Romantyczna Irlandia na Dzień Zakochanych

Podobno Irlandczycy nie są specjalnie romantyczni, choć na przykład C. jest, co mnie trochę zawsze śmieszy, bo ja jestem przeciwieństwem romantyczki. Ogólnie jednak jak się mówi o miłości, romantycznej zwłaszcza, to raczej na myśl przychodzi Romeo i Julia, Abelard i Heloiza czy Karenina i Wroński. Dlatego na Walentynki to się jedzie na weekend do Paryża, Werony czy Wenecji, a nie do Dublina 😉 Ale już raz w TYM wpisie przekonywałam Was, że można i tu wykrzesać coś na święto miłości, a teraz też udowodnię, że nie samym Guinessem Irlandczyk żyje 😉

Zacznijmy od tego, że patron zakochanych, a więc Święty Walenty, pochowany jest właśnie w Dublinie w kościele Karmelitów Whitefriar Church. Święty został zabity w Rzymie, 14-go lutego 278 roku naszej ery, ponoć za to, że wbrew zakazowi cesarza udzielał ślubów. Pochowano go na miejscu, ale w 1836 roku irlandzki ksiądz poprosił ówczesnego papieża o niezwykły dar dla narodu irlandzkiego, a mianowicie szczątki Walentego. Nieszczęśnika więc odkopano (a raczej to, co z niego zostało) i pochowano w Dublinie. Dość niezwykła to była prośba, przyznajcie. Teraz grób cieszy się niesłabnącym powodzeniem wśród par, a zaproszona tam przez partnera kobieta może spodziewać się, że ów rzuci się na kolana i oświadczy.

Inny święty, Patryk, patron Irlandii, wprowadził natomiast specjalne prawo dla kobiet, które nie mogły doczekać się zaręczyn. W rok przestępny, 29 lutego, mogły się oświadczyć wybrankowi, a jeśli ten odmówił, musiał zapłacić karę. Może oglądaliście film Leap Year którego akcja zaczęła się właśnie od tej tradycji, kiedy to zdesperowana Amy Adams goniła swego amerykańskiego chłopaka po naszym kraju.

O romantyźmie moich przybranych krajanów niech świadczy popularność festiwalu swatów w Lisdoonvarnie, gdzie sama byłam. Teraz to bardziej zabawa, choć oficjalni swaci nadal działają i każdego roku jakieś pary poznają się właśnie tam. Dawno temu jednak, bez tindera i innych nowoczesnych udogodnień, często wzięcie udziału w tym wydarzeniu było jedyną okazją do poznania konkretnego kawalera czy panny, a do Lisdoonvarny zjeżdżała cała Irlandia.

Kolejną romantyczną opowieścią jest ta o wielkiej miłości rzemieślnika-jubilera Richarda Joyce’a, który w okolicy roku 1675 został porwany przez algierskich korsarzy podczas podróży do Indii. Sprzedany w niewolę, myślał tylko o swej ukochanej pozostawionej w Galway, która oczywiście nie miała o niczym pojęcia. Tęskniąc za nią, zaprojektował i wykonał pierścień symbolizujący przyjaźń, miłość i lojalność. Po 14 latach Richardowi udało się wrócić do kraju, nie mając żadnej nadziei na to że kobieta nadal jest wolna. Czekała go jednak niespodzianka – ukochana nie wyszła za mąż i wciąż na niego czekała. Ładna historia, prawda? Pierścionki Claddagh są typowym prezentem dla partnerki, też posiadam.

Nie mamy co prawda Romea i Julii, ale mamy Josepha Plunketta i Grace Gifford. Oboje byli bojownikami o niepodległość Irlandii i bardzo w sobie zakochani, mieli się pobrać 23go kwietnia 1916 roku. W międzyczasie wybuchło powstanie – Easter Rising – więc z planów nic nie wyszło, a Joseph wylądował w więzieniu i został skazany na śmierć przez Anglików. Egzekucja miała się odbyć 4go Maja, a dzień wcześniej Grace zjawiła się w więzieniu i otoczona przez strażników, którzy jednocześnie trzymali ich na muszkach karabinów i byli świadkami, wzięli ślub. Po śmierci meża Grace wciąż brała udział w walkach, też została zamknięta w więzieniu ale przeżyła. Nigdy nie wyszła za mąż po raz drugi.

Na koniec wspomnę o ukochanym obrazie wszystkich Irlandczyków, który w każde Walentynki jest pokazywany w Galerii Narodowej podczas specjalnych, wyznaczonych do tego godzin. Też zdarzało się, że był on świadkiem zaręczyn. Byłam, widziałam i mam repodukcję na ścianie w sypialni. To „The meeting on the Turret stairs” autorstwa Frederica Williama Burtona. Jest namalowany akwarelami, choć sprawia wrażenie, jakby to były farny olejne. Malarz tworzył go specjalną techniką, którą udoskonalił podczas malowania miniatur. Zainspirowała go duńska legenda o księżniczce Hellelil, która zakochała się z wzajemnością w swoim „ochroniarzu” księciu Hildebrandzie. Ojciec dziewczyny nie był tym zachwycony i nasłał na rycerza swoich siedmiu synów, którzy mieli się na niego zasadzić i zabić. Dziewczyna dowiedziała się o tym haniebnym planie i ostrzegła ukochanego. Oczywiście wiedzieli, że sprawa dobrze się nie skończy. Obraz pokazuje moment, kiedy kochankowie żegnają się przelotnie na schodach. Oboje wiedzą, że rycerz idzie na pewną śmierć. Hildebrand walczył dzielnie i zabił sześciu braci, oszczędzając ostatniego na prośbę Hellelil. Zmarł jednak na skutek odniesionych ran, a księżniczka została przez wrednego braciszka zamknięta w lochu, gdzie też szybko wyzionęła ducha. Smutna opowieść, ale obraz przepiękny.

8 uwag do wpisu “Romantyczna Irlandia na Dzień Zakochanych

  1. Oczywiście mam tez pierścionek Claddagh, kupiony w Galway, razem z kolczykami-konieczynkmi:)
    Obraz piekny, fakt, choć historia smutna.
    Film też widziałam i dowiedziałam sie wtedy o tej tradycji;)
    A teraz właśnie czytam Twoja książkę, jestem w połowie:)

    Polubione przez 1 osoba

  2. Dammar

    W ubieglym roku w Droghedzie byl konkurs, dziewczyna miala oswiadczyc sie swojemu wybrankowi na moscie a ta ktora zrobila to najpiekniej, wygrywala weekend w hotelu z romantyczna kolacja i szampanem, oczywiscie dla siebie i dla wybranka. Ta tradycja widocznie nadal jest kultywowana.

    Polubione przez 1 osoba

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.