Zaduszkowe wspomnienie

31 pazdziernik i 1 listopad. Pierwsza data to Halloween, hucznie tu obchodzony. Dzieciaki kraza przebrane po domach straszac „treat or trick” by „wymusic slodycze i owoce 😉 Dorosli tez sie przebieraja, a jakze. Niektore kostiumy kosztuja niebagatelne pieniadze, a wszystko po to tylko by zadac szyku gdzies w Morganie gdzie tradycyjnie juz przychodza na drinka imprezowicze w najbardziej wyszukanych i drogich strojach.

Dzien Wszystkich Swietych – albo Dzien Zmarlych – to tutaj swieto zupelnie nieznane. I jakze kontrastowe w porownaniu z wesolym halloweenem bo smutne i refleksyjne. Przyznac musze – nie cierpialam tego dnia. W korku trzeba bylo jechac „na groby” by zapalic znicze komus kogo nawet nie znalam albo nie pamietalam, tudziez zobaczyc swoiste targowisko proznosci bo w naszym malym miasteczku tego typu okazje wykorzystywano do zaprezentowania futer z nutrii i kozuchow oraz pokazania kogo stac na wystawienie przodkom marmurowego pomnika a kogo nie.

A ja zakladam ze jesli sie mialo kogos bliskiego kto odszedl, to ta osoba zawsze bedzie w sercu i w pamieci. Nie jako plyta nagrobkowa ale jako wspomnienie, czasem bardzo zywe.

Korzystajac jednak z tej specyficznej daty chcialabym opowiedziec o jedynej bliskiej mi osobie ktorej odejscie przezylam i o ktorej czesto mysle i ktora wspominam. Moja babcia wychowywala mnie od kiedy mialam okolo 2 lat praktycznie do konca swojego zycia. Zmarla 28 lat temu. Ja bylam wtedy – jak latwo obliczyc- nastolatka.

Mieszkala w tym samym domu – po slubie  mama dostala jedna jego czesc i dobudowala osobne wejscie, babcia wiec byla doslownie za sciana. Wstawalam rano i krzyczalam : BABCIU!!!!!!! a ona pojawiala sie za jakies pare minut i robila mi sniadanie, a potem byla ze mna do czasu kiedy mama wrocila z pracy. Troche dzieki niej nauczylam sie czytac i pisac w wieku zaledwie czterech lat, bawiac sie plastikowym alfabetem i meczac ja: Babciu, a co to jest za literka? A to jest M. A to? A to jest A. I jak polaczysz M.A.M.A – to MAMA. No wiec tak dopytywalam sie i laczylam i w koncu wyszlo ze jestem genialnym dzieckiem 😉

Meczylam rowniez babcie o opowiesci o jej wlasnym zyciu: „Babciuuuuuu…a opowiedz mi jak bylas mala…opowiedz mi jak bylas mloda….” Poniewaz zawsze duzo czytalam i to duzo powazniejsze pozycje niz takie odpowiednie dla mojego wieku, szybko bylam w stanie docenic jaki talent do opowiadania ma babcia i nawet marzylam o tym ze kiedys spisze te jej wspomnienia (bo o tym ze bede kiedys pisac to tez wiedzialam od zawsze)

Pochodzila z biednej rodziny z malego ale rozwijajacego sie miasta. Jej dziecinstwo i wczesna mlodosc przypadly na czasy przedwojenne kiedy miasteczko wygladalo tak:

 

Mieszkalo w nim okolo 2000 Zydow, niby tylko niewiele ponad 8% spoleczenstwa ale poniewaz byli zamozni i dzialali glownie w handlu, ich obecnosc i kulura byly dobrze widoczne. W miescie znajdowala sie synagoga, koszerne restauracje, laznie, szkoly oraz oczywiscie prowadzone przez nich sklepy, piekarnie, zaklady uslugowe i kancelarie adwokackie.

Mala Marysia (moja babcia) poznala te spolecznosc od srodka bo zeby pomoc finansowo swojej rodzinie (5-cioro dzieci, niepracujaca matka i ojciec murarz) zostala wyslana „na sluzbe do Zydow” . Pamietam detale z jakimi opisywala mi ich bogate domy, jakze inne niz ten w ktorym sama mieszkala. Do jej obowiazkow nalezalo glownie sprzatanie a czasem tez pomoc w kuchni. Opowiadala mi o paniach ktore po domu chodzily bez swoich peruk, o szabasie, o tym co jedli i jak sie zachowywali w stosunku do niej czyli do gojskiej sluzby. Niestety nie pamietam juz wielu szczegolow a jedynie jakies metne fragmenty, miedzy innymi o tym ze musiala odejsc od jeden rodziny bo pan domu sie do niej przystawial ( a miala wtedy zaledwie kolo 13,14 lat).

Marysia byla bardzo zdolna i inteligentna (to mam po niej) i nauczyciele starali sie przekonac jej rodzicow ze powinna kontynuowac nauke, ale oni wychodzili z zalozenia ze corki to balast ktorego sie trzeba najszybciej pozbyc a nie inwestowac w nie i ksztalcic. Na swoje nieszczescie Maria byla dodatkowo bardzo ladna wiec ojciec mial nadzieje ze szybko sie ktos nia zainteresuje i poslubi. Kiedy patrze na jej zdjecia z mlodosci – a zachowalo sie tylko kilka – widze jak musiala sie wydawac atrakcyjna choc oczywiscie jest to uroda typowa dla okresu miedzywojennego. I rzeczywiscie dziewczyna miala wielu adoratorow, jednak jej sercem zawladnal ktos o zupelnie innym statusie spolecznym bo student medycyny z zamoznej rodziny (miala wtedy niecale 15 lat).

Nie pamietam jak i gdzie sie poznali choc wiem ze bylo mi to opowiedziane. Oczywiscie jak to w tamtych latach – wszystko bylo bardzo niewinne i romantyczne. Wydawaloby sie ze rodzice Marii uciesza sie z takiego adoratora ale nie. Zastanawiam sie czym to bylo spowodowane -wg mojej babci oni sie po prostu zle czuli w towarzystwie ludzi z innej grupy spolecznej bo sie wstydzili swej biedy i ignorancji. Matka sie niewiele odzywala ale ojciec zaczal wysmiewac zainteresowanie chlopaka przed corka, wmawial jej ze ja wykorzysta i porzuci a nawet jak teraz jest zakochany to szybko sie mu znudzi biedna niewyksztalcona wybranka i zajmie sie kims z wlasnej sfery.

Babcia opowiadala mi ze chlopak mial powazne zamiary. Powiedzial jej ze sie z nia ozeni kiedy tylko skonczy studia i zacznie pracowac. Spotykali sie potajemnie, sukienki na te spotkania pozyczala Marysi jej pracodawczyni Zydowka ktorej dziewczyna sie zwierzyla. W miedzyczasie jednak ojciec postanowil dzialac i wyszukac corce meza ktory by jemu odpowiadal. Jego wybor padl na syna jego kumpla ktory tez byl murarzem. Oprocz tego ze byl w miare przystojny to nie mial nic procz fachu w rekach i zamilowania do wodeczki.

Ojciec Marysi dobil wiec transakcji przy kielichu i w wieku zalewie 16lat dziewczyna zostala wydana na maz. Oczywiscie nie godzila sie na to, powiedziano jej jednak – albo wychodzisz za Wladka albo won z domu. Chlopiec-student poprosil swych rodzicow o pomoc – zdecydowali sie przyjsc do domu Marii by prosic w imieniu syna o pozwolenie poslubienia jej kiedy tylko ich syn skonczy studia ale powiedziano im ze Maria jest juz po slowie. Zydowka  u ktorej Maria sluzyla zaoferowala jej swoj dom skoro wlasna rodzina stawia takie ultimatum i stanowczo odradzala malzenstwo z murarzem.

Czemu dziewczyna zgodzila sie wiec na poddanie sie woli ojca i poslubienie kogos kogo praktycznie nie znala i porzucenie swej milosci? Trudno mi to bylo zrozumiec ale to bylo w koncu tylko dziecko jeszcze. Ona sama zalowala tej decyzji do konca zycia.

Po zerwaniu z ukochanym chlopakiem Maria spotkala go tylko raz jeszcze podczas wojny kiedy byla mloda matka z dwojgiem dzieci u boku, juz sterana zyciem choc zaledwie 23letnia. Wracala z zakupow przemarznieta, w jakims lichym plaszczyku i starych butach. Byla sroga zima i padal snieg. Nagle przejezdzajacy elegancki samochod zatrzymal sie i wysiadl z niego dawny adorator. Przywital sie, zaczal sie dopytywac co u niej, jak sie jej zyje, czy to sa jej dzieci. Za chwile z auta wysiadla atrakcyjna kobieta w futrze ktora mezczyzna przedstawil: Marysiu, to jest moja zona, kochanie to Maria, moja dawna znajoma.

Kobieta uprzejmie zaproponowala by Marie podwiezc do domu bo przeciez taki snieg i ziab, ona jednak chciala by oboje dali jej spokoj i sobie pojechali. Bylo jej przykro ze dawny wielbiciel zobaczyl ja w takim stanie, tak juz zgaszona i pozbawiona wczesnie urody. I uzmyslowila sobie ze to ona mogla byc w tym samochodzie i to ona mogla by byc tym kochaniem, i prowadzic zupelnie inne zycie.

Zona pozegnala sie i weszla dosamochodu, a mezczyzna popatrzyl Marii w oczy i powiedzial: Zegnaj Marysiu.Mam nadzieje ze jestes szczesliwa.

Babcia opowiadala mi ze nie zapomni nigdy jego spojrzenia: byly w nim slady dawnego uczucia ale tez smutek i wspolczucie dla niej bo musial dostrzec ze Maria raczej na szczesliwa nie wygladala.

Panstwo doktorostwo wyjechalo po wojnie do Francji i slad po ukochanym sie urwal. Juz po smierci mojej babci mialam mysl zeby tego pana jakos odszukac, posiadalam jego nazwisko i inne dane ktore by mi to ulatwily mimo ze przeciez wtedy nie bylo tak latwo kogos znalezc jak teraz chocby dzieki internetowi. Ale nie zrobilam tego i juz nie zrobie – zgubilam gdzies wszystkie informacje.

Jak sie domyslacie moja babcia szczesliwa nie byla. Maz Wladyslaw okazal sie pijakiem i skurwielem, do tego wsciekle zazdrosnym choc sam miewal kochanki na boku. Zakazal zonie wychodzic z domu w innym celu niz zrobienie zakupow (i zawsze w towarzystwie dzieci) zabronil jej nosic inne rzeczy niz takie pod sama szyje i uzywania kosmetykow. Jedyna osoba ktora mogla ja odwiedzac byla mlodsza siostra – odcial ja od wszelakich znajomych.

Maria zostala zdegradowana do roli kucharki i sprzataczki, nieraz oberwala „bo zupa byla za slona”. Maz wyliczal jej pieniadze,musiala prosic o pozwolenie na kupno ubrania dla siebie i dzieci. Jedyna rozrywka mlodej zony bylo czytanie – nie pamietam skad brala ksiazki ale czytala non stop i miala swietna pamiec, niektore fragmenty cytowala mi kiedy bylam dzieckiem i to po niej mam zamilowanie do ksiazek (i po niej mam tez idealny nos, jedyny taki w rodzinie). Kiedy wybuchla wojna Maria nauczyla sie bardzo szybko podstaw niemieckiego – w jaki sposob i po co – nie pamietam.

O wojnie babcia niewiele mi opowiadala – przynajmniej nie o tej okrutnej stronie, moze dlatego ze chciala mi oszczedzic drastycznych szczegolow. A przeciez musiala slyszec i widziec co sie dzialo dookola – majatki Zydow zostaly przekazane Niemcom a oni sami poznikali. Na terenie miasta otworzono filie obozu Aushwitz Birkenau, dochodzilo do publicznych egzekucji mieszkancow ktorzy sabotowali akcje okupantow. Powiedziala mi jednak ze wystarczalo nie mieszac sie do niczego by byc pozostawionym w spokoju a ona mieszac sie nie chciala zeby chronic swoje dzieci i siebie dla nich.

Mimo ze uroda mojej babci przybladla to chyba nie az tak, bo wpadla w oku jednemu ze stacjonujacych w poblizu jej domu Niemcow. Ponownie umknely mi szczegly ich pierwszego spotkania, pamietam ze mial to byc bardzo przystojny czlowiek sprawiajacy wrazenie ze daleka mu jest ideologia wojny i pragnie by sie to szybko skonczylo. Zolnierz zaczal pojawiac sie w okolicy coraz czesciej a kiedy widzial dzieci Marii bawiace sie w ogrodzie przystawal, rozmawial z nimi i czestowal przechowywanymi w kieszeni slodyczami. Ona sama przygladala sie temu ze strachem zza firanki – slyszala ze Niemcy zabieraja polskie dzieci ktore maja aryjskie cechy by oddac je niemieckim rodzicom, a synowie Marii mieli blond wloski i niebieskie oczy (dopiero pozniej przemienili sie w piwnookich szatynow). Wreszcie raz kiedy Niemiec otworzyl bramke i wzial malego Zdzisia na rece – wybiegla z domu.

Jej obawy okazaly sie bezpodstawne – dzieki temu ze uczyla sie jezyka zrozumiala ze Niemiec ma siostrzencow w tym samym wieku i nawet podobnych, i widok dzieci przypomnial mu dom. Spytal czy moze wejsc i dostac szklanke wody i mimo ze Maria nie byla z tego zadowolona, bala sie odmowic. Podobna sytuacja przytrafila sie jeszcze dwa razy, ale wreszcie Maria osmielila sie poprosic Niemca by przestal sie pojawiac bo obawia sie ze to moze jej zaszkodzic. Mezczyzna zrozumial ze chodzi jej o to by sasiedzi nie pomysleli ze kolaboruje z wrogiem i przeprosil ze narazil ja na niebezpieczenstwo. Ona jednak zaprzeczyla i powiedziala ze najbardziej boi sie meza ktory by ja na pewno pobil gdyby kos powiedzial mu ze przyjmuje w domu mezczyzne.

Podobno gosc byl tym zszokowany i oburzony jednoczesnie. Taka piekna kobieta i taka nieszczesliwa – powiedzial.

Mario, jak wojna sie skonczy ja po pania wroce i zabiore z soba – obiecal.

Oczywiscie moja babcia nie wziela tego powaznie – ot samotny czlowiek, moze zauroczyl sie mloda Polka z dziecmi ktore przypomnialy mu dobre, przedwojenne czasy. Ale jak pozniej wspominala – gdzie w glebi milo jej bylo ze moze sie jeszcze podobac tym bardziej ze strony wlasnego meza nie slyszala nigdy nic milego a jedynie wyzwiska.

Niestety mezowi doniesiono o wizycie Niemca i babcia oprocz bycia nazwana od kurew, szmat i wywlok zostala kilkakrotnie uderzona.

Wreszcie wojna sie skonczyla, na swiecie pojawilo sie trzech kolejnych synow z ktorych jeden zmarl zaraz po urodzeniu.  Babcia zawsze wspominala ze nie chciala miec chlopcow bo obawiala sie ze ojciech wychowa ich dokladnie na swoje podobienstwo i marzyla o corce – wreszcie to sie spelnilo i na swiecie pojawila sie moja mama.

Co do synow to jej obawy tylko czesciow sie sprawdzily – owszem maz usilowal ich nastawiac przeciw matce, uczyl ich traktowac ja lekcewazaco, byli przeciez swiadkami tego jak ja traktowal a z roku na rok sytuacja sie pogarszala choc rekoczyny czesciej przeradzaly sie w terror psychiczny. Staral sie tez synow rozpijac od najmlodszych lat stosujac zwrot – co, z ojcem sie nie napijesz? Co z ciebie za mezczyzna?

Dwoch chlopakow ucieklo z domu zaraz po uzyskaniu pelnoletnosci, pozenilo sie i staralo sie trzymac z daleka. O dziwo matce nikt nie kwapil sie przyjsc z pomoca. Najmlodszy syn okazal sie podatny na wychowanie ojca, wpedzil sie w alkoholizm i mial smutne, krotkie zycie.

Kiedy moja mama byla na tyle duza by pomagac w domu i robic zakupy, dziadek wymyslil ze jego zona juz nie musi sie z domu ruszac i doslownie zabronil jej  wychodzic poza ogrodzenie. Kobieta zyla jak w areszcie domowym. Chciala zeby jej jedyna corka miala inne zycie i namawiala ja na zdobycie zawodu co jej sie udalo. Niestety widzac co sie w domu dzieje moja mama chciala sie tez z niego uwolnic a jedynym wysciem wydalalo jej sie malzenstwo.

Na szczescie mieszkala w tym samym domu wiec nie zostawila matki samej z tyranem – ja mialam 3 lata kiedy dziadka wreszcie szlag trafil (za pozno niestety) ale jeszcze pamietam jak moj ojciec zrobil jedyna chyba rzecz za ktora go podziwiam – kiedy uslyszal klotnie za sciana i zroumial ze tesc bije zone, pobiegl tam i odciagnal go na bok po czym zagrozil ze jak jeszcze raz podniesie reke na nia to bedzie miec te reke zlamana.

Tak wiec babcia stala sie wolna kobieta w wieku 56 lat. Wolna – to jednak za duzo powiedziane. Lata stresu odcisnely sie nie tylko na jej wygladzie ale tez spowodowaly lek przed wychodzeniem na zewnatrz – drania juz nie bylo ale jego zakazy wciaz gdzies tam byly w jej glowie i ograniczaly ja jak niewidoczny elektryczny pastuch.

Tak wiec reszte swojego zycia moja babcia spedzila w czterech scianach i sporadycznie w ogrodzie a ja, ksiazki i gazety, czasem tez telewizja, byly jej jedyna radoscia.

Mimo podstawowego wyksztalcenia babcia byla bardzo oczytana i potrafila rozmawiac na kazdy ale to kazdy temat. Wszystko ja interesowalo a zwlaszcza nowe rzeczy – pamietam jak poprosila mnie o dokladne streszczenie „Gwiezdnych wojen” i prakycznie strescilam jej caly film minuta po minucie. Na czesc druga wzielam notes zeby sobie zapisywac niektore istotne rzeczy i dialogi by jej potem jeszcze dokladniej wszystko opowiedziec.

Laczyla mnie z babcia silna wiez, oczywiscie pewnie glownie spowodowana tym ze spedzalam z nia tyle czasu od malego berbecia i zdecydowanie czulam sie bardziej przez nia rozumiana niz przez wlasna mame.

Odeszla majac 66 lat kiedy mialam tylko 15. Bardzo mi szkoda ze nie widziala mnie doroslej choc tak naprawde to dumna jestem z siebie i swoich dokonan dopiero po swoim przyjezdzie tutaj i chcialabym zeby zobaczyla mnie teraz, odnoszaca sukcesy, samodzielna i szczesliwa. 

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.