Wróciłam z Isle of Skye. Było gorąco i słonecznie, a krajobraz zwalał z nóg. Ale wiecie co? Północ, a konkretnie trasa North Coast 500 którą objechałam rok temu (robiąc nie 500 ale 1000 mil) jest zdecydowanie piękniejsza. I ma wiele innych zalet które zdecydowanie działają na jej plus, ale o tym później.

To jeszcze nie Isle of Skye ale znajdujący się bardzo niedaleko Eilean Donan Castle, XIII wieczny zamek który „grał” w wielu filmach, choćby w Maid of Honour, Highlander i w Bondzie The world is not enough
Samolot miał dwugodzinne opóźnienie ale w końcu ja i koleżanka nie tylko blogowa M (Out of Box) dołaczyłyśmy do czekającej na nas od dawna na lotnisku w Inverness Dity (blog Kat in the North). Samochód ktory wypożyczyłyśmy był zdecydowanie za nowoczesny jak na kogoś kto posiada Hyundai I20 rocznik 2009 – bo na przykład nie miał dziurki na klucz 😉 Zajęło nam kilka minut obczajenie jak odpalić silnik (czy na hasło jak Sezamie otwórz się czy co) ale w końcu znalazłam przycisk 😉 A potem włączyła mi się tylna wycieraczka której nie mogłam wyłaczyć – ale ogólnie dałam radę 😉


Skye była zamieszkana już w okresie neolitu. W epoce żelaza żyli tam Piktowie, potem przybyli Irlandczycy i wreszcie Norsmeni pochodzenia germańskiego. Po nich nastąpiły czasy rzadów klanowych a wyspę zdominowały dwa klany: McLeodów i Donaldów. XVIII i XIX wiek to nieciekawy okres w historii Skye a to z powodu klęski głodu, upadku klanów i tzw clearances czyli masowym pozbywaniu się najemców uprawiających ziemię. Obecnie wyspa żyje głównie z turystyki ale i z hodowli owiec i rybołóstwa – znajdują się tam też destylarnie whisky.
Zresztą coś byłyśmy na bakier z nowoczesnymi technologiami i sprzętem bo na przykład Dita już w wynajętym domu zamiast włożyć swoje zakupy do lodówki wsadziła je do zamrażarki. Co prawda to był akurat dobry patent bo sok zmroził się na amen a że kolejnego dnia było gorąco, sok trzymał zimno prawie cały dzień w samochodzie;)


Najpiękniejszy na Skye (i na północy też) jest ten ogrom którego się nie da pokazać na zdjęciu. Tam trzeba być, stanąć na poboczu i poczuć się drobinką we Wszechświecie 🙂 Nie ma, naprawdę nie ma jednego brzydkiego miesca. No nie ma i już 😉
Ale wracając do wyższości Highlands czyli Północy nad Skye – w Highlands nie ma tych małych gnojków które po angielsku nazywają sie midges a po polsku bodajże meszki. Hordy tychże zaatakowały nas podczas dwuminutowej trasy pomiędzy samochodem a drzwiami do domu kiedy wnosiłyśmy walizki. Owszem teoretycznie byłyśmy przygotowane i miałyśmy z sobą specjalny spray, ale nie wpadło nam do głowy by go użyć bo będą atakować w takim tempie. Midges nie wydają żadnego buczenia a że są miniaturowe to wlezą wszędzie – np do nosa czy ucha. Chyba ze 40 wytrzepałam ze stanika.

Mieszkałyśmy w wynajętym przez Airbnb sporym domu na obrzeżach Dunvegan. W miasteczku znajduje się najstarsza na wyspie piekarnia i kilka restauracji oraz zamek. Stamtąd rządził kiedyś okolicą klan McLeodów. To widok jaki miałyśmy z okien.
Dobra wiadomość jest taka że midges występują tylko przez okres około 3 miesięcy: czerwiec, lipiec i sierpień. Ale oczywiście to jest okres kiedy trwa sezon urlopowy – uwaga: tip od lokalsów żeby przyjeżdżać na Skye w maju bo pogoda ładna i insektów nie ma (a raczej są ale samce a te nie gryzą). W sklepach można kupić różne specyfiki na te dranie, chyba najbardziej popularny to Smidge, ale wyczytałyśmy na rożnych blogach że świetny jest TEN produkt Avonu.


Dunvegan Castle widziany z oddali. Uprzedzam by nie wydawać kasy na bilet jeśli nie ma akurat wycieczki z przewodnikiem (a w sezonie nie ma bo cytuję: jest za dużo zwiedzających”) Bywalam w ruinach jak np w Dalkey Castle i Ferns Castle gdzie dzięki świetnemu przewodnikowi historia ożywała na moich oczach, i w miejscach takich jak tez zamek gdzie człowiek się snuje po komnatach wypełnionymi starymi meblami i portretami o których nie ma pojęcia i chce wyjść jak najszybciej. Za to do ogrodów wybrać się warto.
Midges nie cierpią wiatru i suchej, ciepłej aury, dlatego szły spać koło ósmej rano i wstawały na łowy koło szóstej po południu. Ponieważ w czasie kiedy były nieaktywne my jeździłyśmy po wyspie, nie było jak wywietrzyć domu a poźniej otworzyć okien. Było bardzo parno w środku mimo dwóch porządnych wentylatorów i miałyśmy problemy ze spaniem. Ostatniej nocy na Skye obudziłam się dosłownie pragnąc swieżego powietrza i nie spałam pól nocy bo trudno było oddychać. Dopiero w Inverness, ostatnią noc przed wylotem, przespałyśmy spokojnie i wreszcie przy otwartych oknach. Co do pogryzień – mam ślady na czole, szyi, policzkach, rękach i nogach oraz cały szlaczek wkolo brzucha i pleców. Szczypało to okrutnie i wreszcie skapitulowałam i kupiłam maść antyhistaminową po której było troche lepiej, ale dopiero po wyjeździe ze Skye się zdecydowanie poprawiło bo jednak te małe dranie wlatywały do domu w nocy i podgryzały.

To Sligahan Old Bridge – most zbudowany w 1820 roku z którego można podziwiać góry Black Cuillin.
Wyspiarze mają do midges stosunek obojętny – są, będą i trzeba się przyzwyczaić. Nawet maskotki można kupić oraz książki dla dzieci o przygodach małej meszki. Brrrrr…

Miasteczko Portree z kolorowymi domkami to „metropolia” Skye – ogólnie wszystkie drogi prowadzą do Portree i tylko tam można zrobić jako takie zakupy.
Kolejny problem wyspy to stanie się ofiarą własnego sukcesu – jest za dużo turystów. Pisałam o podobnej bolączce TU przy okazji wizyty w Północnej Irlandii. Od kiedy otwarto most łaczący ląd ze Skye i zaczęto ją reklamować jako Szkocję w pigułce i w ogóle ósmy cud swiata sciągnęły hordy i dalej ściągają. Najgorsze jest to że Skye jest mała i można ją od biedy objechać w dzień, co powoduje napływ tzw jednodniowych turystów czy wycieczek autokarowych – ci ludzie nawet nie nocują na wyspie i wiadomo że chcą na szybko „obskoczyć” wszystkie większe atrakcje.

Bardzo lubię pozować na środku drogi 😉 Przede mną w oddali widać skały zwane Old Man of Storr, gdzie kręcono między innymi bondowskiego Skyfall.

Podskakując na Coral Beach – plaży która nie jest z piasku ale drobniutko pokruszonych muszli i kamyczków.
I tak samochody, campervany i busy jadą dokładnie w te same miejsca i robi się tłoczno. Drogi są wąskie i jednopasmowe (jak na północy) z tzw passing places żeby się można było wyminąć, ale jak bus się napatoczy czy dwa minivany to czasem się nie da… Przy głównych atrakcjach nie ma porządnych parkingów i niestety jak wjedzie jakiś idiota to zablokuje innych i zaczyna się. Od razu dodam że toalet też nie ma. Ponoć wygospodarowanie porządnych parkingów i poszerzenie dróg zmąciłoby dzikość natury co do czego nie jestem taka pewna. Ludzie tak czy siak przyjeżdżać będą i bardziej naturę zmąci stawianie pojazdów byle gdzie i blokowanie drogi przez busy oraz sikanie po drzewach niż ładnie zagospodarowana infrastruktura.

Toalet nie ma za to są widoki 😉 Wystarczy pić mniej płynów 😉
Jako przykład podam nasz słynny Ring Of Kerry gdzie drogi poszerzono, zrobiono parkingi dla busów i zorganizowano ruch, i jakoś to nie razi w krajobrazie a korków nie ma. Że już nie wspomnę o pięknym centrum turystycznym przy Klifach Moheru wbudowanym w pagórki jak hobbickie norki. Pewnie że fajnie byłoby zostawić wszystko tak jak to było wieki temu i konno zapierniczać po skałach ale to se ne wrati.

Punkt widokowy Quiraing to góry, doliny, połacie zieleni i małe jeziorka 🙂 Wytrwali mogą się powspinać na okoliczne wzgórza.
Na trasie North Coast 500 nie ma takich problemów bo nie da się jej obskoczyć w dzień, a i w 3 będzie trudno choć do zrobienia. Nie ma tłoku. Na Skye też nam się w miarę udawało bo mogłyśmy sobie zwiedzanie rozłożyć i uprawiać tzw slow tourism – nie spieszyło się nam. Chętnie zaglądałyśmy do galeryjek i sklepików lokalnych artystów rozsianych na trasie którzy wyrażali swoje opinie na temat napływu jednodniowych turystów. Jedna pani powiedziała że poprzedniego dnia sznury samochodów ciągnęły koło jej pracowni ale nikt się nie zatrzymał bo każdy się spieszy żeby dostać miejsce na parkingu przy kolejnej atrakcji.

Mealt Waterfall and Kilt Rock – 90 m wodospadu.
Jak będziecie na Skye to mam nadzieję że na dłużej i poodwiedzacie tych ludzi, to są artyści którzy są już na emeryturze i nie muszą zarabiac więc nie będą rozczarowani jak się nic nie kupi. Oni sobie lubią pogadać, dowiedzieć się skąd jesteście, pokazać swoje prace. Jak dla mnie częścią podróży jest zaglądanie do takich miejsc i proste pogawędki.


Fairy Pools – przepiękna dolina otoczona poszarpanymi górami z kilkoma mini wodospadami i oczkami wodnymi. Kiedy staniecie na parkingu (o ile będą miejsca ) nie zniechęćcie się bo z daleka trasa do przejścia wygląda na bardzo długą a to zaledwie 30-40 minut.
Nie udało nam się podjechać do punktu widokowego Nest Point bo sznur samochodów ciągnął się na kilometry i nie starczyło czasu na plażę Elgol ale naprawdę dużo objeździłyśmy i zobaczyłyśmy. Szkocja jest przepiękna, jak na razie Północ RULEZ a Edinburgh to wciąż moje miejsce na ziemi (pominąwszy to w którym mieszkam) a w przyszłym roku chciałabym wyruszyć na południe trasą South West Coastal 300 i zajrzeć do Glasgow.

Staffin Beach jest cudowna ale ludzie ciągną tam głównie by znaleźć ślad dinozaura odciśnięty na pobliskim skałach. Nam się nie udało.
O poprzednich szkockich wyprawach pisałam tu:
Edynburg po raz pierwszy
Edynburg urodzinowo
Edynburg w marcu
Znów Edynburg
North Coast 500
Ja sie zakochalam w Skye, na pewno powroce w maju mimo ze infrastruktura to bida z nedza. Midges atakuja tez niestety na calym West Coast, rok temu byly najpierw siarczyste mrozy a potem ekstemalnie gorace i dlugie lato, co pewnie pomoglo utrzymac je w ryzach. Tymczasem ukaszenia jak swedzialy tak swedza…
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ja ciagle sie smaruje:) a jak zapomne to swedzi:( z tego co czytalam na poludniu ich nie ma. Pojedziemy tam za rok na kilka dni? Bo mnie tam juz ciagnie 🙂
PolubieniePolubienie
Jasne, majowy bank holiday na przyklad 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
NIE dam rady w may bh wziac wiecej wolnego chyba ze po poniedzialku… pomyslimy 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
W sumie szkoda, że nie zobaczyłyście śladu dinozaura ale kto wie, może kiedyś? Meszki są małymi potworami, nie cierpię ich .
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Niestety nie jest to proste, klkanascie osob szukalo z nami I nic 😦
PolubieniePolubienie
Lubię czytać o Twoich podróżach 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dzieki:)
PolubieniePolubienie
ŁAŁ, rzeczywiście przepiękne widoki!❤️Jak mawia moja mama „świat jest taki piękny!”🙂 Cieszę się, że znów mogłam z Tobą zwiedzić jego kawałek🙂
Maskotki-meszki mnie rozwaliły!😂I książeczki o nich, czytalabym!😀
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Meszka maskotka wyglada calkiem sympatycznie:) ale jak sie jest pogryzionym to raczej sie nie ma ochoty kupic tej maskotki na pamiatke;)
PolubieniePolubienie
Piekne widoki, troche podobne do naszej Irlandii a jednak inne.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Tak, Szkocja jest podobna do Irlandii pewnie dlatego ja tak lubie:)
PolubieniePolubienie
Widoki zapieraja dech…jak w Irlandii;)
Meszek nie trawie, tak jak nic innego gryzacego, moze dlatego, ze to ja zawsze jestem ofiara;)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Mnie nigdy nic nie gryzlo wczesniej komary mnie nie lubia. To pierwszy raz
PolubieniePolubienie
Piękne fotki i świetny opis 🙂
Byłam na Skye, ale baardzo dawno i nic już nie pamiętam, chyba trzeba pamięć odświeżyć 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
🙂
PolubieniePolubienie
No niebrzydko, niebrzydko 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
No nie;)
PolubieniePolubienie