Turystyka rozwija się prężnie. Tanie loty, bogactwo różnego rodzaju hoteli, hosteli, airbnb i B&B, malejące ceny sprawiły że już nie tylko zamożne osoby ale praktycznie każdy może podróżować i zwiedzać. I bardzo dobrze bo przecież ja też z tego korzystam, choć nie tak dawno jak 20 parę lat temu tłukłam się busem z Katowic do Katalonii 38 godzin a znajomi zazdroscili mi że mogę sobie na to pozwolić…Niestety wszystko ma swoje dobre i złe strony bo niektóre okolice jeszcze niedawno prawie puste teraz zalane są hordą wycieczek z autokarów.
Na popularność danego regionu czy obiektu niemały wpływ mają filmy i seriale. Czasem do jakiegoś miejsca przybędą raz na ruski rok niszowi wielbiciele kinematografii, jak np ja na most gdzie kręcono film z Johnem Wayne The quiet man. Ale bywa tak że jakieś miasteczko przejdzie oblężenie bo powstawał w nim hit taki jak np Zmierzch. Autorka sagi o wampirach umieściła akcję jednego z tomów w toskańskiej Volterze i miasto dostało ofertę by posłużyć za plan zdjęciowy. Volterra nie wyraziła zgody i dobrze, za to okazję zwietrzyło Montepulciano i przeżyło najazd zakochanych w Patinsonie małolat. Wiem bo i ja tam byłam, ledwo przedzierając się przez szpalery dzierżące transparenty Edward I love you i kląc jak szewc bo cały rynek zamknięto. Nie wiem jak na tej popularności wyszło Montepulciano ale myślę że lepiej Volterra, bo przynajmniej zachowała swój urok.
Niestety Irlandia, choć wciąż miejscami pusta i dziewicza, staje się coraz bardziej „turystyczna”. Mam szczęście że byłam na klifach Moheru kiedy nie było tam żadnych barier ani wypasionego centrum turystycznego ze sklepem i restauracją. Zwiedziłam Groblę Olbrzyma kiedy można tam było po prostu wejść za darmo. Kiedy 10 lat temu zawitałam w opisanym na jakimś blogu miejscu ze szpalerem ogromnych buków których korony splatają się z sobą tworząc przepiękny tunel, zwany Dark Hedges, byłam tam sama z koleżanką. Nie mogłyśmy tam trafić bo lokalsi nie mieli pojęcia o co chodzi. Kiedy pierwszy raz ten cud natury pojawił się przede mną, zaparło mi dech w piersiach. Niestety wystarczylo kilka sekund pojawienia się drzew w II sezonie Gry o Tron by ten nastrój prysł na zawsze. Kiedy po wyemitowaniu odcinka przyjechałam tam ponownie i odsunęłam szybe by pytać o drogę (bo oczywiscie zapomniałam jak dojechać) zanim otworzyłam usta siedzący na murku pan powiedział: Dark Hedges? Next left and then straight. A teraz to już oznaczenia na słupach są i ten krótki odcinek został zamnknięty dla ruchu. Przy końcu stają autokary z których wylewają się Azjaci i inne nacje, a droga jest ruchliwa jak jakaś ulica w Dublinie. Mam za złe Grze o Tron że już nie można poczuć tej magii jak kiedyś.

Ujęcie przez które cały świat dowiedział się o Dark Hedges i cały świat postanowił je zobaczyć na własne oczy…Nie mogli się tymi wozami telepać po innej drodze…
Wzrost zainteresowania Północną Irlandią od kiedy zaczęto ją reklamować jako plan zdjeciowy GOT widać już w momencie szukania noclegu. Zdecydowanie trudniej jest coś znaleźć i zajęło mi sporo czasu zarezerwowanie odpowiedniego miejsca, po obdzwonieniu i sprawdzeniu czego się da, i to aż 3 tygodnie przed planowanym pobytem. Niestety pogoda nie sprzyja tym co nie lubią tłumów – mamy tu Hiszpanię od około 3 miesięcy a do tej pory tylko deszcz i kapryśna aura ratowały kraj przed zalewem turystów. Wreszcie udało mi się znaleźć naprawdę fajny pokój przez AIRBNB w Ballycastle, eksluzywny wręcz, i trzeba było tylko czekać na przylot Dity by razem z nią udać się do Północnej.

The Children of Lir – piękna rzeźba na nabrzeżu Ballycastle przedstawiająca dzieci Lira zamienione w łabędzie przez zła macochę.
Żeby było ciekawie, po trzech miesiącach suszy spadł wreszcie deszcz, i to jaki. Jechałyśmy akurat w stronę Carrickfergus kiedy w okolicach Belfastu jak nie lunęło…Niektóre samochody zjechały na pobocze i stały na awaryjnych światłach, ale nie ja oczywiście. Potem przeczytałyśmy że w 3 godziny spadło tyle deszczu co normalnie w miesiąc. Do Carrickfergus jednak dojechałyśmy i chciałam ten przepiękny zamke zwiedzić (byłam tam kilka lat temu i tour był bardzo ciekawy) ale odbywała się ta jakaś a la średniowieczna impreza.
Ruszyłyśmy więc dalej w kierunku Ballycastle, zatrzymując się po drodze w jednym z pubów które też kuszą turystów powiązaniami z GOT, mają bowiem drzwi zrobione z drewna z powalonych przez ostatnie huragany drzew z Dark Hedges. Mary McBride’s w Cashedun umieścił owe drzwi w wejsciu do toalety, są naprawdę piękne i chciałabym mieć takie w domu 🙂
Miałam jakiś przebłysk geniuszu kiedy po dojechania do Ballycastle, mimo deszczu, wyciągnęłam Ditę do znajdujących się 15 min jazdy stamtąd Dark Hedges. Bo są dwie opcje by zobaczyć tę drogę pustą, bądź pustą na tyle by się zachwycić: skoro świt, oraz przy okropnej pogodzie. Kiedy wróciłyśmy tak około 10 po śniadaniu następnego dnia, nie było sensu nawet robić zdjęć, no chyba że chce się fotografować spacerowiczów i turystów w ilości sztuk 50. A podobno może być i tłoczniej.


Taki sam los spotkał (Damn you GOT!) malutką i uroczą zatoczkę w Ballintoy, gdzie przed tym jak zagrała w serialu psa z kulawą nogą nie uswiadczyło się, a tym razem nie dałam rady nawet zaparkować, każdy skrawek wypełniony był autami a nowe wciąż przybywały.

Cockless Theon przybywa na Iron Island którą zagrała przystań w Ballintoy. Aktulalnego zdjęcia nie mam bo nie było jej widać spod zalewu gawiedzi.
Na szczęście Giant’s Causeway w GOT nie wystąpił, zwiedzających jest sporo ale nie za dużo, do tego teren jest ogromny i jak wszyscy tłoczą sie na dole na kamorach, to cały długi szlak górą jest prawie pusty. Jeśli znacie jakiegoś geologa to przywieźcie go/ją właśnie tam a dostanie orgazmu. Kolumny bazaltowe w ilości około 40.000 uformowały się podczas erupcji wulkanicznej 50-60 mln lat temu. Rzecz jasna jest i legenda, mianowicie miała to być droga jaką zbudował sobie olbrzym Finn by suchą nogą przejsć do Szkocji.



Kolejną atrakcją którą chciałam pokazać Dicie był wiszący most Carrick a Rede. Rozbawiła nas informacja że aby do niego dojść wymagany jest „high level of fitness„. Dojście zabiera może 15 minut i nie jest to trudny spacer, może jest to przekaz dla Amerykanów. Z powodu dużej ilości chętnych na trasę wpuszcza się pewną ilość zwiedzających co 45 min. Warto więc sprawdzić zanim się podjedzie żeby długo nie czekać. My akurat czekałyśmy siedząc blisko polskiej rodziny. Tatuś z ogoloną głową i wałkiem tłuszczu na karku kurwował co kilka minut, stosując to słowo jako przerywnik nie przejmując się że dzieci słuchają.




Już pod koniec dnia podjechałyśmy na plażę Downhill po której można jeździć samochodem, i mimo że widać z niej Musseden Temple która też pojawiła się w Got, to było tam całkiem pusto.



Pingback: Trzy dni na Isle of Skye – Dublinia pisze