Styczeń to miesiąc samych dość dobrych, dobrych i bardzo dobrych książek, choć rozczarowałam się trochę Belgravią Juliana Fellowesa. W porównaniu z innymi dwiema jego powieściami które czytałam (Czas przeszły niedokonany i Snoby) ta jest wg mnie dużo słabsza. Może epoka (akcja zaczyna się w przededniu bitwy o Waterloo) aż tak mistrzowi nie podchodzi jak wiek XX-ty. Nie było w Belgravii tego humoru, złotych myśli, schyłkowości i wspaniałej obserwacji różnych typów ludzkich. W skrócie historia opowiada o dwóch rodzinach: jednej wysoce arystokratycznej a drugiej nuworyszowskiej, za to z aspiracjami. Obie familie połaczy tajemnica a konkretnie nieślubny syn będący owocem związku między córka jednej a synem drugiej rodziny. Wszystko się dobrze skończy i niestety cała opowieść jest przewidywalna. Czyta się dobrze ale jak już wspomniałam, do innych utworów pisarza się nie umywa.
Przypomniałam sobie serię opowiadań z cyklu Chicken Soup – po polsku Balsam dla duszy. Dwóch panów: Jack Canfield i Mark Victor Hansen, wydali wiele tomów z których każdy miał jaką myśl przewodnią, a więc był balsam dla duszy podróżnika, dla duszy w żalobie, matki itp. Kiedyś dzieckiem będąc przeczytałam lwią część pożyczaną z biblioteki publicznej. Tak nawiasem mówiąc, jakie kiedyś były biblioteki 🙂 Nie jakieś komputery czy coś, ale szufladki z fiszkami. Pamiętam jak w podstawówce zabrano naszą klasę na wycieczkę do biblioteki gdzie uczono nas jak korzystać z katalogu. Uwielbiałam bibliotekę i już jako nastolatka chodziłam tam conajmniej raz w tygodniu, i pani bibilotekarka robiła dla mnie wyjątek nie tylko pozwalając brać więcej niż 4 książki (tyle to czytałam przez tydzień) ale wspinać się po drabince i wyszukiwać interesujące okazy.
Ale wracając do Balsamu – opowiadania (napisane często przez nieprofesjonalnych pisarzy) mają na celu wspierać na duchu i wywołać łzy wruszenia. Są bardzo nierówne: niektóre to perełki a inne grafomańskie, mimo to czyta się dobrze. Kupiłam sobie Balsam dla duszy kobiety i łyknęłam w pół dnia.
Uśmiałam się przy Wielkim Ogarniaczu Życia czyli Jak być szczęśliwym nie robiąc niczego, autorstwa pani Bukowej. Profil Buki śledzę na fejsbuku już od dawna. W książce są znane z fejsbuka rysunki ale też sporo zabawnych tekstów, z których wynika że pani Bukowa żyje wbrew trendom. Oto jak się przedstawia: Nie chodzę na fitness, nie jem jarmużu, nie przesiaduję z ajfonem w popularnych kawiarniach popijając latte macchiato, ani nie biegam (Boże broń!). A mimo to żyję i mam się dobrze.
Walory literackie prawie żadne ale bohaterka w typie Bridget Jones, która się bardzo stara „ogarnąć” ale jej kiepsko wychodzi, jest przesympatyczna i na luzie a o jej perypetiach czyta się szybko i z uśmiechem na twarzy (czasem nawet z głośnym chichotem).
Ukazała się trzecia część mojego ukochanego cyklu o arystokratce Marii – Arystokratka na koniu. Kto nie czytał poprzednich: Ostatnia arystokratka i Arystokratka w ukropie, niech nadrobi przed tą lekturą, bo zdecydowanie trzeba je czytać po kolei. Rodzina Marii nadal boryka się z utrzymaniem zamku i problemami finansowymi, którym menadzerka Milada chce zapobiec dzięki projektom typu: Cyckanie turystów. Maria jest w tej części bardziej dojrzała (no w końcu dorasta) i widać że zdecydowanie lepiej nadaje się do zarządzania schedą niż ojciec. Jest wciąż przezabawnie i z typowym czeskim humorem, powieść trzyma poziom (podobała mi się bardziej niż cześć druga) i mam nadzieje na kolejną odsłonę tego Downton Abbey w krzywym zwierciadle 🙂
To o książkach przeczytanych, a teraz będzie o wysłuchanych 🙂 Uwielbiam czytać i nigdy nawet nie pomyślałam o audiobookach. Ale spędzam w samochodzie niecałe dwie godziny dziennie i choć uwiebiam prowadzić ,a trasę mam zaiste widokową, to jednak jest to czas niewykorzystany. Pewnego dnia stwierdziłam więc: będę w tym czasie słuchać audiobooków. Wpisałam to słowo w wyszukiwarkę i od razu natknęłam się na ofertę wypożyczalni Legimi, specjalnie na Samsunga 8. Przez 6 miesięcy darmowy dostęp do wszystkich ebooków i audiobooków, a po tym czasie albo rezygnacja albo abonament miesieczny za nielimitowany dostęp 49 zł. Ebooki można czytać również na kindle. Dodatkowo jeśli jakaś wybrana pozycja jest tylko w formie ebooka, można jej słuchać dzięki technologii synchrobook (czyta syntetyzator mowy).
Chciałam tylko sprawdzić jak będzie mi się słuchać zamiast czytać, więc po założeniu konta na Legimi załadowałam pierwszą lepszą książke którą była: Pan Samochodzik i księga strachów. Wydawało mi się że jako dziecko przeczytałam wszystkie „Samochodziki” ale tej nie kojarzyłam. Okazało się że słuchanie podczas jazdy to rewelacja (a do tego zmniejsza road rage;) Pan Samochodzik myszką trąci ale to wciąż interesująca lektura i miło było przypomnieć sobie lubianych kiedyś bohaterów.
Drugim wysłuchanym audiobookiem była najnowsza powieść Harlana Cobena W domu. Nie wiem jakim cudem nigdy nie trafiłam na jego książki (a napisał sporo i wszystkie są bestellerami) bo to jest to co tygryski lubią najbardziej, a więc thriller/kryminał z tajemnicą z przeszłości, zagmatwany, pozornie niewyjaśnialny a jednak jak się okazuje na końcu – wszystko jest proste jak się wie o co chodzi 🙂 Do tego trochę humoru i sarkazmu oraz świetnie nakreślone postaci. Słuchając W domu domyśliłam się że dwóch przyjaciół rozwiązujacych zagadkę porwania dzieci przed dziesięciu laty, Win i Myron, pojawili się już we wcześniejszych utworach autora i to się okazało prawdą. Akcja komplikuje się z każdym rozdziałem a Win i Myron powoli znajdują kawałki układanki i dochodzą do wniosków które…okazują się błedne i jeszcze bardziej gmatwają sprawę. I oni i czytelnik (czy słuchacz jak ja) wiedzą jednak że coś tu śmierdzi i nie ustaną dopóki nie odkryją zaskakującej prawdy.
Napaliłam się na prozę pana Cobena i już słucham jego innej powieści Sześć lat później – wciąga od pierwszej minuty (aż się nie chce wysiąść z samochodu). Na szczęście można jednym kliknięciem przejść z trybu audiobook do ebook i po prostu czytać dalej. Czytanie ma jeszcze tę zaletę że ja akurat czytam bardzo szybko, skanując tekst wzrokiem, słuchanie trwa dłużej. Opiniując audiobooki nie sposób nie wspomnieć o lektorach. Pan Samochodzik był czytany profesjonalnie ale nie w taki sposób jak audiobooki Cobena. W przypadku W domu lektor stopniował głosem napięcie i zmieniał jego barwę w zależności od wypowiadania słów kobiety bądź mężczyzny, a nawet nadając mu inny ton dla bohatera nastolatka i osoby starszej. Świetna robota. Audiobook Sześć lat później czyta aktor Krzysztof Gosztyła, ma piękny głos i czyta rewelacyjnie ale jednak brzmi jak facet koło pięćdziesiątki, bohater natomiast ma 35 lat co się trochę gryzie.
Do listy książek zaczętych i rzuconych w kąt dołaczyły Córki Wawelu – próbowałam już kiedyś czytać Cherezińską i nie dałam rady. To nie moja, jak się tu u nas mówi – cup of tea.