„Moje wielkie greckie wesele” to jedna z niewielu „rom-comow” ktore lubie i od czasu do czasu ogladam sobie ponownie. Glownie dlatego ze nie jest napisana wg typowego schematu ale i dlatego ze bohaterka nie byla stereotypowo atrakcyjna i szczupla – ot zwykla zakompleksiona dziewczyna. Dodatkowo nie zmienila sie na korzysc pod wplywem mezczyzny co sie czesto zdarza w tego typu filmach, ale najpierw pokochala i zaakceptowala siebie i zaczela sie realizowac w pracy, a dopiero potem pojawil sie on. Perypetie zakochanego Amerykanina ktory usiluje wpasowac sie w zwariowana, grecka rodzine, oraz kontrast miedzy ta rodzina a jego wlasna byly naprawde zabawne.
Scenariusz napisala aktorka greckiego pochodzenia Nia Vardalos, na podstawie swego monodramu ktory z powodzeniem wystawiala na deskach teatrow w Los Angeles. Zona Toma Hanksa, rowniez majaca greckie korzenie, zaciagnela meza na jedno z przedstawien. W tym czasie Vardalos miala juz za soba proby pozyskania producenta filmu, niestety kazdy zainteresowany naciskal na zmiany na ktore ona nie mogla sie zgodzic. Miedzy innymi chciano w roli glownej zatrudnic znana aktore (Marisa Tomei byla brana pod uwage) chciano tez zmienic rodzinke z Grekow na Latynosow. Nia nie ustepowala i dobrze bo wtedy zglosil sie do niej sam Tom Hanks, a raczej jego firma producencka. Hanks wylozyl na produkcje okolo 6 milionow a film zarobil ponad 241 milionow w samej Ameryce, a wiec oplacilo sie 🙂
Choc komedia spotkala sie z przychylnym odbiorem zarowno widzow jak i recenzentow, pojawily sie glosy krytyczne pochodzace glownie od spolecznosci greckich emigrantow. Ze niby przedstawiono ich w zlym swietle, ze kobiety wcale nie sa „baby factory” itp – ludzie naprawde nie maja poczucia humoru za grosz.
Tak czy siak, wystartowano z sitcomem na podstawie filmu, z ta sama obsada z wyjatkiem meza glownej bohaterki. Serial mial bardzo kiepska ogladalnosc i zostal zdjety po 7 odcinkach.
Od 2009 roku Nia Vardalos usilowala napisac sequel ale bez wiekszego zaangazowania, dopoki nie spotkala sie ze swoim filmowym mezem, Johnem Corbettem, podczas przygotowan do interview z okazji 10 rocznicy premiery filmu ktora odbyla sie w 2002. Wg jej wlasnych slow, John powiedzial: „Write something, will you” 😉 No i napisala.
Tylko niestety napisala ale sie nie popisala. Film to zlepek odgrzanych niczym stare kotlety dialogow z czesci poprzedniej, niektore sa prawie identyczne. Ja wiem ze to niby efekt zamierzony, ze to ma byc smieszne ze ojciec wciaz mowi: you are so old, you should get married and get babies” z ta roznica ze tym razem te slowa sa skierowane do wnuczki. Ale ilez mozna kopiowac stare dowcipy. Powiewem innych czasow jest to ze hipochondryczna ciotka Voula chodzi na zumbe a ojciec uczy sie obslugi komputera. Poza tym wszyscy sa dokladnie tacy sami jak byli, co niestety jest nudne. Malzenstwo Touli przechodzi drobny kryzys – wlasciwie takie powiedzialabym kryzysiatko – bo Toula jest wciaz pod wplywem swojej rodziny i ma dla nich wiecej czasu niz dla meza. Natomiast jej matka odkrywa ze jej slub z ojcem Touli jest niewazny i to prowadzi do wielkiego greckiego wesela nr 2. Jedynym ciekawym watkiem jest postac corki Touli o jakze „greckim” imieniu Paris 😉 Niby zbuntowana nastolatka ale bardzo wrazliwa, niby chcaca sie wyrwac od zwariowanej rodziny ale jednak ja kochajaca.
Ogolnie – nic swiezego, nic specjalnie smiesznego, usmiechnelam sie kilka razy glownie z sentymentu (a raz z ojca Touli ktory powiedzial do Iana: You see, my son have boys, and you, vegetarian, only a girl ). Nia Vardalos jak na 53 lata cudnie wyglada, lepiej niz w pierwszej czesci. Ogolnie kobiety sie ladniej postarzaly niz panowie.
Nie odradzam jakos specjalnie bo jesli sie lubilo czesc pierwsza to wlasnie chocby z sentymentu mozna zobaczyc i druga.
A jak juz w klimatach greckich jestesmy to stanowczo rekomenduje serial „The Durrells” na ktory czekalam z niecierpliwoscia. Jestem wielka miloscniczka cyklu ksiazek Geralda Durrella ktory ze swa ekscentryczna rodzina spedzil kilka lat przed druga wojna swiatowa na wyspie Korfu, gdzie odkryl swa pasje: badanie fauny i flory. Wszystko w przezabawny sposob opisal. Serial jest luzno oparty na powiesciach i dobrze, nadalo mu to zupelnie innego charakteru. Mama Geralda ktora w ksiazce wydaje sie ciut staroswiecka i bardziej w przedziale 50-60 lat, tu jest calkiem mloda i nieczego sobie. A przeciez tak powinno byc bo w tamtych czasach dzieci rodzilo sie wczesnie, wiec kiedy najstarszy syn pani Durrell mial okolo 21-23 lata, to ona mogla miec tylko 43. Dlatego wlasnie zamiast byc postacia bardzo drugoplanowa jak w ksiazce, tu jej zauroczenia pewnym panem jak i proby swatania jej przez wlasne dzieci wybijaja sie na plan pierwszy.
Serial ma urok sielskosci, mimo roznych problemow (trudno jest pani Durrell zapanowac nad rozbestwionymi dziecmi ktore wlasciwie oprocz Geralda sa calkiem dorosle, pija, pala i flirtuja) zycie rodziny toczy sie bez pospiechu, przy szumie morza i dzwiekach cykad.
Serial dostepny jest w wersji angielsko jezycznej na stronie internetowej watchseries.li