Biurowe potyczki

Dawno nie pisałam nic o pracy ale też tak naprawdę nie ma specjalnie o czym 🙂 W obecnym hotelu nie ma dramatów, przejęć, bankructw ani zmian szefostwa, i wcale za tym nie tęsknię. Po około pięciu latach samotnego siedzenia w biurze mam teraz do towarzystwa podwładnych w ilości 2 osoby. B. to stara znajoma, byłam już jej mendżerką wieki temu kiedy ona była nocną recepcjonistką a ja menadżerem recepcji i rezerwacji. Nowy nabytek przeze mnie ściągnięty, A. też już że się wyrażę pracował pode mną 😉 Jesteśmy doskonale dobrani i wspólna praca to przyjemność.

Ale na przykład dziś mieliśmy wyjątkową okazję być świadkami dramy jaka toczy się w innym biurze. Otoż wczoraj dziewczyna z  nieznanej nam wcześniej firmy, Aisling, zarezerwowała pokój na dziś dla swojego szefa, jakiejś grubej ryby. Pokój miał być deluxe i w ogóle najlepszy jaki mamy. Podała nam karte kredytową szefa i B. wytłumaczyła jej że to jest rezerwacja last minute, musimy zrobić preautoryzację karty i w razie kancelacji pieniądze nie zostaną zwrócone. Nie ma sprawy.

Dziś dziewczyna dzwoni i mówi że jednak szef nie przyjedzie i czy w ramach wyjątku możemy rezerwację skasować za darmo. Oczywiście B. powiedziała jej że nie, Aisling powiedziała że ona jeszcze raz potwierdzi i da nam znać co i jak. I za jakieś 10 minut dzwoni inna osoba z tej samej firmy, Brenda. Powiedziała że jej szef jednak nie przyjedzie ale proszę wycofać preautoryzację na jego karcie, ona teraz przez telefon chce zapłacić inną. Nie ma problemu, to było €189.00, zapłaciła i na tym jak myślałyśmy sprawa się skończyła.

Ale za jakieś pięć minut B. dostała email odAisling, w którym ta najpierw skopiowała email od Brendy do szefa z informacją że rezerwacja została skasowana za darmo, a potem dopisała: Jak to jest że dajecie rożne odpowiedzi dwóm różnym osobom?
B. miała zamiar zignorować ten email ale ja powiedziałam żeby odpisała i spytała WTF (what the f.uck) tzn w wersji subtelniejszej : ale o SO CHOZI.

I wtedy Aisling dzwoni, w głosie (jak się dowiedziałam z relacji B) słychać płacz, i pyta dlaczego jak ona dzwoniła to jej powiedziano że za darmo nie moze odwołać rezerwacji, a jak jej koleżanka Brenda zadzwoniła to jej powiedziano że owszem?

B. jak Bond zmieszana (ale nie wstrząśnięta) odpowiedziała zgodnie z prawdą że Brenda zadzwoniła żeby zapłacić inną kartą. A jak twierdzi inaczej to kłamie. Aisling prawie rzuciła słuchawką i za jakiś czas zadzwoniła ponownie, przepraszając. Mimo że nie zna B i nigdy z nami ani mailowo ani telefonicznie nie miała do czynienia, to wyżaliła się jak mamie 😉 Otóż ta cała Brenda chce się przypodobać ich wspólnemu szefowi i podkłada koleżance już od dawna świnie (w liczbie mnogiej). Tym razem sama ze swoich pieniędzy zapłaciła za kancelację i powiedziła szefowi że Aisling źle wykonuje swoją pracę bo jakoś ona dała radę załatwić sprawę z hotelem a Aisling nie. Widać że MAUPA jest zdeterminowana zaszkodzić skoro lekką rączką wydała na to 189 euro.

Oczywiście Aisling udała się do szefa i zrelacjonowała sprawę (nie wiem jak zareagował) a potem obie panie starły się w biurowej toalecie gdzie omal nie doszło do rękoczynów. 

Trochę się uśmiałyśmy bo takie sceny to się ogląda w różnych serialach czy filmach i wydaje się że to przesadzone sytuacje na potrzeby scenariusza, a jednak nie. W poprzednim hotelu tworzyły się kliki, ludzie intrygowali, obgadywali, byłam świadkiem dziwnych rzeczy, a jednak do czegos takiego nikt się nie posunął żeby zdyskredytować inną osobę. Owszem, sama wykazywałam przez swoją pracę i zaangażowanie że jestem lepsza od innych i np zasługuję na awans, ale nie knułam, nie kłamałam i się brzydzę takimi metodami. 

Ale na przykład znajoma Brazylijka mówiła że w jej poprzednim miejscu pracy zaczął się wyścig o awans na  menadżera i jej trzy koleżanki nie przebierały w środkach, oskarżając się nawzajem o robienie błedów, donosząc do szefa, kłamiąc, i ona po prostu nie wytrzymała tego i odeszła. I ja tu nie mówię o jakiejś wielkiej firmie w której o panowanie nad wszystkim i wielką kasę i prestiż się walczy, ale o kilka pań w biurze rezerwacji co to najwyżej dostaną 3000 euro więcej na rok (przed podatkiem). Pewnie że chodzi też o ambicję awansowania ale za cenę robienia z siebie biczy i poniżania inych? Nigdy.

Wydaje się że w tych niewielkich biurach sobie siedzą takie biurwy i coś stukają w komputer i jest nudno, ale nie, tam się kłebią żmije i czai się wróg. Taka Gra o Tron w miniaturze  😉 

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.