Anatomy of a scandal to krótka i zwarta historia, rozpisana tylko na 6 odcinków, z których każdy – oprócz ostatniego – jest lepszy od poprzedniego i przynosi więcej okazji do przemyśleń. Do oglądania zachęciła mnie koleżanka, ale i fakt, że akcja dzieje się w Londynie i w retrospekcjach w Oxfordzie, przy miejscach, które dobrze znam. Jakoś dodaje to plusów, kiedy można rozpoznać te same podwórka, ulice i zakamarki po których się samemu (i to niedawno) chodziło. Zacznę bezspojlerowo, a potem ostrzegę przez spojlerami.
Fabuła jest prosta – główny bohater James to wpływowy i charyzmatyczny polityk, ulubieniec premiera. W pięknym domu jeszcze piękniejsza żona Sophie i dwójka dzieci, plus niania. Małżeństwo wygląda na bardzo udane i ogólnie się świetnie układa, dopóki któregoś wieczora Jamesa, oskarżonego przez podwładną o gwałt, nie zgarnie policja. Oczywiście James do niczego się nie przyznaje i jest zszokowany. Wychodzi za kaucją i kiedy dwie kobiety – obrońca i oskarżyciel – przygotowują się do sprawy, wychodzi na jaw coraz więcej szczegółów, choćby to, że na pozór idealny mąż miał z obwiniającą go kobietą półroczny, bardzo gorący i intensywny romans.
Gwałt to przestępstwo, polegające na zmuszeniu do czynności seksualnej osobę, która nie wyraża na to zgody. Słynny CONSENT czyli owo wyrażenie zgody to jest coś, nad czym się od dawna dyskutuje, zwłaszcza, gdy sprawy intymne między zainteresowanymi nie są proste w stylu: zboczeniec zaatakował obcą kobietę w lesie. Jeszcze nie tak dawno tak właśnie postrzegano gwałt, w związku z czym nie było „gwałtu małżeńskiego”. Tak jakby zgadzając się na ślub, dawało się komuś prawo do rozporządzania własnym ciałem. Czy pójście z kimś do jego mieszkania na „drinka” to zgoda? Czy pozwolenie na namiętne pocałunki i obściskiwania to zgoda na coś więcej? Oczywiście, że nie. Nawet po zakończeniu stosunku, kolejny może by gwałtem, jeśli druga osoba nie ma na to ochoty (była taka sprawa w Polsce, kiedy to jakaś prostytutka zrobiła to raz z jakimś politykiem, spała z nim potem w hotelu, w środku nocy on to zrobił drugi raz a ona oskarżyła go o gwałt. Potem wyszło na jaw, że o kasę chodziło).
Ja pamiętam czasy, kiedy klepanie kelnerki po tyłku było czymś wpisanym w jej zawód, a wkoło panowały podwójne standardy, czyli kobieta miała być tą, co to strzegła cnoty, a facet był tym, który musiał albo zasłużyć na ten seks, albo go wyżebrać. Udawanie, że się „opieram” i „nie chcę” ale może jednak, jak już on przyciśnie, to się „oddam” było na porządku dziennym. Kobieta nie powinna była specjalnie okazywać, że się jej seks podoba, bo to facet był tym „zwierzęciem z popędem” co to niczemu co się rusza nie przepuści. Kobiety „były same sobie winne” jeśli się prowokująco zachowywały. Pamiętam „nauki” z lat młodzieńczych, że jak się idzie na obiad, to on, jeśli płaci, oczekuje seksu w zamian. Jeśli z kimś pójdę po randce do jego mieszkania, do daję tym zgodę na seks. Nie pomagało, że seks by tematem tabu i dobrze, że teraz to się w szkołach młodzież o tym uczy a także o tym, czym jest zgoda na niego i czym jest szacunek dla czyjegoś ciała oraz gdzie są granice (przynajmniej w niektórych krajach).
Byłam niedawno w teatrze na nieocenionej Shirley Valentine ( a film widziałam kilkanaście razy) i tam jest taka świetna scena, która powinna być wyświetlana na lekcjach wychowania seksualnego. Otóż Shirley zostaje na wakacjach zaproszona przez dopiero co poznanego Greka na przepływkę łodzią. I ma ona taki sam jak moja 20letnia ja tok myślenia, czyli: acha, łódź. To znaczy – seks. Jak z nim popłynę, to daję mu sygnał, że jestem chętna. Wiec odmawia, a Grek na to swoim łamanym angielskim: ah, you are afraid, that I want to make fuck with you. Of course, I want to make fuck with you, you are a beautiful woman, but I am not asking you to make fuck. I am asking you to come to my boat. Boat is boat, fuck is fuck. Two different things. No i czy to nie jest proste? Drink to drink, pocałunek to pocałunek, a fuck to fuck. I trzeba sprawę stawiać jasno od początku, to nie byłoby żadnych niedomówień.
I tak naprawdę to serial jest o tym – czym jest ten słynny CONSENT i czy w konkretnym przypadku go nie było. I żeby było jasne – gwałt jest gwałtowi nierówny. Są zboczeńcy, których to rajcuje, to metoda na podporządkowanie sobie kogoś, pokazanie władzy, upokorzenie i tak dalej. I jest mi bardzo przykro, kiedy myślę o kobietach, które tego doświadczyły. Ale Anatomy of a scandal skupia się na tej bardzo płynnej granicy między ostrym numerkiem z niewypowiedzianym przyzwoleniem, a przymuszeniem bez zgody kobiety. I teraz będą spojlery, więc jeśli nie oglądaliście serialu, to wróćcie tutaj po seansie. A jak nie macie zamiaru oglądać, to proszę dalej 🙂
Nasz James nie jest taki kryształowy. Nie dość, że zdradzał swoją żonę, to jeszcze za czasów studiowania na Oxfordzie należał do bractwa podobnego do tego, które opisałam w poście TUTAJ, czyli takiego Bullington Club. Chłopcy pili, rozwalali knajpy, przepuszczali pieniądze. Jamesa cechuje arogancja, typowa dla brytyjskiej klasy wyższej, do tego studenta prestiżowej uczelni. Do tego mężczyzny przystojnego (no, akurat mnie się nie podobał), zamożnego, osiągającego sukcesy. Faceta, który wie, że jest uprzywilejowany i mu się wiele należy. Ale oskarżenie o gwałt go naprawdę szokuje, bo on wcale nie uważa, by swą byłą kochankę do czegokolwiek zmusił. I gdybym była na miejscu ławy przysięgłych, również wydałabym werdykt uniewinniający.
James i Olivia mieli romans. Ona przyznaje, że się w nim zakochała, ona jemu też nie była obojętna. Choć kochał żonę, to jednak nie mógł się oprzeć młodej, entuzjastycznej kobiecie, do tego też zafascynowanej polityką. Według tego, co wynikało z zeznań, oboje chętnie uprawiali seks w Westminster, często w sytuacji, gdzie ktoś ich mógł przyłapać. Wreszcie on zakończył romans, co ona przyjęła spokojnie, ale liczyła na kontynuację. Na jakimś spokaniu minister się wkurzył o sposób, w jaki mówiono o nim w TV, określono go bowiem słowem arogancki. Zdenerwowany ruszył do windy, a Olivia za nim. Powiedziała mu, że arogance can be attractive. Wsiadła do windy, gdzie zaczęli się całować. On się ostro zabrał rzeczy a ona powiedziała: NIE TUTAJ – NOT HERE. On według jej zeznań odparł: don’t be such a prick tease. Prick tease to określenie kobiety, która podpuszcza faceta, a jak dochodzi co do czego, to się wycofuje. On się nie wycofał, do seksu doszło, na drugi dzień ona zgłosiła gwałt.
Czy padły słowa Nie, nie chcę? Stop? Not here – nie tutaj, nie oznacza, że nie chcę, ale żeby tego nie robić w konkretnym miejscu. I nie twierdzę wcale, że Olivia chciała na Jamesie się zemścić, że była to reakcja wzgardzonej kochanki, ona być może naprawdę poczuła się przymuszona do seksu wbrew swojej woli. Choć raczej bardziej to wykorzystana (gdyby romans się odrodził, nie sądzę, by do oskarżenia doszło). A on natomiast ani by nie pomyśłał, że wcześniejszy romans, wejście do windy, pocałunki, to nie jest przyzwolenie. Boat is boat, fuck is fuck. W tym przypadku jednak to było: boat is fuck.
Ale to oczywiście nie koniec, albowiem powracamy w retrospekcjach do przeszłości Jamesa, a konkretnie jego awanturniczych działań w bractwie. Bo okazuje się – i to jest najsłabsza strona serialu – że jego oskarżycielka (choć się do tego nie przyznaje) również studiowała na Oxfordzie, gdzie znała i jego, i jego przyszłą żonę. Dziewczyna się w nim nawet podkochiwała. I oto kiedy pewnej nocy, lekko podpita, wracała z imprezy błakając się między krużgankami uniwersytetu, piękny James, wzburzony z powodu pewnego incydentu, dosłownie na nią wpadł. I wychodzi na jaw, że James ma pewien wzorzec zachowań, mianowicie kiedy jest czymś zdenerwowany, lubi sobie „ulżyć”. Dziewczę jest olśnione faktem, że James w ogóle chce z nią rozmawiać (uchodzi bowiem za szarą myszkę) a co dopiero całować. Oponuje jednak śmielszej akcji, niby odchodzi, ale jednak wraca i daje się znów obmacywać. Wtedy robi się nieciekawie, bo mężczyzna, uznając to za przyzwolenie, przyciska ją do ściany i dochodzi do szybkiego seksu. A wcześniej też padają słowa: don’t be such a prick tease.
Holly, bo tak ma na imię dziewczyna, jest oszołomiona i za bardzo nie wie, jak się zachować. James tymczasem kaja się, że gdyby wiedział, że ona jest dziewicą, to byłby łagodniejszy. Pyta, czy wszystko ok, ona potwierdza, więc on się zmywa i pewnie zapomina o całej sprawie, podczas gdy ona zostaje z nieprzepracowaną traumą, a przez to zdarzenie odchodzi z Oxfordu. I jestem pewna, że dla niego to absolutnie nie był gwałt, ale typowa sobotnia noc. Przecież dziewczyna się nie broniła, wydawała się chętna, po wszystkim potwierdziła, że jest ok. James byłby oburzony, gdyby ktoś to określił jako gwałt, choć jednocześnie po latach chyba zaczyna sobie zdawać sprawę, że to nie do końca było „ok”.
Chyba też wyrażenie: don’t be such a prick tease ma tu duże znaczenie. Holly była kobietą z czasów, kiedy panowała opinia, że „sama jesteś sobie winna” za to, jak cię facet potraktuje. Uznała, że jej zachowanie go sprowokowało i nie starała się nawet jemu pokazać, że to nie było w porządku. Olivia natomiast to kobieta z ery me too, która myśli w zupełnie inny sposób. Niestety James pozostał mentalnie w przeszłości, ale co 20 lat wcześniej mogło się wydawać „normalne” , już takie nie jest.
Nie chcę tu bronić Jamesa, aczkolwiek wydaje mi się, że nazywanie go gwałcicielem i stawianie w jednym rzędzie ze zwyrodnialcami, nie jest fair. Granica między seksem z obustronnym przyzwoleniem a seksem z domniemanym przyzwoleniem jest cienka. Znam kobiety, którym ostry numerek w krużgankach z przystojnym studentem bardzo by pasował. Natomiast co do sytuacji z Olivią, jak to ktoś powiedział, w dzisiejszych czasach gwałt jest wtedy, kiedy kobieta po fakcie zmieni zdanie. Przerysowane to jest, ale jednak się zdarza. Pewnie dlatego takie sprawy nie są czarno białe i ciężkie do osądzania.
Co do samego serialu – uważam, że końcówka była dość słaba i nierealistyczna. Natomiast cała reszta na wysokim poziomie, a jeśli chodzi o aktorstwo to bardzo wyróżnia się Sienna Miller w roli Sophie. Rupert Friend jako James chyba nie jest dobrze dobrany, bo ja za samą twarz bym go skazała (choć może o to chodziło) a grająca oskarżycielkę Michelle Dochery we wszystkim, w czym ją widziałam, ma 3 miny hrabianki z Downton Abbey. Serial jest trochę kliszowy – faceci są typowymi, testosteronowymi samcami, politycy popierają się nawzajem, kryjąc dawne grzeszki, studiowanie w Oxfordzie to rozróby i chlanie, a kobiety cierpią. Ale oglądało się dobrze.

Mnie tez sie ten typ nie podobal, natomiast uniewinnienie bylo chyba pochodna tego ze zabraklo mocnych dowodow, poza zeznaniami Olivii. Sienna Miller ‚trzyma sie’ jak my to mowimy i milo ja bylo zobaczyc po latach. Nie do konca sie zgodze ze James nie zdawal sobie sprawy ze to co robi bylo przemoca seksualna, on po prostu byl tak zachwycony sam soba ze ciezko mu bylo uwierzyc ze dziewczyny mogly jednak nie chciec fuck. A to ze zbieralo mu sie na chucie po ‚incydentach’ to tez dziwny rys osobowosci. Bardzo anti-establishment byl ten serial, choc oczywiscie takie przypadki zdarzaja sie we wszystkich partiach politycznych, nie tylko u uprzywilejowanych torysow. Teraz polecam ‚7 Seconds’, inna tematyka ale takze prowokuje do myslenia.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ja mysle, ze wlasnie nie bral tego za przemoc, bo byl taki soba zachwycony… pamietasz ten szczegol, kiedy jego kumpel student zlapal kelnerke za biust, wydaje mi sie ze jego reakcja miala pokazac, ze to nie jest ktos, komu takie zachowanie sie podoba, wrecz przeciwnie. Wiec to nie jest tak, ze molestowanie czy przemoc seksualna byla czyms, co uznawal za normalne. Sprawa z Olivia owszem, patrzac na przebieg procesu nie wygladalo na to, ze ona miala jakakolwiek szanse. Z drugiej strony jak napisalam w poscie, ona sie raczej poczula wykorzystana czy doslownie „uzyta”. Gdyby romans trwal I doszlo do tej sceny w windzie, nie bylo by zadnych oskarzen. Serial bardzo negatywnie przedstawia rzad zlozony z klas uprzywilejowanych z Oxbridge, ale serio, gdyby do wladzy dopuscic klase nizsza I robotnikow to by bylo lepiej?? Nie sadze 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Świetne piszesz recenzje, moje gratulacje!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dzieki:)
PolubieniePolubienie
Czytalam twoj wpis juz kilka dni temu ale dalas mi do myslenia.
Przypomnialam sobie to klepanie w tylek, to ze kobieta sama byla sobie winna, bo to przeciez ona prowokuje. Och, Ile do mnie wspomnien wrocilo.
Pamietam jak majac 20 pare lat dostalam prace w biurze, dzwonil wspolnik ktory mnie przyjal do drugiego wspolnika. Tamten drugi zapytal jak wygladam, a ten odpowiedzial czarna, aksamitnym glosem. Mialam wtedy czarne wlosy farbowane. Po skonczonej rozmowie zauwazyl moja mine I spytal czy mi cos nie pasuje. Nie pojawilam sie tam wiecej. Inna rozmowa o prace przez telefon, pytanie jak dlugie mam paznokcie.
Niby swiat sie zmienia, ale pewne przekonania dalej sa.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Wydaje mi sie, ze ludzie sie specjalnie nie zmieniaja, ale musza sie dostosowac do swiata, w ktorym zyja. A jak dochodzi do sytuacji ekstremalnych czyli np wojny, kiedy pewne rzeczy ujda na sucho, to wylazi prawda o naturze czlowieka na wierzch.
PolubieniePolubienie