Taka historie opowiedzial mi C:
W poprzedni weekend w sobotni poranek do domu jego rodzicow zapukal pan ktory okazal sie znanym li tylko z widzenia sasiadem. Pan ubrany byl wykwintnie i nie bawiac sie w zadne wstepy zapytal:
– Czy moge pozyczyc golfa?
Rodzicow C. z lekka zamurowalo i skamienieli, wiec pan wyjasnil ze zepsul im sie samochod a wybieraja sie na wesele. Probowali wziac z wypozyczalni ale nie udalo sie wiec chca pozyczyc golfa (C. najbardziej rozsmieszony byl faktem ze pan byl bardzo specyficzny i konkretnie o tego golfa jego mamy pytal a nie o dugi samchod ktory jest wlasnoscia jego ojca. Widocznie golf bardziej FANCY)
Rodzice C. to sa bardzo mili ludzie i bylo im przykro odmowic, aczkolwiek probowali zaoferowac inna pomoc np. podwozke na co pan stwiedzil ze wesele jest o 4 godziny drogi stad wiec raczej to nie wypali.
W koncu Golf zostal pozyczony i pan odjechal w sina dal razem z malzonka. Minel weeekend, minal poniedzialek. Wreszcie we wtorek wieczorem pan pojawil sie razem z samochodem, podziekowal i oddalil sie do swojego domu.
Mama C. znalazla w samochodzie jakies buty, jakies torby i papiery i ogolnie nieporzadek.
Ja za taka przysluge bym chociaz jakies wino przywiozla albo cos…o posprzataniu wozu nie wspominajac.
A z drugiej strony – nigdy nie pozyczam nikomu swojego samochodu ani tez nie swoimi nie jezdze (z wyjatkiem wzietych z wypozyczalni oczywiscie). Samochod dla mnie to jak szczoteczka do zebow – osobista rzecz i kazdy powinien uzywac wlasnej.