Średniowieczne #metoo czyli Ostatni Pojedynek (Last Duel)

Film Last Duel miał dość kiepskie recenzje, dlatego ominęłam go, kiedy pojawił się w kinie. Na szczęście poleciła mi go koleżanka, zobaczyłam w streamingu i zaczęłam się od razu zastanawiać, skąd te złe recenzje się wzięły. Jeden z youtuberów, którego śledzę, nie mógł przekonać się do formy filmu, czyli do czterech części, z których trzy to ta sama sytuacja widziana oczami trzech głównych postaci. Według niego nie było większych różnic między każdą z nich, więc poczuł się znużony oglądaniem tego samego. Nie wiem, jak to możliwie, by w ten sposób to odebrać, bo dla mnie różnice, choć subtelnie przedstawione, miały ogromny wpływ na zrozumienie i filmu, i jego bohaterów.

Historia ostatniego pojedynku we Francji jest prawdziwa. W 1386 roku rycerz Jean de Carrouges oskarżył szlachcica Jacques’a le Gris o gwałt na żonie, Marguerite de Carrouges (z domu de Thibouville). Jean i Jacques, kiedyś przyjaciele, od dawna mieli z sobą na pieńku. Jean sądził się z Jacques’ iem (nieskutecznie) o ziemię, która teoretycznie należała się jego żonie jako wiano. Jacques dostał ją dzięki byciu ulubieńcem i kumplem do picia i zabawy dla ich zwierzchnika, hrabiego Pierre’a d’Alençon. De Carrouges wiedział, że jeśli ponownie wystąpi przeciw Le Gris, ten znów się wywinie. Postanowił więc zaapelować do króla o znany z Gry o Tron „trial by combat” czyli pojedynek, którego zwycięzca wygra też sprawę. Pojedynki były już wtedy bardzo rzadkie, więc ten stał się szeroko omawianym wydarzeniem, a na oglądanie go zjawiły się tłumy.

Zabieg, o którym wspomniałam na początku, uświadamia nam przede wszystkim, jak postrzegane były wówczas kobiety i jak niewielkie znaczenie miały ich problemy. Jean wydaje się sobie być wspaniałym mężem, który wyświadczył zaszczyt Marguerite żeniąc się z nią. Dziewczyna była córką człowieka, który współpracował z Anglikami przeciw Francuzom, miał więc etykietkę zdrajcy. W swych oczach jest świetnym wojakiem, niedocenianym przez towarzyszy, wykpionym przez Jacques’a. Tymczasem patrząc na sprawę oczyma Le Gris, De Carrouges to nieokrzesany gbur, który na polu walki był co prawda dzielny, ale zbyt porywczy i nie myślący logicznie. Spór o ziemię też wydaje się nie być tak oczywisty, a Le Gris raczej stara się o utrzymanie dobrych kontaktów z dawnym przyjacielem, mimo iż ten ma do niego wciąż urazę. Kiedy Le Gris poznaje Marguerite, jest pod dużym wrażeniem jej urody i inteligencji. Jest mu żal kobiety, która musiała związać się z niepiśmiennym bucem bez żadnych manier. Ponieważ sam jest mającym powodzenie kobieciarzem, wydaje się mu, że pani de Carrouges z nim flirtuje a może i zaczyna żywić do niego jakieś uczucia.

Pewnego dnia Marguerite zostaje w domu sama, o czym dowiaduje się w jakiś sposób Le Gris. Podstępem dostaje się do środka i wyznaje kobiecie miłość. To, że Marguerite jest przestraszona, odbiera jako typową dla bogobojnych pań pozę, że trzeba się opierać, by on nie pomyślał, że jest łatwa. Podąża za nią na górę do sypialni, rzuca na łóżko i uprawia seks. Nie wydaje mu się, by był to gwałt i nie przypuszcza, by Marguerite komuś o tym powiedziała. Przecież to by tylko jej zaszkodziło, najprawdopodobniej nikt by jej nie uwierzył, a mąż w szale zazdrości mógłby ją zabić.

Zdumiewające, jak bardzo aktualna jest ta opowieść. Mężczyźni, którzy nie doceniają i nie rozumieją kobiet. Mężowie, traktujący żonę jak własność i osobnicy, którzy wykorzystują swą przewagę i władzę by ofiary napaści seksualnej przekonać do milczenia, a siebie samego, że przecież to ona prowokowała i sama tego chciała. Sędziowie i opinia publiczna, którzy potępiają i niedowierzają ofierze. Na szczęście dużo się zmieniło w przeciągu kilku lat, ale jeszcze całkiem niedawno takie przesłuchanie, jakiemu poddano Marguerite, było niesłychanie podobne do współczesnych procesów o gwałt. I teraz też jak i w XIV wieku kobiety czasem wolą ciedzieć cicho.

W rzeczywistości opinia Marguerite i jej zdanie nie liczyły się. Le Gris nie został oskarżony o gwałt, ale o zbrukanie własności innego mężczyzny. Gdyby Jean nie miał na pieńku z Le Gris to może nie doszłoby do procesu, bo kobieta nie mogła sama z siebie wystąpić przeciw mężczyźnie. Przeciwko niej zeznaje najbliższa przyjaciółka – przecież Marguerite mówiła jej, że Le Gris jest przystojny. Każdy widział, jak na niego spoglądała, kiedy mieli okazję się spotkać. Do tego, choć do tej pory bezdzietna, nagle zaszła w ciążę, której domniemanym autorem jest Le Gris, a wiadomo, że „z gwałtu ciąży nie ma”. Dla króla i zapewne wielu innych obserwatorów sprawa jest jasna – żadnego gwałtu nie było, a nawet jak był, to nie ważne, chodzi o to, że De Carrouges może się wreszcie zemścić na swym wrogu.

Na szczęście dla reżysera filmu historia widziana od strony kobiety się liczy. W części trzeciej więc mamy okazję zobaczyć całą prawdę jej oczami. Marguerite wyszła za mąż za pierwszego lepszego, którego znalazł jej ojciec. Nie mógł wybierać i przebierać z powodu swej złej sławy. Jacques nie był mężem idealnym, ale Marguerite dzielnie spełniała wszelkie obowiązki, łacznie z seksem, który wcale nie sprawiał jej przyjemności. Wiedziała, że mąż liczył zarówno na jej wiano i ziemię, jak i na potomków, więc czuła się bardzo winna, że nie dostał ani jednego, ani drugiego. Owszem, Le Gris wydał się jej przystojny. Może i pomyślała, jak jej życie mogłoby być inne z kimś, kto ją podziwia, docenia i kogo ona pragnie. Ale to, co Le Gris wydało się flirtem, było tylko uprzejmością. Podczas sceny seksu z Le Gris wreszcie widzimy jej twarz, i jest to twarz pełna bólu i upokorzenia. Dużo odwagi było w tej kobiecie, że zdecydowała się otwarcie przyznać do tego, co się stało. Tym bardziej, że mąż zareagował gniewiem, po czym wykorzystał seksualnie.

De Carrouges wygrał pojedynek i zabił Le Gris. Dużo na tym zyskał, bo oboje z żoną stali się celebrytami i oprócz pokaźnej sumy od króla, Jean otrzymał ofertę pracy w pałacu jako chevalier d’honneur i bodyguard. Doczekał się z żoną kolejnej dwójki dzieci i zmarł w jakiejś bitwie w wieku 66 lat. Co się działo z Margueritte – nie wiadomo.

Wizualnie film jest przepiękny, zwłaszcza w części ostatniej, czyli samego pojedynku. Bardzo brakowało mi francuskiego języka! Jak byłoby lepiej, gdyby to był francuski film po francusku, no ale coż. Wiadomo, że Hollywood nie lubi napisów. Jodie Comer w roli Marguerite była świetna, tak samo jak Adam Driver jako Le Gris – zadziwiająco przystojnie wyglądał. Matt Damon mógłby – moim zdaniem – być zastąpiony przez kogo bądź. Szkoda, że ten film przepadł wśród krytyków i publiczności bo naprawdę warto go zobaczyć.

4 uwagi do wpisu “Średniowieczne #metoo czyli Ostatni Pojedynek (Last Duel)

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.