Książka o powyższym tytule, autorstwa Allison Pearson, nie jest nowa, bo opublikowano ją w 2002 roku. Mam nadzieję, że od prawie dwóch dekad coś się jednak zmieniło w opisywanych przez autorkę sytuacjach, a może jestem jednak zbyt optymistyczna? Zarówno powieść, jak i zrobiony na jej podstawie film z Sarah Jessica Parker w roli głównej (premiera 2011 rok) nie mają jakichś super dobrych recenzji. Co do filmu – całkowiecie się zgadzam. Dość gorzką powieść obyczajową o poważnych problemach z seksismem w pracy i pogodzeniem kariery z byciem matką, zamieniono w komedię z zupełnie innym zakończeniem. Książkę zaszufladkowano pod hasłem: zabawna/obyczajowa/dla kobiet. Tymczasem fakt, że bohaterka/narratorka ma poczucie humoru opowiadając nam o swoim życiu, wcale nie czyni go zabawnym. Bo życie pełnoetatowej mamy maluchów a jednocześnie pełnoetatowej maklerki/doradcy inwestycyjnego w londyńskim city – to aż dwa pełne etaty. I jak się okazuje, nie da się być świetną w obu naraz.
Robiąc ostatnio HR Management Diploma mieliśmy zajęcia o tzw wage gap i szklanym suficie. Wage gap – czyli coś w stylu różnicy w wynagrodzeniu, przepaści nawet, często jest mylone z nierówością płac zależnie od płci. Tymczasem to drugie określenie dotyczy tego, że zatrudnieni na tym samym stanowisku kobieta i mężczyzna, wykonujący tę samą pracę i mający podobne predyspozyje, nie otrzymują takiego samego wynagrodzenia. Nie wiem jak w Polsce, ale w Irlandii to się raczej nie zdarza. Tymczasem wage gap odnosi się do tego, że kobiety ogólnie zarabiają mniej niż mężczyźni, bo z reguły wykonują gorzej płatne prace. No wiecie, że jest bardzo niewiele kobiet na wysokich stanowiskach menadżerskich, a sporo na kasie w Lidlu. Pisałam o tym pracę i okazało się to ciekawym doświadczeniem.
Książka Allison Pearson jest interesującym spojrzeniem na taką właśnie sytuację. Kate jest doradcą inwestycyjnym w City, w środowisku zdominowanym przez facetów. Sportretowani faceci – koledzy czy przełożeni Kate – są z reguły szowinistycznymi świniami (nie obrażając świń) i niechętnym okiem patrzą na obecność kobiet w ich maskulinistycznym światku. Wiadomo, że jak się obraca cudzymi milionami, to się nie pracuje 9-5 i się jest na wysokich obrotach, a Kate dodatkowo lata w te i wewte za granicę, głównie do Ameryki. Nie bardzo podoba się to jej mężowi Richardowi, a już na pewno jej teściowej, która usłyszawszy o tym, że Kate nie będzie w domu przez cały weekend, mówi: no ale kto się zajmie Richardem? Richard się sobą zajmie? – odpowiada nieśmiało Kate. Do tego są dzieci – roczny syn i kilkuletnia córka, już na tyle duża, by boczyć się na ciągle nieobecną mamusię.
Kate uwielbia swoją pracę, ale jednocześnie chce także być perfekcyjną mamą. I nie chce być gorsza niż inne matki, albo te niepracujące albo te półetatowe. Te kobiety – zwane przez bohaterkę mamafią – są oceniającymi i dogryzającymi małpami (nie obrażając małp). W ich oczach pracująca matka jest matką wyrodną. Kate stara się więc udowodnić wszystkim, że także potrafi piec ciasta na szkolne konkursy, choć z braku czasu kupuje je w sklepie i „przerabia” by wyglądały na domowe. Współpracownicy natomiast, jako mężczyźni, nie tolerowaliby żadnych ustępstw z tytułu bycia matką. Wiadomo, że oni nie muszą odprowadzać dzieci do szkoły ani siedzieć z nimi, kiedy są chore. Od tego są ich żony. Kobieta balansuje więc między domem, dziećmi i pracą, kompletnie zaniedbując męża, z którym seks byłby tylko czymś zabierającym cenny czas. Lepiej więc być w łazience tak dlugo, aż on uśnie, bo wtedy nie trzeba uprawiać seksu, a w związku z tym brać rano prysznica czyli oszczędza się czas.
W swoim eseju na temat pay gap wcale nie oskarżałam paskudnych facetów ani paskudnych pracodawców. Niestety, jakkolwiek jestem za work/life balance, tak rozumiem, że pewne profesje są bardziej wymgające jak inne, a co za tym idzie zarabia się tam dużo więcej. Im bardziej się idzie w górę, tym więcej jest poświęconego czasu i stresu. Jako bezdzietna kobieta, gdybym pracowała z Kate, też wymagałabym od niej tego samego, czego od siebie. To, że ktoś ma dzieci, nie znaczy, że się mu idzie na rękę kosztem innych. Ale dlaczego tylko Kate jest tą, która przerabia ciasteczka na szkolny festyn? Dlaczego to ona robi listy co kupić dzieciom na urodziny i co popłacić czy pozałatwiać? Czemu nie mąż, się pytam, który zarabia dużo mniej i ma więcej czasu, bo choć jest architektem, to głównie „ostrzy ołówki”? Czemu Kate nie powie mamafii, żeby się delikatnie mówiąc od… separowały, bo ona pracuje i nie ma czasu na pieczenie brownies? Dlaczego też Kate, zapytana przez przyjaciółkę, czy łatwo jej godzić pracę w z macierzyństwem, zamiast powiedzieć szczerze, że nie, truje jej o tym, jakie to wspaniałe?
To jest książka o presji, jaka jest wywierana na matki przez inne kobiety. Na żony, przez inne żony i teściowe. O tym, że facet tak po prostu zostawia dzieci i żonę bo już tak dłużej nie może i jest ok, a kobieta by tego nie zrobiła, bo by ją odsądzono od czci i wiary. O tym, że dla dzieci tatuś jest jakąś figurą w tle, która może być albo nie być, a mamusia jest niewolnicą. O tym, że kobiety muszą wybierać częściej niż mężczyźni, czy kontynuować swoje pasje i pracę, czy ustąpić dla dobra rodziny. Film zmienił wymowę książki i zakończenie. Wadomo, że komedia z SJP i Piercem Brosnanem musi się skończyć dobrze (dodam tu również, że bardzo denerwowało mnie to, jak SJP przedstawia swą bohataterkę w miejscu pracy – irytująco się szczerzy, truchta na obcasikach, poprawia stanik czy majtki, tymczasem mężczyźni są opanowani i spokojni). W książce nie ma tak pięknie i Kate musi z czegoś zrezygnować. Domyślcie się z czego.
Moja ciocia musiala w latach 80 zrezygnowac z bardzo dobrej posady w biurze projektow sluzby zdrowia przez non stop chorujacego
synka. Maz byl za granica i slal pieniadze rodzinie. Mlody sie do przedszkola nie nadawal
bo ciagle byl chory. Babcie jako nietypowe babcie odmowily pomocy. Kariera zatem poszla do kosza. Ciotka w koncu wrocila do pracy biurowej, ktora zmienila na kolejna i kolejna nie z wlasnego wyboru – firmy upadaly albo wlasciciele wymieniali zaloge na wlasnych krewnych. Na pare lat przed emerytura pracowala m.inn. w sklepie z tania odzieza, Biedronce i pralni chemicznej. Zadna praca nie hanbi ale na pewno byloby lepiej gdyby zostala w zawodzie i wypracowala sobie dobra emeryture. Dzis jest chyba tak samo trudno a moze i trudniej, bo miejsc w przedszkolach publicznych brak, prywatne sa drogie a na opiekunke tez trzeba wylozyc niemala kase.
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Smutna historia ale wiele takich jest niestety.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ja właśnie jestem tą, która zostawiła męża z dziećmi o odeszła, I odsądzano mnie od czci i wiary.
Ale jakoś nikt wcześniej nie odsądzał od niczego mojego męża, który się wałkonił, gdy ja latami pracowałam, obrabiałam samodzielnie dość dużą działkę i obsługiwałam jego i naszą czwórkę dzieci. I moja firma także upadła, a ja musiałam pracować niejednokrotnie na czarno, aby się tylko utrzymać.
Kobiecie jest dużo trudniej, bo nie ma przyzwolenia na lenistwo czy rezygnację z domowego etatu. Czasami jest wręcz uzależniona od męża – pana i władcy.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Nie cierpie takich podwojnych standardow, ze facetowi duzo ujdzie, ale jak kobieta podobnie postepuje to ja by sie najchetniej ukamieniowalo. Znam kobiete ktora rozstala sie z mezem I to on chcial miec dziecko z soba, ona sie zgodzila. Wszyscy sa zadowoleni, ona bierze corke a weekendy I na wakacje, corka jest szczesliwa z tata I jego nowa partnerka, wszyscy sie maja swietnie, oprocz jej rodzicow I roznych cioc I wujkow ktorzy ja wykleli z rodziny. Bo niby ze wyrodna matka… ale jak brat sie rozwiodl I zostawil zone z dwojka, zbytnio sie nimi nie interesujac, to jest ok.
PolubieniePolubienie
Film kiedys widzialam, ale nie wywarl na mnie wiekszego wrazenia, bo malo co pamietam.
Taaaa, wyrodna matka latwo zostac, wyrodnym ojcem-duzo trudniej, trzeba sie mocno postarac.
Ogolnie to jest taka kwadratura kola: tez nie widze powodu dla folgowania (pomijam wyjatkowe sytuacje) „z powodu, ze poniewaz, bo” ma sie dzieci.
Ale rozumiem, ze kos je miec che I chce pracowac. I tu zaczynaja sie schody, kiedy brak fachowej, godnej zaufania opieki, a partner sie wypina. Na szczescie u nas coraz wiecej przyzakladowych zlobkow, a panowie chetnie ida na taciezynski I jest bardzo mile widziane.
W moeje dzielnicy czesciej widuje panow z wozkami na spacerach niz kobiety I to jest pozytywne, pod warunkiem, ze one w tym czasie robia cos milego dla siebie, a nie zapieprzaja ze sprzataniem, gotowaniem I zakupami;)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dlatego mam nadzieje ze jest jednak lepiej po prawie 2 dekadach od wydania ksiazki, przynajmniej w temacie pracujacych mam, bo dalej wyrodna matka jak mowisz zostac latwo.
PolubieniePolubienie
Nic sie nie zmienilo od lat a nawet od wiekow. Kobiece zycie I spoleczne normy napawaja mnie odraza. Staram sie wychowywac corke inaczej. W Szwajcarii kobiecie placi sie na tym samym stanowisko mniej o 18 %. Mam w swoim otoczeniu mame z opisanej kategorii z kariera I praca na 120 %. Ciagle sie tlumaczy ze w domu nie posprzatala czy nie ugotowala dzieciom. Mowie jej ze to mnie nie interesuje moja corka lubi bawic sie z jej corka. Ona mna gardzi bo jestem ta mama pracujaca na poletatu. Mam kolezanke kiedys z mezem zadecydowali ze ona bedzie zajmowac sie dziecmi I domem. W latch 90tych maz stracil prace, otworzyl swoj sklep ale nie szlo dobrze. Znalazlo sobie kochanie a w koncu zmarl na zawal. Ona zostala bez srodkow do zycia. Wyjechala na sprzatanie I bawienie dzieci zagranice. Partnerstwo konczy sie na pisiadaniu dzieci.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Niestety ale masz racje, prawdziwe rownouprawnienie mialoby szanse gdyby mezczyzni tez rodzili… nie da sie miec wszystkiego bedac kobieta, albo kariera ucierpi albo pasja albo rodzina, no chyba ze sie jest childfree jak ja. I owszem kariery wielkiej nie robie ktos moglby powiedziec, ale robie co chce I mnie nic nie ogranicza. I jestem wolna.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Kazda z tych wybranych drog Jak dla mnie jest ok, tylko czemu kazda z tych grup ja swocz zaciekle napada na te kolejne. Brak szacunku I akceptacji Innych wyborow. Mojej babci kuzynka zostala zmuszona do malzenstwa toz przed 2 wojna swiatowa. Babcia mowila ze to malzenstwa klocilo sie Tak ze cala wies ich slyszala zreszta codziennie. W wojennych zawieruchach ta kuzynka sie zawieruszyla. Przyslala po wojnie kartke z Argentina, zyje nie szukajcie mnie. Bardzo cieplo mysle o tej kobiecie ze byla taka silna aby z malej wiochy pod Lwowem, miec swoje zdanie I jakos udalo jej sie uciec.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Wydaje mi sie, ze obecnie jest w ogole duza presja wywierana na kobiety. Mowi sie ze mamy rownouprawnienie, ze kobiety pracuja tak samo jak mezczyzni, szkoda ze nie mowi sie iz po powrocie z pracy kobieta zaczyna drugi etat, a mezczyzna nie. I to jest ta roznica. Kobieta nie wyprze tego ze jest matka, czuje odpowiedzialnosc za swoje dzieci, Zbyt duzo rol do pelnienia maja kobiety, nie sa w stanie im podolac na dluzsza mete. I jak sobie radza, glownie zalezy od charakteru, jedne chcac pogodzic wszystko, wybieraja taka prace ktora im to umozliwi, wszystko jedno czy na kasie czy w biurze, byle tylko miec czas po pracy na zakupy, na gotowanie, na zajecie sie dziecmi. Inne w ogole nie pracuja, ale wtedy lokuja cala ufnosc w partnerze, caly ich byc albo nie byc od tego zalezy. Jeszcze inne probuja sprostac i karierze i macierzynstwu i byciu zona/partnerka. Wtedy nie ma zadnego balansu,
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Niestety kobieta czesto po pracy zaczyna drugi etat zamiast wymagac od partnera wspoluczestniczenia w nim.
PolubieniePolubienie