Już dawno nie pisałam o tym co czytam/słucham i co oglądam. Ponieważ upał jest taki że mózg odmawia mi współpracy w napisaniu czegoś poważniejszego, to podzielę się dziś moimi serialowymi guilty pleasures czyli serialami niezbyt ambitnymi, często niespecjalnie logicznymi i operującymi kliszami które łatwo rozgryźć, za to które połyka się szybko bo są wciągające, lekkie, ładne i przyjemne. Czyli – zapomnijmy o Czarnobylu i Opowieści Podręcznej.
Gossip Girl – Plotkara (2007-2012 6 sezonów)
Kiedy serial pojawił się na Netflixie nawet nie przyszło mi do głowy by zacząć go oglądać. Wiedziałam mniej więcej o czym jest i że był swego czasu fenomenem telewizyjnym. Nie przypuszczałam jednak by mnie, osobę 48 letnią, całkowicie niezainteresowaną modą, butami i torebkami a także blichtrem zamożnej society mógł wciągnąć świat nowojorskiej młodzieży z Upper East Side, podjeżdżającej do elitarnych szkół limuzynami i chodzącymi na ekskluzywne przyjęcia w designerskich strojach, sącząc koktajle (nie mając jeszcze nawet 17 lat).
Główni bohaterowie to grupka przyjaciół – choć przyjaciele to słowo bardzo tu elastyczne – którzy dzięki bogatym i wpływowym rodzicom prowadzą życie pozornie bez trosk, oraz kilkoro outsiderów którzy usiłują się w tym elitarnym kółku odnaleźć. Niech nikogo nie zmyli młody wiek – intrygi i gierki jakie są ich udziałem nie ustępują niczym Dynastii. To nie są niewinne nastolatki z plecakiem popijające ukradkiem browarek za rogiem – seks, alkohol, narkotyki, przekupstwa – to wszystko jest chlebem codziennym. Serial jest świetnie napisany – nic nie jest czarne ani białe, wredne charaktery mają swe drugie oblicza tak samo jak i aniołki, a fabuła często zaskakuje zwrotem akcji. Na drugim tle toczy się życie rodziców, również pełne niespodzianek. A wszystko komentuje tajemnicza i niezwykle popularna blogerka, tytułowa Gossip Girl.
Oglądając serial nie sposób nie dojść do wniosku że każdy nastolatek (i nie tylko) ma podobne problemy niezależnie od statusu majątkowego – nieporozumienia z rodzicami, kłopoty uczuciowe, niedopasowanie się do innych, brak akceptacji i niepewność kim się jest i kim się chce być, ale jednak lepiej płakać w limuzynie niż w tramwaju.

When calls the heart – Głos serca (1 – 6 sezonów, szósty w toku)
Ten serial bardzo przypomina mi Przystanek Alaska, choć dzieje się w zupełnie innych czasach bo od 1910 roku. Młoda nauczycielka z zamożnej mieszczańskiej rodziny, Elizabeth Thatcher, postanawia zamieszkać w małym przygranicznym miasteczku i pracowac w miejscowej szkole. Uwielbiam tzw period drama – oprócz fabuły wielką przyjemność sprawia bowiem oglądanie kostiumów, fryzur i samochodów czy innych pojazdów z epoki. W miasteczku Coal Valley, przemianowanego potem przez mieszkańców na Hope Valley, Elizabeth znajdzie nie tylko miłość ale i oddanych przyjaciół. Co kojarzy mi się z Przystankiem Alaska to właśnie ten rodzaj wspólnoty specyficzny dla niewielkiego odizolowanego miejsca gdzie wszyscy się znają, gdzie jest pełno ekscentryków i każdy ma wady i zalety, ale jest akceptowany bo jest członkiem tej społeczności. Hope Valley z sezonu na sezon się rozrasta, przybywają nowi mieszkańcy, rozwijają się nowe biznesy, wkracza nowoczesność w postaci krótszych sukien i telefonu. Nie brakuje drobnych intryg i mniejszych oraz całkiem poważnych problemów, ale wszystko musi się dobrze skończyć. Bardzo ciepły i optymistyczny jest ten serial. I kobiety nie są pokazane tylko jako matki, żony i ewentualnie nauczycielki ale są niezależne i przedsiębiorcze, pracują, zakładają i prowadzą kawiarnie i sklepy, inwestują pieniądze, jedna zostaje nawet burmistrzem Hope Valley.

Younger (1-6 sezonów, szósty w toku )
Streszczenie brzmi niezachęcająco: 40 letnia Liza przypadkowo zostaje wzięta za 26 latkę. Ponieważ ma problemy ze znaleziem pracy z powodu – jak uważa – swego wieku, zaczyna udawać dwudziestokilkulatkę i istotnie dostaje posadę asystentki w dużym wydawnictwie. Perypetie związane z udawaniem młódki schodzą na dalszy plan bo funkcjonowanie wydawnictwa czyli polowanie na nowe atrakcyjne tytuły, walka z konkurencją i problematyczni autorzy są dużo bardziej interesujące. Serial jest bardzo aktualny pokazując czasy w jakich w tym momencie żyjemy a więc potęgę mediów społecznościowych, manipulowanie tymi mediami i trendy jakie pojawiają się i znikają w świecie książek, a więc modę na przedziwne poradniki pisane przez osoby które nie mają o temacie pojęcia ale są znane, na fantasy w typie Game of Thrones, na autobiografie celebrytów którzy nic specjalnego nie osiągnęli i książki sygnowane przez influencerów. Dużo humoru jest w tym wszystkim i naprawdę jak praca w wydawnictwie tak wygląda to żałuję że nie zaczęłam robić kariery w tej branży 😉

Lucifer (1-4 sezony, piąty – ostatni – za rok)
Ale się nasluchałam o tym serialu… Zaczęłam oglądać i z trudem przebrnęłam przez 3 sezony. Ale przebrnęłam tylko z powodu Lucifera – postaci i aktora go grającego. Lucifer to władca piekła który znudził się rządzeniem i postanowił przenieść się do Los Angeles i zostać właścicielem ekskluzywnego klubu nocnego. Lucifer ma na ludzi magnetyczny wpływ a mianowicie jest w stanie wyciągnąć z nich informacje jakie trzymają w sekrecie, tylko patrząc im głeboko w oczy. Ta umiejętność przydaje się mu w dodatkowym zajęciu – pomaganiu w pracy pięknej pani detektyw która jako jedyna jest zupełnie odporna i na jego wzrok, i na urok. Zagadki kryminalne są strasznie głupie ale co ratuje serial to Tom Ellis grający Lucifera – piękny, wysoki i absolutnie zniewalający okaz mężczyzny – że już nie wspomnę o brytyjskim akcencie. To i jeszcze rewelacyjne poczucie humoru z jakim pisane są jego kwestie. Teksty Lucifera nadają się na osobny wpis, naprawdę 😉 Po trzech sezonach serial skasowano ale uparci fani wysyłali petycje do Netflixa o ratunek i Netflix wysłuchał. Czwarty sezon to zupełnie inny poziom – jest naprawdę zaskakująco dobry i z niecierpliwością czekam na kolejny, niestety ostatni. Do tego Netflix w przeciwieństwie do Foxa który produkował pierwsze sezony, może pozwolić sobie na więcej swobody w pokazywaniu ciała i dlatego w prawie każdym odcinku widzimy Lucifera bez koszuli a czasem nawet i bez spodni, co jest dodatkowym bonusem…

Ponieważ guilty pleasures są zawsze poszukiwane – rekomendacje są bardzo mile widziane 🙂 No a teraz biorę się za kolejny odcinek Gossip Girl…
Lepiej późno niż wcale, my się dopiero niedawno zabraliśmy za „Suits”. Nawet daje radę. Trochę gadające głowy, ale z nudów się nie umrze.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Zaczelam suits jakis czas temu I cos mnie nie wciagnal ale mysle ze kiedys dam mu kolejna szanse:)
PolubieniePolubienie
Myśmy pierwsze podejście robili jakieś 2 lata temu i wtedy nie załapało. A teraz owszem. Nie wiem czemu w sumie.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Wlasnie czytam ze jest na liscie skasowanych czyli tylko 9 sezonow jest I jakis spin off
PolubieniePolubienie
My jestesmy fanami Lucyfera i to wlasnie nie serialu, a niego-ja;) i jego powiedzonek-oboje;), niektore przejelismy do naszego slownictwa;) Czekamy niecierpliwie na kontynuacje;)
Gossip Girl- ogladalam wyrywkowo pare odcinkow, ale mnie nie wciagnal, moze dlatego, ze zaczelam od srodka.
Younger wpadlo mi w oko niedawno, obejrzalam jeden odcinek i mam na liscie, ale moge Cie zapewnic, ze praca w wydawnictwie tak na pewno NIE wyglada;) W kazdym razie nie w Niemczech;)
Polecalam juz chyba Shameless, tez nie trzeba sie umyslowo wysilac, ale bywa brutalnie.
Ogadalismy Good Omen-super, a ja dostalam od odwiedzajacej mnie z Polski Slepnac od Swiatel, ale to tez nienajlzejsze. A w ogole jakos mnie do filmow i seriali latem nie ciagnie, wole czytac ksiazki na tarasie;) A w pozostalym czasie (w kazdym razie w tym roku)-albo gdzies wyjezdzamy, albo ktos do nas wyjezdza. mam taki Laptopo-wstred, ze mi sie nazbieralo setki zdjec do obrobki (z aparatu), a telefon mi zablokowalo pamieciowo, tyle zdjec na nim, musze tez zgrac i obejrzec na spokojnie, co do wykasowania (pewwnie pare tysiecy;)
Nie wiem, jaki masz dostep do niemieckich filmow, ale moge Ci kilka (nienajnowszych) polecic: Soul Kitchen, Fack ju göhte (tak, taka pisownia, wszystkie czesci), Vincent will Meer.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Soul Kitchen widzialam:) tez czytam duzo no I slucham 2 godziny dziennie conajmniej audiobukow:) gossip girl musisz od poczatku:)
PolubieniePolubienie
Jezu, uwielbiam Cię za ten wpis! 😀 Czarnobyl był świetny, Podręczną też uwielbiam, ale przez długi czas oglądałam Jane the Virgin na Netflixie (ostatni odcinek został wyemitowany w lipcu tego roku). Sama nie wierzyłam w to, że mi się to podoba haha
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Jane the virgin 🙂 az z ciekawosci zerkne;)
PolubieniePolubienie
Zerknij i daj znać, czy obejrzysz i czy Ciebie też wciągnie, a może jednak za bardzo guilty 😅 jestem ciekawa
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ok 😉
PolubieniePolubienie
Pingback: O tym że milej się płacze w Mercedesie niż w PKS-ie. – Dublinia pisze