Zastanawialam sie gdzie by tu na Walentyki (tak, wiem ze nawet swiat jeszcze nie bylo, gdzie tam do Walentynek) az mi sie przysnilo ze moja rozprawa rozwodowa bedzie wlasnie 14go lutego. W tym snie sie bardzo smialam z tego, ale okazuje sie ze byl to sen proroczy i istotnie dzien zakochanych spedze w Polsce – troche w sadzie, troche na rozwodowym obiedzie z eks mezem, a potem jednak tez z C bo go zabieram z soba.

Nie, nie z powodu Walentynek ale z powodu dentysty – ja ide do swojego na kotrole i C. sila postanowilam zaciagnac zeby sobie zrobil przeswietlenie, posprawdzal co i jak, i porobil jak cos trzeba. 

Poniewaz klinika miesci sie w Katowicach ktore atrakcjami turystycznymi nie grzesza, postanowilam ze najpierw spedzimy 4 dni w Krakowie. I tu mnie spotkala niespodzianka bo bylam raczej nastawiona ze 4dniowy pobyt w tak turystycznym miescie i to zawierajacy weekend, bedzie zdecydowanie drozszy niz w Katowicach. Tym bardziej ze chcialam cos naprawde fajnego znalezc w pierwszym miescie bo to ma byc mily wypad przeznaczony na zwiedzanie a na jakosci akomodacji w K-cach mi nie zalezy. 

No i zabukowalam fajny maly hotelik na starym miescie w bardzo przyzwoitej cenie, a potem zaczelam szukac czegos w poblizu mojego dentysty (ktory nawet nie w centrum przyjmuje) i okazalo sie ze byle jakie apartamenty w bloku post komunistycznym sa drozsze na 3 nocki w srodku tygodnia niz ten hotel w Krakowie… Juz nie wspominajac ze pobyt w tym samym czasie w hotelu 3* na Malcie jest trzykrotnie tanszy, a w Sewilli czy Lisbonie okolo 30-40 euro tanszy…i to oczywiscie nie na jakichs obrzezach ale w dobrej lokalizacji.

A potem mi kuleczka stuknela jak pomyslowemu Dobromirowi – ok, Katowice, STOLYCA slaska jakby nie bylo, businessmani przyjezdzaja itepe, sprobuje moje rodzinne miasto 40-45 min stamtad. W tym miasteczku w ktorym nie ma nic specjalnego, nawet kina, znajduja sie 4 hotele dosc sredniej klasy.  A jakie ceny? Takie same jak w Katowicach.

C. nie moze sie doczekac bo SNIEG… ja mam nadzieje ze jednak go nie bedzie!