Wiosna na calego (choc temperatury wskazuja raczej na pelnie lata) wiec wszystko sie wkolo rozmnaza.
Para labedzi-rezydentow doczekala sie piatki slicznych puchatych maluszkow. Plywaja po rzece w te i z powrotem zatrzymujac sie czesto pod moim balkonem na karmienie.


Konie ktore czasami przychodzily pod ruiny klasztoru, teraz spedzaja na dworze caly dzien z dwojka zrebiatek.

Czasem konie podejda zbyt blisko do wylegujacych sie przy brzegu labedzi i wtedy ptaki odstraszaja je trzepotem skrzydel. A maja czym – rozpietosc skrzydel labedzia moze wyniesc i 3 metry.
Na drzewie naprzeciw mojego balkonu zalozyly gniazdo 2 wrony. Wrony maja obsesje na punkcie zerujacej w poblizu drzewa czapli, przypuszczam ze boja sie by ta nie zzarla jaj albo pisklat. Kiedy czapla przelatuje nad rzeka one leca tuz nad nia, pikujac jak samoloty bojowe i drac dzioby. Czesto obseruje jak czapla stoi w wodzie usilujac upolowac rybe a dwie wrony doskakuja do niej chcac ja przegonic. Czapla przewaznie odchodzi ale czasem postraszy je machajac skrzydlami, jakby mowila: a odczepcie sie ode mnie, przeciez wam nic nie robie.
Czasem na rzece pojawiaja sie wedkarze, a wczoraj nawet kajak plynal. Poziom wody jest bardzo niski bo od wiekow nie padalo, wiec panowie kolo mostku utkwili na mieliznie i musieli czesc trasy pokonac pieszo.

