Minęło 13 lat od czasu moich powtórnych narodzin a więc od momentu kiedy postawiłam stopę na irlandzkiej ziemi w której zakochałam się od pierwszego wejrzenia ( w ziemi, nie w stopie 😉 ) Nie będę Was zanudzać wyznaniami jak jestem tu szczęśliwa bo ileż można, zamiast tego opiszę mój rocznicowy wyjazd tym razem do hrabstwa Cork, na który załapał się przypadkiem C. A wymyśliłam sobie że znajdę nocleg w nietypowym miejscu, zjem obiad w oryginalnej restauracji a poranek spędzę na farmie gdzie wyprowadzę na spacer alpaki.

Nietypowe miejsce do spania, do jedzenia i alpaki znalazłam w stosunkowo niewielkiej od siebie odległości a więc plan się powiódł. Do tego zanim dotarłam do celu przejeżdżałam przez malutką mieścinkę Leap, gdzie do zatrzymania się skłonił mnie napis wskazujący na to że za budynkiem kawiarni znajduje się historyczny wodospad, oraz to że fronton tej kawiarni zdobił naturalnych rozmiarów tygrys który jak wiadomo jest gatunkiem szeroko występującym w hrabstwie Cork 😉

Wodospad wodospadem ale miejsce za kawiarnią przez które się do niego przechodzi to czarowne miejsce, pełne przedziwnych rzeźb, wyrobów stolarskich i metalowych. Oczopląs gwarantowany a wszystko przecudne (i chyba do kupienia). Najpiękniejszy jednak jest sporych rozmiarów dom dla lalek który w środku wygląda jak prawdziwy i zadziwia niesamowitymi detalami. Brałabym gdybym tylko miała go gdzie postawić. A nad samym wodospadem też niespodzianki bo i tęcza jest a na jej końcu garniec ze złotem, oraz domki gdzie mieszkają wróżki – nawet kładkę mają przerzuconą nad rzeczką. Jak będziecie w okolicy to zatrzymajcie się bo warto 🙂





Ale wracając do nietypowej akomodacji czyli do wspomnianego w tytule zamku – tenże o nazwie THE ZAMEK czyli The Castle stoi sobie malowniczo przy zatoce w miasteczku Castlehaven (piękne okolice – plaże, klify, fort, ruiny, łaki i pola).

Zamek i przyległe włości należą do rodziny Townshend od 11 pokoleń. Co prawda styl jaki obowiązuje w tego typu budowlach nie jest w moim guscie i sama mieszkać tak bym nie chciała, to jednak było interesująco znaleźć się w tego typu B&B i poczuć jak jakaś hrabinia otoczona antykami, rogami jeleni, księgami oprawionymi w skórę i przykurzonymi portretami 😉

Bardzo podobał mi się tzw „honesty bar” czyli wielka lodówa wypełniona wszelkiego rodzaju winami i trunkami, z której można było brać co się chciało i wpisywać do notesiku żeby doliczono to do rachunku. I to niedrogo. Śniadanie serwuje się w wielkiej sali z oryginalnymi meblami, między innymi zabójczym kredensem i wspaniałym kominkiem. Porządku pilnuje jeden z psów rezydentów – Lassie.

Co do obiadu – postanowiłam że zjemy w kościele. Mam słabość do kościołów poprzerabianych na knajpy, kluby czy mieszkania. W pobliskim Skibbereen znalazłam rewelacyjną restaurację o nazwie – jakżeby inaczej – THE KOŚCIÓŁ – czyli The Church. Oryginalnie był to kościół metodystów i zarówno fasada jak i witrażowe okna tudzież niektóre elementy architektoniczne w śroku są oryginalne. Jedzenie wyśmienite. Polecam bardzo.


No i wreszcie CLUE obchodów mojej rocznicy czyli alpaki. Farma Waterfall Alpaca Farm jest położona około 30 min od Castlehaven. Do końca nie wiedziałam czy spacer z alpakami będzie możliwy bo właścicielka wysłała mi maila w środę że trasa została doszczętnie zalana podczas ostatnich obfitych opadów deszczu i może być tak że tylko przywitam się z tymi zwierzątkami, ale na szczęście od czwartku było sucho i słonecznie i co prawda w błotku ale się dało iść 🙂

Co to za magiczne miejsce, aż trudno opisać. Właścicielka Emma kupiła 20 akrów ziemi 20 lat temu z postanowieniem stworzenia farmy na której będą mogły przebywać nie tylko jej własne zwierzęta ale i te potrzebujące pomocy. Początki były cieżkie – Emma była sama i do towarzystwa miała tylko swoje psy. Spała przez długi czas w namiocie dopóki nie wybudowała domu. Teraz Emmie pomaga partner i dzieci, na farmie jest drewniany domek wynajmowany jako AIRBNB a farma stała się bardzo popularnym miejscem gdzie można spacerować, karmić zwierzęta i oczywiście wyprowadzać alpaki.

Emma ma niesamowicie dużą wiedzę na ich temat i opowiedziała nam sporo o historii rasy i ich zwyczajach. Niestety boleje nad tym że alpaki stają się tak popularne iż podobne farmy zakładają ludzie którym chodzi głównie o zysk a nie dobro zwierząt.

Tylko małe grupy uczestniczą w spacerku z alpakami (trasa jest piękna, w lesie przy szumie rzeki i wodospadu, z cudownymi widokami) więc oprócz mnie i C. szli z nami tylko partner i syn Emmy. Wspaniałe doświadczenie a alpaki z uśmiechniętymi minkami, wielkimi oczami i puszystymi grzywami to – po kotach 😉 – najbardziej urocze zwierzęta z jakimi obcowałam.

Bardzo polecam to miejsce – trzeba oczywiście skontaktować się dużo wcześniej w sprawie rezerwacji.

Coś pięknego … miejsce z alpakami zapisuję!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Naprawde super tam jest 🙂
PolubieniePolubienie
Furda zamek i poroża na ścianach [mam leśniczego wśród powinowatych, wyobraź sobie karmienie niemowlaka w pomieszczeniu obwieszonym trofeami… ja wiem, że memento mori i nic co ludzkie, ale następnym razem pojadę z podręcznym namiotem i w nim będę karmić, a nie w tej trupiarni], furda, pani hrabinio! Ja chcę ten domek, piękny!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Nie cierpie porozy ani innych trofeow 🙂 ale coz, jak sie chce poudawac hrabinie to trzeba przymknac oko 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Haha, moglas sie poczuc, jak czeska „Arystokratka”:)
Te alpaki sa preslodkie, ale koty cudniejsze wiadomo;) Ten na ostatnim zdjeciu-przepiekny:)
Pomysl super:)
My musielismy nasze plany urlopowe kompletnie postawic na glowie, ze wzgledu na krytyczny stan zdrowia tesciowej. Na szczescie juz ogarnelismy troche temat i teraz mozemy troche dychnac i w koncu wyjechac.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
OJ to zycze zdrowia tesciowej!
PolubieniePolubienie
Dziekuje, faktycznie jest lepiej, choc byl moment, ze juz myslelismy, ze to koniec. Za to dowiedzialam sie dzis o smierci znajomej, mlodszej ode mnie o 2 lata, pokonal ja rak, zostawila dziecko:(
Trzeba korzystac z zycie ile i poki sie da, ale Tobie tego mowic nie trzeba:)
PolubieniePolubienie
Straszne:( moja nielegalna tesciowa pokonala raka na szczescie kilka lat temu. W ta sobote obchodzi 70 urodziny I z tej okazji jedzie z mezem na 2 tyg robic tour po Kanadzie I Alasce:)
PolubieniePolubienie
Oj nie ma tam mebli z Ikei 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ze szkoda dla wystroju;)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ależ to wszystko piękne. Fajnie, że do zdjęcia domku dla lalek dodałaś swoją dłoń, taki układ zdjęcia przywraca proporcje. Pamiętam, że kiedyś dałabym się pokroić za taki domek. Ja robiłam sobie domki z pudełek po butach:-)
Alpaki są śliczne, wczoraj byłam w warszawskim zoo i widziałam w tych samych kolorach, przy czym czekoladowa była chyba nieco starsza, dostojnie trzymała się z boku, a dwie jasne skakały, tupały, kopały się jak małe dzieci. Pewnie były młodziutkie:)
Pozdrawiam!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ja sie nie bawilam lalkami:) ale takie domki mnie zawsze interesowaly. Alpaki sa cudowne:) czekoladowe byly kiedys rzadkoscia, Inkowie chcieli miec jasne bo ich welna sie latwo farbowala wiec czekoladowe zjadali…
PolubieniePolubienie
Ja bawiłam się lalkami, szyłam im ubranka, robiłam domki, meble i gotowałam:)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
🙂 ja tworzylam krolestwa z plastikowymi zwierzatkami ktore je zamieszkiwaly. Byly knowania, walki, spiski- jednym slowem gra o tron;)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Nieźle!!:) Ja miałam gospodarstwo rolne ;-)))
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Podobno prostota jest najlepsza ale The Zamek i The Kosciol przebily wszystko 🙂
Mysle ze Emma musiala dlugo spac w namiocie zanim wybudowala dom bo slyszalam ze niektorzy nawet ponad 10 lat czekaja na zezwolenie na budowe.
Ciesze sie, ze sa tacy ludzie jak ona i tacy jak ty, ze pokazujesz te wspaniale miejsca. 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
🙂 Emmy siostra tez ma farme z alpakami I piekne b&b ktore na pewno odwiedze kiedys:)
PolubieniePolubienie
KOCHAM alpaki!!!😀❤️
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ja tez 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Pingback: Światełko w tunelu – Dublinia pisze
Pingback: Weekend w Waterfall Alpaca Farm – Dublinia pisze