Dostałam maila od czytelniczki że piszę dużo o Irlandii a mało o Irlandczykach – co o nich myślę? Akurat tak się złożyło że pod jakimś postem na facebooku przeczytałam komentarz że przecież Irlandczycy są zagorzałymi katolikami (nie ważne czego dotyczyła dyskusja) a potem przypomniałam sobie jak moja mama pytała mnie kiedyś czy rzeczywiście co drugi Irlandczyk jest rudy.
Niespecjalnie lubię się rozwodzić się na temat narodowości czy grup społecznych bo zawsze będzie to generalizowanie oraz spojrzenie subiektywne – przecież nie robię żadnych badań na te tematy i mogę się wypowiadać tylko na podstawie własnych obserwacji. Weźcie to pod uwagę czytając dalszy ciąg.

Sláinte – na zdrowie 😉
Irlandczycy. Nie, nie co drugi ma na imię Paddy i rudowłosi nie są tu tak wszechobecni. Wg internetu 46% posiada gen rudych włosów, ale 14% istotnie ma włosy rude. Moi przybrani pobratymcy nie uchodzą za naród szczególnie urodziwy, za to prawie każdy potrafi śpiewać (potwierdzam). Mają duże poczucie humoru i ogólnie są bardzo wyluzowani. I są przyjaźnie nastawieni do wszystkich. Teraz już się do tego przyzwyczaiłam ale tylko Irlandczyk przeprosi cię jak go potrącisz. Mijając obce osoby na spacerze spodziewaj się pozdrowienia a czasem i zamienienia kilku słów zazwyczaj na temat pogody. Jeśli w barze zagadają cię jacyś panowie, nie trzeba od razu uciekać ani tłumaczyć się że się jest zajętą – w barze lokalsi lubią sobie pogadać z nieznajomymi i nie musi to mieć żadnego podtekstu flirciarskiego. Nie narzekają na wszystko i nie zazdroszczą każdemu któremu się lepiej powodzi.

Poczucie humoru nie opuszcza nawet podczas klęsk żywiołowych…
Niestety prawdą jest fama o nadmiernym spożywaniu alkoholu. Irlandczycy większość weekendów spędzają na tzw sessions: piciu przez 2,3 wieczory by w poniedziałek pracować na ciężkim kacu. Najpierw pije się pre-drinks w domu, potem tankuje w pubie, potem w nocnym klubie. Kobiety, grupa wiekowa 20-30, wydają na takie weekendy kupę kasy bo wiadomo że trzeba na wyjście zrobić włosy, paznokcie, naspreyować się opalenizną w salonie, dorobić rzęsy, zakupić nową kieckę a nierzadko i buty. Do tego dochodzi koszt taksówek. Jedna z moich irlandzkich znajomych powiedziała mi że w weekend (wychodząc w piątek i w sobotę )wydaje na drinki, transport, jedzenie na mieście i oczywiście wspomniane przygotówki około 300 – 350 euro. Co tydzień. Wracając do picia zanim zacznę o wydawaniu pieniędzy – C. jako menadzer pubu w małym miasteczku często mówi że przeraża go ilość mężczyzn pijących piwo od 10 rano, cały dzień. Potem jadą samochodem do domu. Picie nie jest czymś wstydliwym – mówi się otwarcie o swoich zejściach, kacach, sessions itp. Nie pomaga zaostrzanie limitów dozwolonego alkoholu ani kar za jazdę po pijanemu, ani wzrastające ceny trunku. Sama alkohol lubię, nie upijam się nigdy, picie po to by potem zdychać albo się upodlić jest dla mnie całkowicie niezrozumiałe. A już spijanie się jak świnia na pracowym party, z kolegami czy szefem, niewyobrażalne. Ale tak tu jest i to się raczej nie zmieni.

Joga po irlandzku 😉
Irlandczyków (generalnie i nie wszyskich oczywiście) pieniądze się nie trzymają. Nie oszczędzają, żyją od wypłaty do wypłaty (mamy tu tygodniówki) i często po weekendzie nie mają nic na koncie. Dlatego taki był płacz jak zmieniły się zasady przyznawania kredytów mieszkaniowych i trzeba było mieć 10% wartości nieruchomości na depozyt. Bo jak zaoszczędzić 20.000 euro w 2 osoby w 2 lub 3 lata, no kurna jak! Moja koleżanka z pracy przyjęła z powrotem pod swój dach kilka lat temu troje dorosłych dzieci żeby nie musiały płacić za wynajem i zaoszczędziły na ten depozyt. Wprowadzili się jakieś 4 lata temu z partnerami i jak do tej pory jedna córka zdołała zaoszcźedzić choć ciężko było i rodzice dwóch stron pomogli. Pozostała dwójka i ich partnerzy dalej ściubią kasę, zarabiając znacznie więcej niż przeciętna pensja.

Jak już trafi się piękna Irlandka to tak piękna jak krystaliczna woda w brzasku poranka…Saoirse Ronan, uosobienie celtyckości
Na co jeszcze wydaje się pieniądze, oprócz picia? Wspomniałam o robieniu się na wyjścia: kobiety, te młodsze szczególnie, kupują straszne ilości ciuchów, do tego tanich które po krótkim użyciu lądują w śmieciach. Przecież wiadomo że na wyjście się nie włoży 2 razy tej samej kiecki a do „wyjścia” zalicza się wszystko: brunch z koleżankami, weekendowe wypady na miasto, randka oczywiście, kino, nawet zakupy. Córka mojej znajomej otworzyła świetnie prosperujący zakład fryzjerski otwarty tylko od czwartku do niedzieli gdzie nie robi się nic innego tylko „blow dry” (nie mylic z blow job 😉 – a więc mycie i modelowanie. Jest taki ruch że zatrudniła ostatnio 2 dodatkowe osoby. Irlandki może nie są najładniejsze naturalnie, dlatego chcą nadrobić fryzurą, makijażem,paznokciami, rzęsami na kilometr i sztuczną opalenizną.
Do tego najnowszym trendem jest operacyjne poprawianie urody. Botoks i sztuczne cycki nie są jakoś strasznie drogie i znam bardzo dużo osób które regularnie stosują wypełniacze i mają sztuczny biust, w wieku przed 30stką. To o wydatkach pań, a panowie wydają kasę na te panie bo tu ciągle panuje zwyczaj że facet płaci. Do tego panowie palą trawkę a to też kosztuje.
Narkotyki to plaga w Irlandii. Od delikatnego popalania sobie w domu jakiegoś zioła do poważnego twardego towaru. Dilera można załatwić sobie bez problemu, popytaj w pracy i ktoś się na pewno trafi.

Przeuroczy rudzielec Domhnall Gleeson
Dieta. Ponieważ chlubą Irlandi jest 100% irish beef czyli wołowina, wegetarianizm i weganizm to wciaż dla wielu nie sposoby na zdrowe odżywianie się ale coś z czego się żartuje i przewraca oczami. Ilość jedzonego junk food, mięcha, tłuszczu, cukru jest przerażająca. Jeden z menadzerów z pracy (35 lat) powiedział mi że je tylko frytki i mięso, warzywa jadł ostatni raz jakieś 10 lat temu. Irlandczycy przodują wsród najardziej otyłych na świecie. Jakoś się z tym usiłuje walczyć ale tolerancja na otyłość jest powszechna. Ostatnio sieć Pennys (znana bardziej w Europie jako Primark) wprowadziła nową rozmiarówkę żeby tych grubych nie stresować. Ja mając rozmiar S czyli small jestem więc teraz XXS (extra extra small) a pani która jest L – Large, ma teraz rozmiar S czyli small. Tak więc z jednej strony mamy kampanie rządowe propagujace diety i ruch oraz podwyżki cen produktów zawierających cukier, z drugiej całkowitą akceptację otyłości. A do tego McDonalds zaczyna dowozić żarcie do domu więc może być tylko gorzej.
Nie pomaga uwielbienie dla typowego irlandzkiego śniadania czyli jajek, bekonu, kaszanki, pomidorów i fasoli w ilości obfitej. Kiedys to miało sens jak się było rolnikiem i się po takim śniadaniu zapieprzało w pocie czoła do zachodu słońca przy orce, ale jak się idzie do biura by 8 godzin siedzieć na d.upie…Ale tam 8 godzin, w przerwie jest lunch bo o 1wszej człowiek znów głodny i musi coś wmłócić. Nic u mnie w pracy nie wzbudziło takiej sensacji w związku z moją osobą jak fakt że nie chodzę na lunch i jem sobie jogurt podczas krótkiej przerwy (nawet moje 2 rozwody).

Standardowe śniadanie
Uzębienie. Wiecie czym się różni bezdomny z Ameryki i bogacz z Irlandii? Zębami. Bezdomny z Ameryki ma zęby w dużo lepszym stanie. To nie jest tylko irlandzki problem ale też brytyjski. Standardy dotyczące uzębienia są niskie i nikt się nie przejmuje estetyką. I nie mówię tu o osobach które są tak biedne że ich nie stać na dentystę, ale o dziennikarzach z TV czy politykach. Popatrzcie jakie zęby ma Jeremy Clarkson – a przecież go jak najbardziej stać na hollywood smile. Poziom stomatologii jest fatalny ale przecież wszędzie reklamują się kliniki z Węgier i innych krajów Europy gdzie za połowę tego co trzeba by wydac tu, można wrócić do domu z pięknym uzębieniem. Wielką furorę robi jednak produkt Theeth Whitening Fairies czyli nakładki na zęby. Po co dbać o nie skoro wystarczy przykryć jak się gdzieś wychodzi…
Podroże i urlopy. Przeciętny Irlandczyk bardzo słabo zna własny kraj i w niewielu miejscach był. Przeważnie dziwią się jak wymieniam miejsca w których byłam nie raz, a oni nie zapuścili się nawet do Kilkenny, 2 godz od Dublina. Zawsze mnie to szokuje. Jeśli chodzi o typowy wypoczynek zagraniczny to preferowane kierunki to Lanzarote, Algarve i Torremolinos, gdzie jest gorąco, słonecznie i jest tani alkohol. Niewielka jest też ich wiedza o geografii Europy.

Nasz uwielbiany prezydent Michael D Higgins który wygląda jak hobbit i kocha psy
Wielki pozytyw – chyba nie ma w Europie innego kraju którego społeczeństwo tak szybko odeszło od hardcorowego katolicyzmu i zacofania, przekształcając się w naród otwarty, tolerancyjny, legalizując jednopłciowe małżeństwa i aborcję oraz głosując za wykreśleniem z konstytucji zapisu o karach za bluźnierstwo. Nie sądzę by przyczynił się do tego upadek wiary bo ludzie wciąż wierzą w siłe wyższą, ale odrzucenie autorytetu Kościoła i księży. Przyczyniły się do tego liczne skandale z udziałem kleru – molestowanie dzieci, pralnie Magdalenek, masowe groby nieślubnych dzieci itp.
I jeszcze na koniec ciekawostka – wielu Irlandczynków chętnie wybiera na żony czy partnerki kobiety innych narodowości, natomiast rzadkością jest Irlandka mająca obcokrajowca za partnera/męża.

Radość po ogłoszeniu wyników referendum w sprawie aborcji
PS Zdjęcia znalezione w internecie
Pingback: Irish Mammy czyli Dzień Matki w Irlandii – Dublinia pisze