Musze stwierdzic ze razem z kolegami osiagnelismy duzy sukces w znajdowaniu domow dla bezdomnych kotkow.
Jak pewnie pamietacie bylo ich piec (czworka rodzenstwa i sierotka). Sierotka zostala wzieta z mety przez J. , zostaly 2 dziewczynki biale w kilka szarych plamek i dwoch chlopcow w kolorystyce krowki (czarno biale laty). Dziewczynki to byly moje ulubienice, jedna bardziej ufna i chetna do zabawy, druga tak troszke z boku, niesmiala. Chlopcy – wiadomo, urwisy. Pierwsza kotke zabrala znaleziona przez FB Hiszpanka dla swojej tesciowej mieszkajacej w Galway. Potem jednak dziewczyna napisala mi ze tak kotke polubila iz ja sobie zostawi 🙂
Rozpoczelam kolejne fejsbukowe akcje by znalezc dom dla pozostalego rodzenstwa ale jakos odzewu nie bylo. Tymczasem chlopcy podrosli i zaczeli sie wspinac po pudlach i deskach az mogli wyjsc do kolejnego pomieszczenia i przez kraty do podziemnego parkingu – stamtad juz droga na swiat stala otworem. Dziewczynka nie byla tak odwazna wiec siedziala sama na dole i plakala.
Stala sie jakas osowiala, nie chciala sie bawic piorkiem ani niczym innym, nie dala sie tez wziac na rece, zaczela mniej jesc. Serce mi sie krajalo i bylam prawie zdecydowana zeby jej przynajmniej dac dom tymczasowy kiedy pewnego razu zeszlam do niej a kotki nie bylo!
Zabrala ja jedna z pan z sasiedniego biurowca – oboje z J. mieli problem by ja zwabic do pojemnika ale w koncu weszla. Ogladalismy potem zdjecia kotki ktora bardzo szybko sie zadomowila, tak jak i jej siostra.
Tymczasem J. znalazl osrodek w Droghedzie ktory pomaga bezdomnym kotom i m.in. znajduje im domy. Obiecali przyjachac, mame zlapac, wysterylizowac i przywiezc z powrotem, a dwa maluchy zabrac do adopcji.
Niestety mama nagle zniknela a jeden z kotkow ktorego nazwalismy Boss (bo rzadzil) uciekl na widok nieznajomych ludzi z dziwnym sprzetem, zabrano wiec tylko jego brata Tipa.
Mamy nie bylo i nie bylo, zaczelismy podejrzewac ze sie cos zlego stalo, tymczasem Boss sie zrobil strasznie przymilny i chetny do glaskania. Moze mu smutno bylo ze zostal sam. Znow wiec rozpuscilismy wici i doslownie chodzilismy od drzwi do drzwi, wreszcie znalazla sie kolejna pani z tego samego biurowca ktora Bossa zabrala.
Mamy kontakt z wszystkimi opiekunami kotkow, Tip ciagle w domu tymczasowym ale sie wylaszczyl ze hej 😉
No i to powinien byc koniec tej historii, ale niestety stalo sie cos co zmacilo nasz sukces bo niestety w sprawie mamy-kotki dalismy ze tak powiem D.UPY nie zabrawszy jej wczesniej do sterylizacji.
R.i J. przyszli do pracy w poniedzialek, zeszli na dol a tam w trumnie siedzi kotka. Najpierw sie ucieszyli ze sie znalazla a potem zajrzeli glebiej a tu cztery male swiezo urodzone maluchy.
Ja sie za glowe zlapalam jak sie dowiedzialam. Powtorka z rozrywki. Tym razem kotki sa chyba ciut inaczej umaszczone. J i R sie ciesza jak dzieci ze bedziemy sie znow opiekowac zwierzakami i znow im szukac domow…jednak musimy dopilnowac by mama juz nie musiala wiecej rodzic.