O londyńskim hotelu

W Londynie, gdzie spędziłam cztery dni w przedłużony Patrykowy weekend, było słonecznie, z lazurowym niebem w dzień i ogromnym księżycem w nocy, który w piątek był praktycznie pomarańczowy. Niestety, nie mogłam zrobić mu porządnego zdjęcia telefonem. Mimo kolejnej tury zastraszania wirusem, nikt już nie wydaje się nim przejmować. Mamy teraz inne problemy na głowie, choćby rosnące ceny i Ukrainę. Postanowiłam na te 4 dni odłączyć się od wiadomości, jednocześnie prosząc C by dał mi tylko znać, gdyby Fiutin zszedł.

Fiutin jednak nie zszedł był, ale nadzieja nie umiera nigdy. Mam bardzo dużo do opowiadania o tym wyjeździe, ale najpierw podzielę się swoją opinią na temat hotelu, w którym obie z koleżanką nie tylko blogową Kat (vel Ditą) spałyśmy. Ceny w Londynie jakie są, każdy wie, więc na ogół zatrzymywałyśmy się w Travelodge, który jest w dogodnej dla nas lokalizacji (koło Liverpool Street) i w przyzwoitej cenie. Ale tak się złożyło, że mój dobry znajomy jest generalnym menadżerem jednego z hoteli Point A, który strasznie zachwalał. Wszystkie hotele z grupy są w bardzo dobrych lokalizacjach i cenie jeszcze lepszej niż Travelodge. Pokoje są „przytulne” i zaprojektowane przez architekta przestrzeni, z klimatyzacją, hypno łóżkami, różnokolorowym światłem do wyboru w zależności od nastroju i SMART TV. No więc z czystej ciekawości chciałam ten hotel obczaić, do tego dostałam dzięki znajomemu trochę lepszą cenę. Część pokoi jest pozbawiona okien, ale poprosiłam o twin (z dwoma łóżkami) koniecznie z oknem.

Kat wmeldowała się pierwsza i od razu ktoś spierdolił, bo zamiast twina w pokoju było podwójne łóżko. Niestety mogli nas przenieść tylko do twina bez okna, na co się musiałyśmy zgodzić. Niby okna się i tak nie otwierają (stąd ta klima w pokojach) ale zawsze jakieś światło naturalne jest, a tak to wylądowałyśmy w trumnie, do tego niewielkich rozmiarów. Na jednej ze ścian była co prawda zasłona dla zmyłki. Jeśli ktoś mówi, że pokój jest przytulny, to znaczy że jest po prostu klitką. Nie wiem, co za architekt przestrzeni te klitki projektował, ale generalnie oprócz łóżka było kilka haków z wieszakami na ścianach, mała szafka ze schowaną tam suszarką, kilka luster i mini stoliczek przy łożku, taki na jedną szklankę. Nie cierpię pomieszczeń bez okien, do tego małych, nie cierpię klimy. No ale ok, nie jestem też z tych, którzy marudzą na wakacjach. Po prostu opisuję Wam ku przestrodze 😉 Kolorowe światła to gadżet, który nie ma jakiegoś specjalnego zastosowania ani wpływu na pobyt. Natomiast smart TV okazała się nie taka smart, bo nie udało nam się przez 4 dni połaczyć ani z Netflixem ani z niczym innym. Po mozolnym wpisywaniu loginów i haseł, pokazywała się wiadomość, że coś jest nie tak z serwerem. Może byśmy zapytały na recepcji co i jak, ale staff wydawał się absolutnie nie zainteresowany gośćmi i ich problemami.

Pokój nie był jakoś specjalnie wysprzątany – gdy tylko Dita obejrzała przestrzeń pod łóżkiem, znalazła dość spory pierścień, czyli pokojówki pod łóżkami nie sprawdzają. Nie pierścień z diamentem 😉 Ale najlepsze przed nami – nie było czajnika i szklanek do przygotowania kawy czy herbaty, coś, co jest standardem w najgorszych i najbardziej basic hotelach. Oczywiście chodzi o to, by gość zszedł na dół i kupił kawę w lobby. Nie chodzi tu jednak o oszczędność pieniędzy – ja sobie chcę zrobić tę kawę w piżamce i pić siedząc na łóżku. A na koniec największa atrakcja czyli prawie przezroczyste drzwi do łazienki/toalety, przepuszczające i widok, i dźwięk. i światło. Nie tylko więc praktycznie widać było, jak współtowarzysz podróży siedzi na klozecie i było słychać, co robi, ale też nad ranem, kiedy druga osoba jeszcze spała, po zapaleniu lampy w kiblu zalegała w pokoju światłość wiekuista.

No nic, na jedną noc może i jest to ok, na więcej nie za bardzo. Przez dwa dni bolała mnie głowa z braku i świeżego powietrza i z powodu twardej jak skała poduszki. Nie wiadomo, czy na zewnątrz słońce czy deszcz, ogólnie – naprawdę nie polecam. I nie porównuję standardu do Ritza, tylko do podobnych budżetowych hoteli w jakich byłam – Travelodge i Ibis. Za to pominąwszy akomodację wszystko było GIT, o czym w kolejnym poście opiszę 😉

11 uwag do wpisu “O londyńskim hotelu

      1. Spalam raz w takim kapsulowym hotelu w Amsterdamie, na babskim wyoadzie, dwa pokoje, po 2 osoby, no ale okna byly. I z H. w Sound Garden Hotel w Warszawie. Przynajmniej byl piekny widok w obu przypadkach, bo okna byly panaromiczne. Ale tych przezroczystych scian do kibelka, to nue rozumiem,ni huhu, do prysznica to jeszcze, ale tego rodzaju zboczenia, to nie rozumiem;) Ogolnie biorąc na jeden, dwa, noclegi, jesli w mega miejscu, czyste i super technika (i okno!l), to moze byc, inaczej raczej nie;)

        Polubione przez 1 osoba

  1. Czulam sie jak Bilbo Baggins kiedy moim oczom na zakurzonej podlodze ukazal sie rzeczony pierscien. One ring to rule them all Point A hotels 😉

    Sprawdzilam przypadkowy weekend w polowie pazdziernika. Travelodge jest tanszy od pokoju w Point A bez okna. Zdarzylo mi sie spac w hotelach londynskich ktorych jakosc uragala godnosci ludzkiej, no ale to jest Londyn wlasnie, czy tez UK po calosci, strasznie slabe value for money. Point A na tle tych nor jawi sie niczym luksusowy palac, dotykowe pstryczki elektryczki i podswietlane lustra (ale glupich gniazdek USB juz architekt nie zaplanowal). Coz, zbudowali 400+ malenkich pokoikow i trzepia kase. Nic to, grunt ze bylo GIT 🙂

    Polubione przez 1 osoba

    1. Facetka

      Ja podczas podróży nie umiem załatwiać się w „innych” toaletach. I nie mam tu na myśli robienia siku na Małysza;p
      A takie dzwi to już w ogóle mój strach przed załatwianiem się by spotęgowały. Co za architekt to wymyślić? Matko i córko!

      Polubione przez 1 osoba

  2. Agnes

    Ten projektant to pewnie byl francus albo belg bo tylko w tych krajach widzialam dziwne rozwiazania z toaletami. W Belgii nawet nasz znajomy odwiedzil mieszkanie na wynajem gdzie w pokoju stala sciana w pokoju a za ta sciana lazienka z kibelkiem no nic ze nie dokonczona. Ostatnio bylam u kolezanki i w jej wynajmowanym mieszkaniu drzwi to lazienki byly mlecznym szklem a na wprost tych drzwi kibelek. niech mnie licho no cud jak dla mnie to ogrom stresu. Pokoj bez okien nie nie. Choc raz zgodzilismy sie na pokoj dla palacych koszmar, bylo to dawno temu.

    Polubione przez 1 osoba

  3. Pingback: Kolejny weekend w Londynie – Dublinia pisze

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.