Kryzys mieszkaniowy w Irlandii trwa i konca nie widac. Ceny wynajmu (oraz mala ilosc mieszkan i domow na wynajem) zmuszaja wielu do powaznych rozmyslan o kupnie. Wiadomo ze rynek lokali do wynajecia i tak bedzie sie mial dobrze z powodu chocby emigrantow ktorzy albo nie mysla o zapuszczaniu korzeni, albo po po prostu nie spelniaja warunkow by otrzymac mortgage czyli pozyczke hipoteczna.
Ale jak juz mozemy sie pokusic o wziecie pozyczki z banku na 20 czy wiecej lat, „reality hits” czyli okazuje sie ze nie ma zbyt wielu nieruchomosci w atrakcyjnych lokalizacjach ktore mozna za maksymalna kwote owej pozyczki kupic. O ile ktos nie ma ochoty na zamieszkanie 1.5 – 2 godziny jazdy od Dublina, trzeba miec naprawde spore oszczednosci, pomoc oraz pokazne ponadprzecietne zarobki by znalezc cos odpowiedniego dla rodziny.
Ludzie narzekaja, przeklinaja rzad, zabojcze ceny ale jak sie przygladnac temu z bliska, problem chyba tkwi rowniez w czyms innym. Obserwujac polskie fora i grupy fejsbukowe zrzeszajace ludzi ktorzy urzadzaja sobie swoj dom czy mieszkanie, od razu mozna spostrzec ze wiekszosc rodzin 2+2 mieszka na metrazu 45m2 – 60m2. Jest to calkiem normalne ze w kawalerce cisnie sie mlode malzenstwo z dzieckiem, a w dwoch pokojach malzenstwo z jednym badz nawet dwojgiem dzieci. Normalne jest ze salon (nasz living room) ma rozkladana sofe na ktorej sie spi. Tutaj jest to nie do pomyslenia.
W Irlandii nieruchomosc opisuje sie glownie iloscia sypialni i lazienek, a wiec 2 bedrooms 2 bathrooms apartment to mieszkanie z dwoma sypialniami, salonem (oczywiscie) i kuchnia, oraz z dwoma lazienkami. W Polsce nieruchomosc posiada pokoje, i kiedy sa one 3 to oznacza ze jeden z nich to moze byc salon czy jadalnia, czy cokolwiek. Irlandczycy uwazaja ze mieszkania (nie domy) niespecjalnie nadaja sie dla rodziny. Moze na poczatek, jak dzieci jeszcze nie ma albo jak sa male. Jesli zaklada sie rodzine to trzeba myslec o domu. Do tego wg bardzo prostej kalkulacji, na kazda osobe powinna przypadac jedna sypialnia. A wiec malzenstwo z dwojgiem dzieci powinno miec 4 sypialnie. Minimum 3 bo rodzice i tak raczej spia razem. C. kupujac dom celowal tylko w 3 sypialnie, bo myslal o maksymalnie jednym dziecku. Jego rodzice maja dom z piecioma sypialniami (ich dwoje i 3 synow).
Osoby korzystajace z tzw council houses (czyli dofinansowanych przez rzad) takze nie moga byc zakwaterowane gdzie badz. Domy dla nich rowniez musza spelniac powysze wymogi, a wiec np w domu C. mieszka teraz bezrobotna kobieta z dwojgiem dzieci zakwaterowana tam przez council. 3 osoby a wiec musza byc 3 sypialnie. Ta kobieta mieszkala poprzednio w domu z dwoma sypialniami i awanturowala sie z councilem dopoki jej nie przeniesli. Ona placi 200 euro na miesiac, a council z naszych podatkow doklada 600.
No ale niewazne. Co z tymi ktorzy dom jednak chca kupic ale ich nie stac bo ceny sa jak z kosmosu? Problem jest w tym ze tu nie ma i nie bedzie taniego budownictwa, takiej wielkiej plyty jaka mielismy w Polsce, gdzie na 10 czy 20 pietrach zyly sobie rodziny na 50 metrach kwadratowych. I dalej zyja. Probowano cos takiego zrobic w Dublinie w dzielnice Ballymun, gdzie zbudowano 7 wiezowcow ktore do tej pory sa czesciowo puste. Ludzie nie chca mieszkac w betonowej dzungli, chca miec swoje ogrodki z szopa na narzedzia, mozliwosc dobudowy ogrodka zimowego czy przerobienia strychu. No i oczywiscie nie wyobrazaja sobie spania na sofie w salonie czy umieszczeniu dwojga dzieci w jednej sypialni.
Mimo ze nowoczesne dzielnice Dublina to apartamentowce ale niskie i naprawde ladne, to nie znam ani jednego Irlandczyka, wsrod swoich badz C. znajomych, ktory majac dziecko nie mieszka w domu tylko w mieszkaniu. W ogloszeniu o sprzedazy nieruchomosci ktora kupilam, bylo wyraznie zazanaczone – „great rental property” a agent bardzo sceptycznie przyjal do wiadomosci ze ja i C chcemy tam mieszkac zamiast wynajmowac. Na 32 mieszkania tylko dwa sa zamieszkale przez wlascicieli, drugim jest samotny facet okolo 50 tki. Jedyne rodziny jakie tu sa to samotka matka z synem okolo 5letnim, ktorej do czynszu doplaca council oraz chinskie malzenstwo z dwojka malych dzieci. Reszta to mlode pary czy to partnerzy czy tylko „flatmates” i jeden dziadek.
Powstaje wiec paradoks – ludzie chca tanio kupic, ale mieszkac ponizej pewnych standardow, ktore w innych krajach wydalyby sie wygorowane, nie chca. Buduje sie takie oto domy dla „mlodych rodzin” w sasiedztwie 13 szkol, jak sie reklamuja, w cenie od 725 do 810 tysiecy euro.
Kredyty udzialane sa do potrojnej wartosci rocznych dochodow brutto, czyli latwo obliczyc sobie jakie zarobki powinny miec 2 osoby by dostac wspolny kredyt na 725.000 (juz o wysokosci raty miesiecznej nie wspomne, oraz co by sie dzialo gdyby nagle jedna z osob prace stracila). Pewnie ze sa osoby zarabiajace 100.000 czy wiecej na rok, ale przecietny mlody czlowiek wykonujacy przecietna prace bedzie miec w granicach 30-45 tysiecy.
Ciekawa jestem jak bedzie wygladac w przyszlosci budownictwo mieszkaniowe, bo populacja rosnie, councilowcow tez przybywa i gdzies wszyscy sie musza pomiescic.