Święta tuż tuż bo karpie kolędy ludzkim głosem śpiewają….
Z niewielkimi zawirowaniami (bo na inne lotnisko niż planowane z powodu fruwających nad Gatwick dronów) mam nadzieję dolecieć dziś do Londynu gdzie spędzę czas do niedzieli wieczorem włacznie, z koleżanką nie tylko blogową Ditą. Potem przenoszę się na jej włości w hrabstwie Surrey gdzie będę aż do czwartku rano.
Zdam Wam potem relację z pobytu (Dita rozplanowała Londyn na arkuszu w excelu więc będzie się działo) a w międzyczasie śledźcie fejsbuk.
Ponieważ mój znajomy był w Londynie niedawno i nastraszył mnie nie że takiego zimna to dawno nie doświadczył, to zapakowałam ciepłe rajstopki (uważni czytelnicy może się domyślą że te same które mnie uratowały w Edynburgu w marcu) i sweterki, do tego wkładki z sierści lamy do już ocieplonych butów, a tu Dita mi dziś donosi że jest plus 10 stopni… no nic, najwyżej się będzie pocić 😉
Życzę Wam udanych świąt, pamiętajcie nie chodzi o padanie na ryj z powodu porządków czy gotowania ale o to by spędzić miło czas, tak jak chcecie i z tymi z którymi chcecie.