Działo się to ubiegłej jesieni ale sprawa dopiero teraz została nagłośniona w internecie. Wykładowca na Uniwesytecie Śląskim podczas wykładów zwrócił się do ziewającej studentki – cytuję – „No, mój to by się nie zmieścił„.
Profesor jest znany ze swych seksistowskich uwag i ów „żart” stał się kroplą która przelała czarę. Jaka spotkała go kara? Nagana i zakaz zajmowania stanowisk kierowniczych przez okres pięciu lat. A na uczelni jak wykładał tak wykłada. Sprawa trafiła do organu drugiej instancji gdyż rzecznik dyscyplinarny domaga się by profesor został pozbawiony prawa wykonywania zawodu przez okres dwóch lat. Moim skromnym zdaniem ten pan powinien z pracy wylecieć od razu po incydencie.
Mam bardzo dobre grono znajomych płci obojga, pracowałam też w zespołach bardzo zżytych gdzie się czasem żartowało w dość zażyły sposób, ale takiego tekstu nikt nie śmiałby wypowiedzieć. A co dopiero w przypadku zależności: pracodawca – pracownik, profesor-student. Niemniej wiele osób z domaganiem się wyższej kary dla wykładowcy się nie zgadza. Oto niektóre z komentarzy:
przede wszystkim brakiem kultury to jest ziewanie i niezasłanianie ust ręką
No to ty chyba k%!%a żartujesz, żebyś za słowne chamstwo ludzi zawodu pozbawiał. Kara może być od pracodawcy, domaganie się jakichś publicznych przeprosin ok… ale „kurwa” to nie lekarz, co do chorej na raka mówi „łysa”. To wszystko dorośli ludzie
Brak kultury studentki która ust nie zakrywa podczas ziewania na jego zajęciach… koleś zapodaje jeden niepoprawny komentarz, to nie dość że dostaje naganę to zostaje ukarany na 5 lat… za jedno zdanie..
Może wiedza która podzielił się publicznie pochodzi właśnie z egzaminów ustnych. Nie jest chyba tajemnicą jak niektóre studentki zaliczają egzaminy
Może i palnął głupi żart, ale bez przesady z tymi konsekwencjami. Publiczne przeprosiny by wystarczyły.Poza tym czy ziewanie bez zakrywania ust nie jest chamstwem?Mnie tam uczyli, że do chama to po chamsku, bo inaczej nie zrozumie…
to najlepszy typ humoru. Dla koneserów i wielbicieli Monty Pythona. Ten wykładowca jest jednym z nielicznych spoko ludzi w tym smutnym jak p#$?a kraju
To nie był gruboskórny żart ale molestowanie seksualne. Nie wszyscy zdają sobie sprawę że molestowanie seksualne to nie tylko kontakt fizyczny. Oto definicja wg Unii Europejskiej: „wszelkie formy niechcianego – werbalnego, niewerbalnego lub fizycznego – zachowania o charakterze seksualnym, którego celem lub skutkiem jest pogwałcenie godności osoby, zwłaszcza poprzez zastraszanie, wrogość, upodlanie, poniżanie lub obrażanie”
Tymczasem po komentarzach widać ten sam mechanizm jak w przypadku oskarżeń o gwałt. A więc obwinianie studentki za niewłaściwe zachowanie się, podteksty że może była w jakiejś zażyłości z profesorem no i wiadomo, studentki jakie są każdy wie…Pamiętacie taki seksistowski żart że kobieta po 100 stosunkach to studentka?
Jak na zawołanie kolejna, tym razem świeża afera. W programie „Dzień dobry lato WP” gościł aktor Robert Moskwa oraz instruktor samoobrony Eryk Ciesłowski którzy doradzali jak kobieta może bronić się przed atakiem. Karolina Wierzbińska, redaktor naczelna działu Lifestyle WP.pl powiedziała:
„Od dzieciństwa mój ojciec mi powtarzał: pamiętaj, jak jakiś chłopak będzie coś od ciebie chciał, wal po jajach i uciekaj. To jest podstawowa zasada, którą powinny pamiętać wszystkie kobiety.”
Z czym jednak nie zgodził się Moskwa tłumacząc że strategia Karoliny nie jest najlepsza, jeśli mężczyzna chce „tylko dotknąć po pupie”.
„Bardzo często jest tak, że „ja chciałem tylko dotknąć po pupie”, a jeżeli mnie kopniesz, to ja ci wybiję zęby.Najpierw trzeba zdefiniować, czy rzeczywiście jest to „zagrożenie. Bardzo często go nie ma, a my przez nasze chaotyczne i paniczne zachowanie prowokujemy do agresji.”
Dziennikarka odparowała: „Facet, który chce mnie dotknąć po pupie, kiedy ja sobie tego nie życzę, jest już agresorem„
Z Moskwą jedkakże zgodził się instruktor który przyznał, że w momencie przesadnej reakcji na „klepnięcie po tyłku”, ofiara może stać się sprawcą.
(TU link do artykułu).
Jak gdzieś przeczytałam, tego typu zachowania i teksty przyczyniają się do uprzedmiotownienia kobiety, a tym samym do zwiększenia agresji seksualnej wobec nich. Ciekawe czy obaj panowie zareagowali by tak spokojnie gdyby to ich córkę, żonę lub matkę jakiś facet klepał bezkarnie po tyłku?
Od razu dodam, bo mi się przypomniało, że chyba tylko mnie oburzyło lekkie traktowanie molestowania seksualnego i obmacywania kobiet w komediach „Bridget Jones” i „Love actually„. Może przypominacie sobie scenę kiedy Daniel wchodzi do windy gdzie jest już Bridget, i kładzie jej rękę na pośladku? Wcale nie wydało mi się to śmieszne. A co z „Tits pervert” czyli innym pracownikiem wydawnictwa, bezkarnie gapiącym się na biusty pracownic? W Love actually natomiast postać grana przez Alana Rickmana radzi sekretarce by urzedzić pracownice przez gwiazdkową imprezą o tym iż jeden z mężczyzn robi się seksualnie agresywny kiedy wypije. Czyli nie wyzwa się na poważną rozmowę sprawcę, dając ostrzeżenie, ale upomina się kobiety by „uważały”.

Ten facet położył rękę na moim tyłku. Chmmm…czy to już jest zagrożenie czy przez swą przesadną reakcję mogę go sprowokować do agresji?
A teraz coś z rodzimego podwórka. W irlandzkim radiu Newstalk prezenter Goerge Hook wypowiedział się na temat domniemanego gwałtu na kobiecie w którym brał udział sportowiec, były członek brytyjskiego składu na Olimpiadę. Cytuję:
„When you look deeper into the story, you have to ask certain questions. Why does a girl who just meets a fella in a bar go back to a hotel room? She’s only just barely met him, she has no idea of his health conditions, she has no idea who he is, she has no idea of what dangers he might pose, but modern day social activity means that she goes back with him, then is SURPRISED when someone comes into the room and rapes her. […] But is there no blame now to the person who puts themselves in danger?”
Ta oburzająca wypowiedź spotkała się z olbrzymim odzewem społeczeństwa, mediów, polityków, dzinnikarzy i współpracowników Hooka, który natychmaist wystosował publiczne przeprosiny.
Oczywiście molestowanie seksualne nie dotyczy tylko kobiet, choć one zdecydowanie są płcią bardziej na nie narażoną. Często dyskutuję o tym z C. który często dostrzega – jak i ja – podwójne standardy w tej kwestii.
W poprzednim hotelu gdzie pracowałam menadżerka restauracji, w dość luźnej pogawędce, napomknęła że jedna z kobiet gości hotelowych zaproponowała kelenrowi seks za pieniądze. Chłopak przynióśł jej zamówienie do pokoju a ona spytała czy zgodzi się na stosunek z nią za 100 euro. Menadżerka uważała to za świetny żart a mnie to bardzo oburzyło. A co by się stało, spytałam, jakby to kobieta kelnerka dostała taką propozycję od mężczyzny? Na pewno skończyło by się to wyrzuceniem gościa z hotelu (już się tak raz stało po tym jak któs skomentował biust kelnerki. Wyproszono go z hotelu i znalazł sie na „czarnej liście”).
Menadżerka stwierdziła że może i mam rację i poprosiła żebym porozmawiała z kelnerem i spytała czy chce złożyć skargę na kobietę. Ale on się tylko zaśmiał bo cała sprawę uznał za dobry żart, i opowiadał wkoło o tej propozycji nabijając się z tej sytuacji.
Wcale nie uważam że kobiety mają prawo napastować czy to werbalnie czy fizycznie mężczyzn, ale niestety często widzę że im to raczej nie przeszkadza a czasem wręcz przeciwnie. Być może jest to związane z tym że jak osoba silniejsza fizycznie, mężczyzna i tak czuje przewagę w takiej sytuacji. Niestety zdarza się i tak że molestowany seksualnie mężczyzna, powiedzmy pracownik przez szefową, obawia się coś z tym zrobić bo to takie „niemęskie”. Z gruntu bardziej wierzy się w takich przypadkach kobiecie niż mężczyźnie.
Wg raportu o przemocy seksualnej Fundacji na Rzecz Równości i Emancypacji „Ster” z 2014 roku aż 9 na 10 Polek doświadczyło molestowania seksualnego. Pamiętam że czytałam o tym zaraz po jego opublikowaniu, i pomyślałam że to bardzo duża liczba. Rozmawiałam o tym z dwiema znajomymi i wszystkie w pierwszym odruchu powiedziałyśmy: ja nie byłam nigdy seksulanie molestowana. A potem kiedy doszło do nas że z definicji nie chodzi tylko o kontakt fizyczny, co na szczęście nas nigdy nie spotkało, ale o inne formy takie jak – cytuję – „obnażanie się w miejscu publicznym lub w innej sytuacji kiedy kobieta sobie tego nie życzy”, „robienie uwag dotyczących ciała lub seksualności”, „opowiadanie nieprzyzoitych dowcipów” „sugerowanie seksu w niestosownym kontekście”.
I wtedy okazało się że każda znas doświadczyła takich zachowań.
Co do mnie (i to tylko to co pamiętam): kiedy wracałam po szkole przez tzw ogródki działkowe, minał mnie meżczyzna który po jakimś czasie zawrócił i idąc w moim kierunku miał ropięty rozporem i trzymał w ręku penisa. Akurat miał pecha bo jakiś tydziń wcześniej czytałam artykuł o ekshibicjonistach więc wiedziałam że raczej nie są groźni. Ponieważ penis byl- dość smętny zacźłam się śmiać co spowodowało że perwert szybki się oddalił.
Kiedy byłam nastolatką jakiś daleki wujek powiedział mi coś o moim tyłku, co konkretnie to nie pamiętam. Nigdy go już potem nie spotkałam więc ominęł go to co miałam zrobić w razie powtórnej tego typu uwagi: opowiedzenie wszyskiego jego żpnie i moim rodzicom. Już tu w Irlandii jeden z moich nie-bezpośrednich szefów dawał mi do zrozumienia różne rzeczy w zawoalowany sposób, w końcu zrobił coś głupiego i wysłał mi smsa z pytaniem jaki seks lubię. Odpisałam że chyba zdaje sobie sprawę że to jest molestowanie seksulalne. Potem kiedy za jakiś czas się spotkaliśmy w okolicznościach zawodowych, mętnie się tłumaczył że wysłał ten tekst przez pomyłke do mnie zamiast do kogoś innego. Powiedziałam: tak czy siak mam go zapisany i ciesz się że na razie zostawiam tę sprawę w spokoju. Omijał mnie potem szerokim łukiem. Dodam że ani przez chwilę podczas tej całej afery nie czułam się ofiarą, raczej śmiać mi się z niego chciało, ale nie zmienia to faktu że było to molestowanie.
I wreszcie w Porto rok temu, kiedy chodziłam sobie po molo, jakiś mały staruch lazł za mną mamrotając po angielsku: Do you want to have sex?
Rzeczywiście, musiałam wyglądac na taką co spaceruje w poszukiwaniu seksu, z aparatem w ręce, sportowym ubraniu i z pleacakiem… Odwróciłam się i jak nie huknę: Are you talking to me? Do you think that you have rights to talk to women like that? Itp…Umknął z przerażeniem w oczach.
Kiedy opowiadałam o tym znajomej ona słusznie stwierdziła że moja reakcja pewnie byłaby inna gdyby to było wieczorem a nie w biały dzien-, i gdyby to był wielki młody facet a nie stary konus. Oczywiście.
I wtedy ta znajoma powiedziała że ona popiera akcje typu: taksówki tylko dla kobiet, osobne przedziały dla kobiet i temu podobne. Helloł! Czyli co, potencjalna ofiara ma podejmować wszelkie środki by uniknąć molestowania, a mężczyzna ma prawo być jak tem podjarany byk i atakować to co się nawinie? Czyli że jak wsiadam do taksówki z kierowcą facetem albo do przedziału gdzie są mężczyźni, to mogę się spodziewać molestowania bo taka płci męskiej natura?
Mam dość takich akcji, jak i takich że mądra dziewczynka oznacza swojego drinka (żeby ktoś nie wzucił tabletki gwałtu). A gdzie akcje że mądry chłopczyk nie napastuje dziewczynki, nawet jak jest pijana czy idzie nocą sama w mini? Zamiast tego chłopczyk nasiąka „prawdą” z TV i radia że klepnąć po tyłku można, a jak kobieta idzie do pokoju nieznanego mężczyzn to się powinna wszystkiego spodziewać.
Nie żyjemy w idealnym świecie i wiadomo że zamyka się samochody i domy z obawy przed potencjalnym złodziejem, unika się podejrzanych miejsc by nie dostać po mordzie, nie nosi się przy sobie dużej ilości gotówki i tak dalej. Ale jakoś nie słyszałam nigdy by włamywacza się broniło : bo przecieżmożna było zainstalować lepsze zamki lub alarm” tak jak się usprawiedliwia agresorów seksualnych.
Posumuję komentarzem od mężczyzny jaki znalazłam pod artykułem o profesorze: „bo faceci myślą fiutem i się musicie z tym pogodzic”.