Z cyklu: a myślałam że mnie już nic nie zdziwi…
Otoż przeczytałam w Wysokich Obcasach że powstał suplement diety która sprawa że miejsca intymne pachną brzoskwiniami…oczywiście nie męskie bo one nie muszą, ale damskie. Ponieważ wynalazcami tego specyfiku są meżczyźni, w komentarzach posypały się na nich gromy. A ja myślę że to nie ich wina, oni sobie chcą zarobić na kobiecej głupocie jak i inne marki, choćby wszystkie kosmetyczne produkujące preparaty do „zwalczania” cellulitu bądź zmarszczek. To kobiety kobietom wciskają do głów że mają wyglądać wiecznie młodo, mają być gładkie, wydepilowane i ujędrnione i pachnące brzoskwiniami bo inaczej nie będą atrakcyjne i pożądane – w domyśle: dla faceta.
Nie mówię że mamy się nie golić: włosy pod pachami i busz w okolicach dolnych u obu płci wyglądają nieestetycznie. Ale kobiety pchnęły to do granic ekstremizmu i teraz mamy się woskować na gładko, co na pewno bezbolesne nie jest – nie wiem bo nie mam zamiaru nawet próbować. Tak samo jak nie mam zamiaru wybielać sobie odbytu oraz malować wargi łonowe . Ani wydzielać z waginy zapachów owocowych. (Swoją drogą – to zabiłoby pewnie rynek domowych odświeżaczy powietrza. Wystarczy sie rozkraczyć raz za czas. A czy przypadkiem nie można by sprawić by brzoswkiniowy zapach wydobywał sie podczas, że się wyrażę, puszczania bąków?)
Co te kobiety jeszcze wymyślą żeby być ponętne i by tego jedynego złapać i utrzymać…Już się katujemy dietami, robimy sztuczne cycki, doczepiamy włosy, wstrzykujemy botoks, powiększamy usta, wszywamy nici w twarz by profil nie opadał, łazimy w niewygodnej bieliźnie i butach. Ale to nie wystarczy bo nie daj BUK zszarzeją nam wargi łonowe albo wagina nie będzie pachnieć brzoskwinią.
A jak się zdarzy mężczyzna który jest sławny i przystojny a ma żonę normalną, ze zmarszczkami i cellulitem, to im przywalamy – oto celebryci którzy poślubili brzydkie kobiety. Wszyscy pamiętamy jakie kontrowersje wzbudziła i wzbudza pani prezydentowa Francji, która – o zgrozo – jest STARA i pozmarszczana.
Zaczął się 16 sezon jednego z moich ulubionych programów Project Runway w którym nieznani projektanci mody walczą o zwycięstwo i wysokie nagrody. Otóż w pierwszym odcinku SZOK – modelki mają RÓŻNE rozmiary! To nie tylko płaskie szkieletorki size 0 ale panie z biustem, tyłkiem i biodrami (wszystkie bardzo atrakcyjne).
I projektanci wpadli w panikę – „nigdy nie projektowałem dla takiego rozmiaru”. Z moim rozmiarem 10 (38 – M) powinnam się czuć jak słonica.
Coś jest strasznie źle z tym światem kiedy projektant nie potrafi ubrać kobiety w rozmiarze większym niż zero.
Jestem za dbaniem o siebie, za dietą w znaczeniu: zdrowe odżywianie się, za normalną wagą, myciem się i higieną. Jestem przeciw robieniem z siebie wybotoksowanej, wydepilowanej lali z ustami jak karp, sztucznym biustem i wymalowaną waginą pachnącą brzoskiwnią.
PS Naprawdę nie wierzę że jakikolwiek normalny mężczyzna powie do swojej partnerki: wiesz, jakoś ci wagina zszarzała i nie pachnie brzwoskwinią, i odbyt też już nie pierwszej białości, może czas z tym coś zrobić…