Mając lat mnie więcej 10 przeczytałam książkę Zbigniewa Nienackiego „Pan Samochodzik i Templariusze” i tak stałam się wielbicielką tego polskiego „Indiany Jonesa„, pracownika ministerstwa kultury i sztuki, detektywa amatora, właściciela dziwacznego auta. Wyglądający jak wykonany na lekcjach ZPT pojazd krył w sobie silnik Ferrari 410 i zasuwał po drogach aż miło, a do tego pływał po wodzie jak amfibia. Poznałam potem i inne powieści z tym samym bohaterem ale jednak tylko tę o Templariuszach pamiętałam dokładnie, pewnie dlatego że kilkakrotnie widziałam też i film nakręcony na jej podstawie. Ponieważ dzięki Legimi zaczęłam słuchać książek jadąc samochodem, natknąwszy się w katalogu na Samochodziki od razu załadowałam wszystkie. Myślałam że książki które powstały w latach 1964-85 i do tego dla młodzieży, zestarzały się i szybko się znudzę, ale wręcz przeciwnie – akcja wciąga, zagadki są inteligentne, humor przedni a postaci interesujące i wielowymiarowe.

Stanisław Mikulski jako Pan Samochodzik
Dodatkowym bonusem dla osoby w moim wieku jest fakt że tłem książek są czasy które doskonale pamiętam, a które są tak mi teraz dalekie jak historia starożytna. Przewijają się w tle i NRD i Niemcy Zachodnie i Czechosłowacja, wkładki paszportowe, milicja i ORMO. Czyli swiat którego już nie ma. Kobiety są wciąż postrzegane jako boginie domowe i nie raz traktowane są z pobłażaniem, choć trzeba przyznać że niektóre wykazują się dużą inteligencją i postrafią wystrychnąć na dudka niejednego faceta.
Dużym plusem jest też sprytne przekazywanie wiedzy historycznej – będąc dzieckiem naprawdę dużo przyswoiłam sobie faktów historycznych z tej serii, więcej niż z lekcji w szkole. I to po „Tajemnicy tajemnic” pierwszy raz postanowiłam kiedyś pojechać do pięknie opisanej Pragi. I ta właśnie seria rozbudziła we mnie pragnienie podróżowania i zwiedzania zabytków, a także poznawania związanych z nimi historii.
Sam Pan Samochodzik czyli Pan Tomasz budzi we mnie teraz trochę sprzeczne uczucia. Bo po latach, kiedy już przestałam go utożsamiać z męskim Stanisławem Mikulskim z wersji fimowej to pomyślałam że to trochę taki dziwak samotnik, oddany swej pracy i świetnie przystosowany do ówczesnej sytuacji politycznej, czasem dość nadęty, pewnie nieatrakcyjny. Już nie wspomnę że obecnie samotny pan po trzydziestce spędzający czas z trzema młodziutkimi harcerzami, nawet zabierający ich na wakacje na wspólne spanie pod namiotem to się BARDZO źle kojarzy…Pan Tomasz czasem trochę truje i bywa irytujący, kiedyś tego niedostrzegałam. Ale wybaczam bo to w końcu mój książkowy „crush” z dzieciństwa 😉
Myślałam że nikt już Samochodzików nie czytuje ale weszłam na opinie na Lubimy Czytać i okazuje się że byłam w błędzie…wiele osób w moim wieku powraca do cyklu ale też seria ma sporo nowych cztelników którzy zapewne podpytują rodziców co to było to ORMO 😉 Czyli jednak dobra przygodowa literatura się nie starzeje. Ku swojemu zdumieniu odkryłam też że jest cała masa kontynuacji przygód pana Tomasza napisana już po śmierci autora, Zbigniewa Nienackiego. Ano, warto wspomnieć o tym pisarzu którego inna powieść, zdecydowanie nie dla młodzieży, przyniosła mu popularność – mam na myśli oczywiście „Raz w roku w Skiroławkach„. Każdy szanujący się uczeń w moim liceum Skiroławki przemycał nie wiadomo skąd i czytał, więc ja też. Pamiętam że powieść niespecjalnie mi się spodobała – może warto ją teraz przeczytać ponownie?
Słuchając Samochodzików przypomniała mi się inna książka którą jako nastolatka czytałam i bardzo lubiłam, „Piraci z Wysp Śpiewających„, też o samotnym mężczyźnie z dziwnym samochodem, podróżującym z nastoletnim siostrzeńcem po Jugosławii. Czyżbym miała wtedy pociąg do takich typów… 😉
Pingback: Sienkiewicz wielkim rasistą był – Dublinia pisze