Zeby nie bylo ze w wolnym czasie to tylko seks i fitness. Nie nie. Czytam, ogladam, ukulturniam sie. Tylko na nic az tak ciekawego zeby mozna opisac ani az tak kiepskiego zeby zjechac sie nie natykalam.

Moge tylko wspomniec o Gottlandzie jesli chodzi o ksiazki – kupilam to zaraz po fascynacji Praga. Nie wiem czy ktos pamieta ze Mariusz Szczygiel prowadzil kiedys talk show i musze stwierdzic ze tak samo pisze jak i rozmawia z ludzmi: prosto, dociekliwie i klarownie. Kawalek dobrej prozy pozwalajacej wniknac w glab historii naszych sasiadow – wlasciwie to juz nie moich bo moimi sa teraz Anglicy 😉

Filmy – sama przewidywalna papka ktora sie dobrze trawi podczas cwiczen. Warto jedynie wspomniec o „Larry Crowne” z Tomem Hanksem i Julia Roberts – nie zeby cos wybitnego, wrecz przeciwnie, taka sobie naiwna historyjka, ale z moim ulubionym przeslaniem: nie ma tego zlego co by na dobre nie wyszlo, tylko trzeba myslec pozytywnie i nie truc dupy jak to ladnie opisala blogerka Jana tu.

Wiadomo tez ze jak sie chce zobaczyc cos swiezego to tylko NIEamerkanskie kino, ot np francuskie. Taki film Ozona Potiche z Catherine Deneuve np. Akcja toczy sie w latach siedemdziesiatych i film sprawia wrazenie nakreconego w tamtym okresie. Przeslanie z myszka – kobiety tez moga cos osiagnac oprocz bycia kurami domowymi – ale oglada sie fajnie. Bo pani Pujol skrywa niezlego diabelka pod skora co mi sie bardzo podoba, i obsada jest swietna i zakonczenie niespodziewane.

Ale tak naprawde to polecam „Les Femmes du 6ème étage” – Kobiety z 6go pietra, chyba wlasnie leci w polskich kinach. To uroczy film ktorego akcja dzieje sie w Paryzu w latach 60-tych. Bohaterem jest makler gieldowy w srednim wieku, wlasciciel kamienicy, prowadzacy dosc nudne i uporzadkowane zycie z zimna jak ryba zona ktora spedza dnie na wizytach o fryzjera i graniu z kolezankami w brydza (kiedy syn orzeka ze chce zostac ginekologiem, ona sie krzywi i mowi: alez to obrzydliwe, caly dzien z glowa miedzy kobiecymi nogami 😉

Tenze pan odkrywa iz na 6tym pietrze w jego kamienicy zyja zywiolowe Hiszpanki pracujace jako pomoce domowe u okolicznych rodzin. Jedna z nich, piekna Maria, jest jego gosposia. Nie chce wiecej zdradzac bo polecam goraco, oglada sie przyjemnie i z usmiechem, i ten usmiech pozostaje dlugo na twarzy po zakonczeniu seansu.

A tak poza tym to bylam dzis na zakupach i udalo mi sie kupic czesc prezentow (w tym pare dla siebie samej w Ann Summers) i bylam zauroczona atmosfera w miescie. Owszem moze i jest wiekszy tlum niz zwykle, ale kazdy sie usmiecha, przeprasza jak niechcacy potraci, ludzie podspiewuja pod nosem, naprawde. Na poczcie kupowalam znaczki i z tylu dwoch pracownikow wkladalo listy do worka i spiewalo „Let it snow”.I te ozdoby wszedzie, i mikolaje 🙂 Lubie.

W moim ukochanym Jogen Fruz specjalny sezonowy gingerbread joghurt – O MY GOD… niebo w gebie.

A podczas zakupow przypomnial mi sie drugi po kremie Nivea sposob na piekna skore bez zmarszczek ktory stosowalam dlugo i potem zapomnialam – oliwa z oliwek. Taka najlepszej jakosci wloska, prosto na skore do wcierania. Polecila mi to wieki temu pani dermatolog, ta sama ktora sie obkladala plastrami sloniny. O sloninie to nie moge nic powiedziec bo jednak na to sie nie odwazylam ze wzgledu na to ze mialam koty i nie chcialam zeby sie potem mi rzucaly na twarz 😉 albo sikorki haha. ALe oliwa z oliwek dziala, oj dziala. A przypomnialo mi sie dzis jak przechodzilam kolo sklepu wloskiego i od razu kupilam butelke.

No to juz na sam koniec Wam zdradze ze Dublinia sie nauczyla robic rewelacyjne scrambled eggs ze smoked salmon (czy to bedzie jajecznica z wedzonym lososiem?) na toscie. Nauczyla sie obserwujac Ciacho i teraz sobie sama od czasu do czasu robi. A to oznacza ze w lodowce oprocz wina i jablek pojawily sie i inne produkty, co musialo lodowke bardzo zdziwic…