Przy okazji wpisu o oryginalnych festiwalach i imprezach w Irlandii wspomniałam o Matchmaking Festival czyli festiwalu Swatania odbywającym się od 160 lat w Lisdoonvarnie. Lisdoonvarna to miasto w hrabstwie Clare, niedaleko od klifów Moheru. Najpierw zasłynęło z uzdrawiających wód i stało się modnym spa, a potem któs zauważył że z powodu wielu przyjezdnych i napływu panien z okolicy, możnaby to wykorzystać i cały miesiąc wrzesień – po zbiorach -poświęcić na swatanie. Swatanie to nie jest łatwa sprawa – zajmowali się nim w Irlandii wyłacznie mężczyźni i ten fach przechodził z pokolenia na pokolenie.
Obecny swat urzędujący w mieście nazywa się Willie Daly i jak jego ojciec, dziad i pradziad zajmuje się zawodowo kojarzeniem par w tradycyjny sposób – żadne tam internety. Willie nie rozstaje się ze 150-letnią księgą gdzie zapisane są wszystkie „profile” klientów oraz pary jakie połączył on sam i jego przodkowie. Podobno dotknięcie owej księgi spowoduje że najpóźniej do 6 miesięcy macający delikwent stanie przy ołtarzu…
Co roku do Lisdoonvarny zmierza około 80.000 osób – niektóre rzeczywiście po miłość ale większość po tzw craic czyli dobrą zabawę i humor. Wyobrażałam sobie dobrą muzykę w pubach, kiermasze, parady itp. Ponieważ rok w rok czaiłam się na zarezerwowanie miejsca już nie tyle w samym miasteczku ale nawet i w okolicy, co praktycznie było nieosiągalne, ucieszyłam się kiedy w końcu znalazłam B&B zaledwie 4 min jazdy od miasta i za jedyne 80 euro za osobę na dwa dni.
Moja koleżanka nie tylko blogowa Dita przyjechała na te okazję z Chester i w piątek wieczorem znalazłyśmy się w Lisoonvarnie. Wiadomo, trzeba było od razu uderzyć do tych pubów gdzie zabawa miała być przednia. Już przy wjeździe do miasta z każdej strony witał nas wielki bilboard z Willie’m Daly który wygląda jak nawiedzony amerykański pastor. Domy, sklepy i puby przyozdobiono sercami, amorkami, strzałami i co tam jeszcze kojarzy się z miłością jak z komedii romantycznej…Było podejrzanie pusto wkoło więc weszłyśmy do najsłynniejszego pubu o nazwie The Matchmaker Pub który w porze festiwalu służy za biuro swata. Już go tam nie było za to przywitał nas taki widok: brudne stoły zapełnione nieusuniętymi szklankami niedopitego guinessa, banda podstarzałych i bardzo nieatrakcyjnych panów okupujących bar i kilka par tańczących do muzyki country granej z playbacku i piosenek śpiewanych przez jednosobowy zespół. A głośna ta muzyka że trzeba krzyczeć by się usłyszeć.
Poszłyśmy zatem do Ritza (nazywa sie Ritz ale to nie ten Ritz) gdzie było tak samo. Jakoś tak smutno i żałośnie, z tymi podstarzałymi panami uderzającymi na nas z każdej strony, kiczowaty „zespół” i playback, pary tańczące nie do rytmu, gołe stoły i walające się niedopite pinty.
Trochę mi to przypominało sanatoria i potańcówki dla rekonwalescentów i urlopowiczów, ale nie takie o których Młynarski śpiewał, że jesteśmy na wczasach w tych góralskich lasach, bo tam to porządny zespół grał, basista się kochał w Krysi i jakaś drama była i elegancja, ale bardziej: W Ciechocinku tam gdzie dom zdrojowy Maxi Kaz rusza na łowy… Średnia wieku była tak wysoka że czułyśmy się jak nastolatki, a kiedy nazajutrz gdzieś w terenie ujrzałyśmy kilkoro facetów w wieku 28-30 lat wysiadajacych z samochodu by zrobić zdjęcia, obie krzyknęłyśmy z ekscytacji i niedowierzania 😉
No nic, tak czy siak weekend był udany bo pojeździłyśmy po okolicy, obkupiłyśmy się w piękne Arany (swetry z wysp Aran) pogadałyśmy z lokalnymi sprzedawcami i artystami, zajrzałyśmy do wytwórni najlepszego w Irlandii a może i świecie wędzonego łososia. Bardzo fajna była krótka wycieczka do jaskini Aillwee gdzie zabawny pan przewodnik rzucał „feckami” oraz pokaz lotów ptaków drapieżnych. Jadłyśmy też bardzo dobry obiad w słynnej na wybrzeżu restauracji Monks on the pier w Ballyvaughan a przemiły wieczór spędziłyśmy w pubie Fitzpatrick w Doolin, gdzie w przesympatycznej atmosferze wypiłyśmy kilka Bailey’s coffee a muzycy zagrali nam Galway Girl.
Jeśli interesują Was takie klimaty to zobaczcie film The Matchmaker (Swaty) z 1997 roku. A gdybyście szukali B&B w okolicy to polecam Slieve Elva. prowadzony przez parę Belgów którzy osiedlili się w Irlandii. Podają takie śniadnia że tylko z tego powodu warto tam przenocować: własnej roboty jogurty, chleby, dżemy, świetne sery, belgijskie naleśniki i jak ktoś lubi : full irish breakfast.

Muszę to zobaczyć… Chociaż, czy aby na pewno chce znów się czuć jak nastolatka…? To może „pomyślę o tym jutro” 😆
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Poczuc jak nastolatka w sensie wieku;)
PolubieniePolubienie
Jedziemy za rok ? 😀
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Jak tylko chcesz;)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
A ja zainteresowałam się tymi swetrami, coś czuję, że to coś dla mnie. Pokażesz fotkę?
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Postaram sie znalezc zdjecia online tych konkretnych ktore kupilysmy albo podobnych I wrzuce linka:)
PolubieniePolubienie
Marysia, to jest moj: https://arancrafts.com/en/all-ladies/100-1779-double-collar-coat-x4263.html#/24-size-s/340-colour_box-wine
Dity swetra nie moglam znalezc ale mniej wiecej taki i szary https://arancrafts.com/en/super-soft-merino-wool/176-3437-super-soft-funnel-neck-sweater-cr4690.html#/24-size-s/364-colour_box-thundra
PolubieniePolubienie
No niezłe przeżycie w tym Lisdoonvarny 🙂 Ciekawa jestem, czy oni ograniczają się do swatania tylko miejscowych czy także obcokrajowców?;-))
Nie że ja, bo ja mam chopa, ale mam kilka samotnych koleżanek. 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Uwierz mi nie chcesz kolezanek swatac z tamtymi miejscowymi… 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ha ha, no wierzę na słowo:))
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Slyszalam o tych swetrach. Film mam na liscie do obejrzenia.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Film stary ale mam do niego sentyment. Nie krecono go w Lisdoonvarnie
PolubieniePolubienie
Uwielbiam na takie swetry patrzec, sama nosic nie moge, bo jestem uczulona na welne:/
Film przy okazji obejrze, ale na impreze sie raczej nie wybiore;)
Najwazniejsze, ze dobrze sie bawilyscie:)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ja tez noe moge zwyklej welny ale to jest welna z hiszpanskich owiec, nazywa sie merino, jest bardzo delikatna I nie drapie.
PolubieniePolubienie
Merino tak, to jest gladka struktura, tez nie bezposrednio na gole cialo, ale moze byc. I kaszmir:)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Pingback: Romantyczna Irlandia na Dzień Zakochanych – Dublinia pisze