Migawki z Edynburga

Edynburg mozna polubic juz momencie kiedy samolot (po zaledwie 40minutach podrozy) podchodzi do ladowania nad zatoka Firth of Forth, kolujac nad tafla ciemnoniebieskiej wody jakby mial zamiar przeslizgnac sie po niej kolami.

Miasto z gory wyglada na male i zwarte, pozniej to wrazenie sie potwierdza. Az do XVI byly tu tylko dwie arterie komunikacyjne: High Street i Lawnmarket, od ktorych w bok odchodzily przecznice zwane closes i wynds. W miare rozwoju i wzrostu ludnosci kamienice rozrastaly sie w gore, liczac nawet po 8-12 pieter, miasto rozszerzylo sie na poludnie tworzac Grassmarket i Cowgate.

W XVII w Edynburg byl przeludniony, smierdzacy i brudny. W labiryntach przecznic zyla najgorsza biedota, im wyzej tym zamozniej. Nie bylo kanalizacji, nieczystosci wywalano na ulice uprzedzajac przechodniow okrzykiem. Szerzyly sie rozne zarazy a nocami bylo bardzo niebezpiecznie.

Opowiesci o zyciu w owych czasach mozna posluchac idac do „Real Mary King Close experience” gdzie za horrendalna kwote 16 £ mozna zejsc z przewodnikiem do podziemnego zasypanego „close” Nie polecam bo atrakcja jest mocno przeplacona. Lepiej kupic dobry przewodnik i pochodzic sobie samemu po wciaz istniejacych „closes” na zewnatrz.

Obecnie ta jedna z najmniejszych stolic uchodzi za jedna z piekniejszych, na co wplyw ma zapewne uksztaltowanie terenu i pieknie zachowane zabytki i architektura, oraz spowodowana rozmiarem kameralnosc.

Idac od Gilmore Place nie musialam sprawdzac mapki by trafic do zamku – jego sylwetke widac juz z daleka. Od niego prowadzi slynna Krolewska Mila czyli ciag ulic prowadzacych do palacu Holyrood. Oczywiscie natknac sie tam mozna i na Szkota grajacego na kobzie, i na ulicznych performerow i na sklepiki z pamiatkami, i na wszechobecne sklepy z kaszmirem,  ale o dziwo trakt nie sprawia wrazenia skomercjonalizowanego i „pod turyste”.

Wiekszosc atrakcji miesci sie wlasnie tam, jak (oprocz oczywiscie samego zamku) kamera obscura, muzeum whisky, wspomniana Mary Close czy katedra Sw Idziego oraz Muzeum Edynburga. Gdzies posrodku jest posterunek policji na ktorym mozna zglosic np rabunek czy strate dokumentow, ale i poogladac mini ekspozycje kajdanek, starych sprzetow do sciagania odciskow palcow i inne fajne rzeczy 🙂 a takze dowiedziec sie o ciemnej, przestepczej stronie Krolewskiej Mili. Nie wiedzialam np ze to tam mieszkal pierwowzor postaci Dr Jekylla i Mr Hyde’a, Deacon Brodie. Ten szanowany obywatel mial swe drugie oblicze hazardzisty, pijaka i uwodziciela, ktory zostal zlodziejem by zarobic na owe ekstrawagancje i nieslubne dzieci.

Niechlubnie na kartach historii miasta zapisali sie tez panowie Burke i Hare, ktorzy popelnili 16-30 morderstw by dostarczyc za oplata organy do szkoly medycznej na zajecia anatomii.

W muzeum-posterunku mozna nabyc mapke ukazujaca miejsca gdzie dawniej stala gilotyna albo gdzie wieszano ludzi, lub gdzie zwariowany lord upiekl i zjadl kuchcika.

Na Krolewskiej Mili warto pozadzierac glowy i podziwiac kamienice, ja polecam tez powlazic sobie w owe closes i wynds, a takze we wszelkie inne „dziury” bo za nimi przewaznie jest piekny dziedziniec z ciekawymi architektonicznie budynkami.

Miasto konczylo sie niegdys u konca High Street i tam znajdowala sie brama przy ktorej trzeba bylo uiszczac oplate za wejscie. Miejsce to nazywa sie romantycznie (albo zlowrogo) The World’s End.

Cannongate, dalsza czesc, byla kiedys osobnym miasteczkiem, potem stala sie czescia Edynburga i przedluzeniem Krolewskiej Mili. Wiele kamienic posiada ciekawe herby i plaskorzezby z ktorymi lacza sie ciekawe (choc nie wiadomo czy prawdziwe) historie. Zainteresowanych odsylam do przewodnikow.

Krolewska mile obeszlam pare razy w te i z powrotem, w dzien i w nocy. Nadziwic sie nie moglam ze tak niewielu turystow ja okupuje, na tylach katedry to sama bylam, a w nocy po prostu pustki wszedzie.

Wystarczy skrecic z Mili na poludnie by trafic na Cowgate (krowia droge od handlu bydlem) i Grassmarket, plac handlowy. Najlepiej dojsc ulubiona przeze mnie Victoria Street -ulicy z niszowymi sklepikami z bizuteria i oryginalnymi prezentami. Na Grossmarket jest mnostwo fajnych knajpiek, w tym jedna noszaca imie „Na wpol powieszonej Maggie” czyli pewnej damy ktora ozyla po powieszeniu i w zwiazku z tym darowano jej kare.

Stamtad juz blisko do Candlemaker Row naktorej koncu znajduje sie jeden z niewielu na swiecie psich pomnikow a mianowicie Greyfriars Bobby.

Nie moglo mnie zabraknac na Calton Hill skad rozciaga sie piekny widok i na miasto i na zatoke. Ciekawostka – na tym wzgorzu na cmentarzu znajduje sie najstarszy poza USA pomnik Abrahama Lincolna. 

Mozna sie tam poczuc jak w Helladzie dzieki malowniczemu zespolowi budynkow nawiazujacymi architektura do starozytnej Grecji.

Odwiedzilam tez tzw Nowe Miasto z ruchliwa ulica Princes Street i rownolegla do niej, duzo spokojniejsza Rose Street.

Bylo cieplo, kolorowo, jesiennie, kazda ulica i kazdy zakatek zaslugiwal nauwiecznienie na zdjeciu! Piekny,piekny Edynburg!  Mam zamiar wracac i wracac…A ile tam bookshopow, ile uroczych tea roomow, ile ciekawych sklepikow z niespotykanymi nigdzie wyrobami, po ulicach chodza czarownice (przebrani w kostiumy przewodnicy wycieczek) no i nawet zyrafa z walizka sie przewinela 😉

a tu fotograficznie

romantycznie:

kolorowo:

szkocko:

dostojnie:

jesiennie rudo/brazowo:

i caly slide show:

3 uwagi do wpisu “Migawki z Edynburga

  1. Pingback: Edynburg po raz czwarty. – Dublinia pisze

  2. Pingback: Trzy dni na Isle of Skye – Dublinia pisze

  3. Pingback: Edynburg po raz piąty. – Dublinia pisze

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.