Udzial w fejsbukowym ksiazkowym wydarzeniu zmobilizowal mnie do zapisywania przeczytanych ksiazek, dzieki czemu wiem ze bylo ich w 2016 roku 68 (nie liczylam przewodnikow oraz poradnikow o tworzeniu stron internetowych, a ksiazki czytane po polsku i w wersji oryginalnej liczylam oczywiscie jako jedna, choc czasem byly zupelnie rozne jak np Dziewczyna z pociagu) Ja wiem ze nie o to chodzi by zaznaczac kazda przeczytana pozycje nozem na nodze od lozka ale dobrze wiedziec jaki ma sie „przerob” 😉
Czy 1.3 ksiazki na tydzien to duzo czy malo? Kiedys czytalam srednio 4. Fakt ze czytam mniej nie wynika z tego ze nie mam czasu, bo mam az za duzo (do tego bardzo szybko czytam) ale z tego ze uznaje tez i inna rozrywke, czesto pogardzana przez czytelnikow, jak np ogladanie seriali. Do tego ostatnio jest zdecydowanie wiecej dobrych seriali niz dobrych ksiazek. Jak sie mozna zorientowac po mojej liscie ktora opublikowalam TU, preferuje literature przyjemna i relaksujaca, kryminaly i ksiazki obyczajowe. Pewnie juz o tym kiedys wspomnialam, dziecieciem bedac czytalam pozycje duzo za powazne jak na moj wiek, i choc nie gardzilam Ania z Zielonego Wzgorza to w tym samym czasie polykalam Egipcjanina Sinuhe czy Wojne i Pokoj. Miedzy 10 a 15 rokiem zycia przeczytalam wszystko co kiedykolwiek splodzil Mickiewicz, lwia czesc polskiej i angielskiej klasyki, dramaty wszystkie Szekspira, Trylogie Tolkiena, kochalam Stendhala i Balzaca i generalnie moje lektury byly dosc wyrafinowane 😉 I tak mi sie wydaje ze po jakims czasie nastapil przesyt i zaczelam odkrywac literature lzejsza, co nie znaczy zla. Bo jak zawsze powtarzam i tzw czytadlo moze byc dobrze napisane, a moze byc zwykla chala.
W 2016 celowo uniknelam bestsellerow typu Male zycie i ogolnie wszystkiego co wydawalo mi sie smutne. To byl rok zabawnych ksiazek obyczajowych i kryminalow, z malymi wyjatkami. No niestety tez i totalnych niewypalow o bardzo ladnych okladkach. Juz od dawna stwierdzilam ze kiedy okladka jest cukierkowo slodka, z jakims domeczkiem, ogrodkiem, lapkami obejmujacymi talerzyk z mufinka, a do tego tytul w stylu: ksiegarenka, kawiarenka, pensjonacik itp, to przewaznie jest to kolejna schematyczna i nudna powiesc ktora owszem mozna zdzierzyc ale w sumie po co. Przyjemnosc sprawily mi pewniaki, a wiec Meave Binchy, Patricia Highsmith, Agatha Christie, Evzen Bocek i Charlotte Link. Odkryciem byla oczywiscie Elena Ferrante i jej saga o losach neapolitanskich przyjaciolek. Ale tez przezabawni Nick Spalding i Gille Legardinier. Zachwyt, wzruszenie i usmiech wywolala we mnie wspaniala powiesc Stowarzyszenie milosnikow literatury i placka z kartoflanych obierek. Tylko jedna ksiazka z wydzwiekiem feministycznym w zeszlym roku, ale za to bardzo dobra Zgorzkniala pizda. Na mojej liscie znajdziecie ikonki w sposob prosty okreslajacy co mysle o danej pozycji.
Zdecydowanie nie jest mi po drodze z Michellem Bussi i Kate Atkinson ktorzy zawsze maja wspaniale recenzje. Nie trawie i juz. Usilowalam tez przeczytac cos z polecanego przez inych autorow Eduardo Mendoze i nie bylam w stanie skonczyc.
Na czytniku mam mnostwo ksiazek i nowych (kupionych doslownie dzis rano) jak i takich ktore czekaja cierpliwie od dlugiego czasu (nawet i dwoch lat) na swoja kolej. Czy bedzie wsrod nich cos godnego Ferrante – watpie. A dopoki Bocek nie napisze kolejnej opowiesci o Kostce chyba nie bede sie znow tarzac ze smiechu. Zobaczymy.
