Filmozbior mi puchnie bo ostatnio zdecydowanie wiecej czytalam niz ogladalam. Na swoja kolej czeka The Fault in our stars, Grand Budapest Hotel, This is where I leave you i kilka innych niedawnych premier. Zaczelam jednak pechowo bo od Mrs Browns Boys – the movie. Ogladam wszystko co jest jakos zwiazane z Irlandia nawet jak nie jest najwyzszych lotow, przyznac jednak musze ze Mrs Browns Boys to przereklamowana szmira. Juz po pierwszych minutach (a-la musicalowy performance) wiedzialam ze raczej do konca nie dotrwam i faktycznie – po pol godzinie musialam zrezygnowac. Nigdy nie ogladalam serialu ale mam nadzieje ze jest lepszy.
Zreszta jesli chodzi o tematyke filmu – walka o przetrwanie w niezmiennym stanie Moore Street z jej kramikami – to akurat ciezko by bylo do mnie z tym trafic bo osobiscie uwazam ze to miejsce powinno byc zlikwidowane. Te badziewne sklepiki prowadzone glownie przez afrykanskich i azjatyckich emigrantow powinny byc przeniesione gdzies na zaplecze Dublina tak samo jak kramy z owocami po ktorych wieczorem zostaje brud i odpadki. A wtedy Moore Street mogloby sie przeobrazic w urocza uliczke z butikami, gift shopami i kawiarenkami zamiast straszyc turystow. Zreszta cale centrum Dublina z niewielkimi wyjatkami trzeba by przebudowac zeby jakos wygladalo…zwlaszcza czesc polnocna.
Zrazona pania Brown siegnelam po cos co mi sie wydawalo kolejnym filmem o Irlandii bo gral w nim Brendan Gleeson, ale akcja dziala sie w Nowej Funlandii. The Grand Seduction to kino dokladnie w moim typie – pokazuje niewielka spolecznosc w malej miejscowosci zmagajaca sie z problemem ktory oczywiscie po trudach udaje sie pokonac. Troche w klimacie Przystanku Alaska, troche tez przypomnial mi zapomniany fim z Chavy Chase Funny Funny Farm. Mieszkancy malej przystani chca odmienic swoj los i doprowadzic do otwarcia fabryki ktora dalaby im wszystkim solidna prace. Aby tego dokonac musza sprowadzic tam i osiedlic doktora bo tego wymaga jeden z punktow umowy. Mieszkancy na czele ze swym wojtem ktorego gra nieodmiennie rewelacyjny Gleeson zrobia wiec wszystko by owego lekarza znalezc i – co trudniejsze – zatrzymac.
Film jest prosta ciepla historia nasycona nienahalnym humorem. Oglada sie swietnie a jeszcze dodam ze ow lekarz to calkiem niezle ciacho 😉
Sie rowniez poszlo do kina na najwiekszy hicior ostanich miesiecy Gone Girl mimo ze sie nie trawi Bena Aflecka…Nie moge powiedziec – film sie oglada bardzo dobrze, nie ma dluzyzn, nie ma momentow kiedy sie ziewnie albo spojrzy na zegarek. Historia jest dosc przewidywalna od poczatku w sensie – wiadomo kto jest psychopata a kto jest niewinny, ale cala akcja ma wiele zwrotow, oprocz scen drastycznych jest troche dobrze wplatanego humoru. Mimo pewnych nielogicznych niescislosci warto udac sie kina. Spod kryminalu przeziera warstwa obyczajowa – zanik wiezi w malzenstwie, wzajemne niespelnione oczekiwania, klopoty ktore rzutuja na caly zwiazek. REWELACYJNA muzyka troche jak z Twin Peaks.
I wreszcie Bogowie czyli najbardziej komentowany i komplementowany ostatnio film polski.
Bogowie to nie jest jeden z najlepszych polskich filmow jakie widzialam. To jest jeden z najlepszych FILMOW jakie widzialam. Wszystko jest na swiatowym poziomie – scenariusz, rezyseria, aktorstwo, muzyka, nawet do plakatu – choc polskie plakaty zwykle pozostawiaja duzo do zyczenia – nie ma sie jak przyczepic.
Wydawaloby sie ze to taka malo nosna dramaturgicznie historia – kardiochirurg chce doprowadzic do otwarcia kliniki by moc w niej przeprowadzac transplantacje serca – zabieg jak na owe czasy rewolucyjny. A jednak film oglada sie jak najlepsze kino akcji – zamiast terrorystow wrogiem jest czas i smierc. I mimo ze- jak w Tytaniku zna sie zakonczenie – wiadomo ze doktor otworzyl klinike i w koncu odniosl sukces – to nie mysli sie o tym w ogole kibicujac bohaterowi i przezywajac jego kleski i sukcesy.
A ile poziomow jest zarysowanych w scenariuszu: konflikt uczen-mentor, samotnosc geniusza ktory w imie idei poswieca szczescie osobiste, walke „mlodych gniewnych” ze skostnialymi „starymi”, watpliwosci etyczne – a wszystko na tle nieciekawej rzeczywistosci lat osiemdziesiatych. I nic nie jest przerysowane. Nawet – co mnie dodatkowo urzeklo – film skrzy sie dyskretnym humorem podanym bardzo umiarkowanie i bardzo umiejetnie, a dialogi juz staly sie kultowe.
Brak mi slow by opisac jak rewelacyjny jest to film wiec moge tylko zachecic do pojscia do kina. Ja chetnie wybralabym sie jeszcze raz.