Moja wspollokatorka uznala film za przygnebiajacy, ja za bardzo optymistyczny.
Zle zakonczenie moglo zepsuc wszystko, na szczescie tworcy nie zdecydowali sie na rozwiazanie typu: kazda para przechodzi problemy i trzeba pracowac nad zwiazkiem, ale: jesli sie popelnilo blad i sie wcale nie uklada juz na starcie, to lepiej sie rozstac.
Sa pary ktore sie”docieraja”,kloca, obrazaja. Ale jak po 9ciu miesiacach od slubu trzeba szukac pomocy terapeuty a potem dzielnie starac sie odrobic zadanie czyli „dotrwac” do pierwszej rocznicy, to chyba cos jest nie tak.
Trudno powiedziec co sklonilo pare glownych bohaterow do wstapienia w stan malzenski, tak nie pasowali do siebie ze nawet ich bliscy znajomi nie dawali temu szansy przetrwania. I owszem, wmieszaly sie osoby trzecie (a nawet czwarte) ale ludzie nie zaczynaja sie fascynowac kims innym jesli w ich zwiazku wszystko jest ok. Zwlaszcza na starcie.
No, to juz wiecie ze uwazam ze jak nad zwiazkiem trzeba pracowac to lepiej sobie dac spokoj, bo wystarczajaco czlowiek ma pracy w pracy, no i pracy nad soba.
I rowniez nie wierze w przyciaganie sie przeciwienstw. Domatorka i lew salonowy, kobieta sukcesu i nierob, intelektualistka i prostak…nie, to sie nie moze dobrze skonczyc.
Ale w filmie glowni bohaterowie oprocz tego ze nic ic zbytnio nie laczy, sa atrakcyjni i mlodzi.
Niezalezni finansowo. Rozwod nie jest jakims stygmatem ktory bedzie sie na nich odciskal.
Ile par jest razem bo
a/dziecko
b/wspolnemieszkanie/kredyt/obawa przed pogorszeniem sie sytuacji materialnej
c/bo a nuz sie nikt inny nie trafi
d/bo mnie beda palcami wytykac ze rozwodka
itp.
Ilu jest ludzi ktorzy wola byc sami niz nie isc na zadne ustepstwa i nie obnizac poprzeczki? Zwlaszcza kobiet, z ich potrzeba wicia gniazda i tykaniem zegara?
Kiedy bylam w Polsce mama wyciagnela stare fotografie i zaczely sie opowiesci rodzinne.
Na jednej z fotek byla ona jako 16-latka jako druhna na weselu, z bratem jako „plus one”
Para mloda – ona calkiem apetyczna blondynka, atrakcyjna, on raczej wrecz przeciwnie.
No i panna mloda sie zakochala na wlasnym slubie w bracie mojej mamy ktory owszem byl niczego sobie. I plakala potem w gronie dziewczat ze chyba sobie zycie odbierze… no bo trafil sie ten jakis Edek czy jak mu tam bylo, zainteresowal sie, nic tam ze sie jakal i za madry nie byl, czas byl na zamazpojscie bo lata leca (ona mialakolo 26ciu) ludzie sie smieli ze stara panna, no to sie wzielo co bylo.
A potem …. no wlasnie. Oczywiscie rozwodu nie bylo. Panna z czasem pogodzila sie z losem.
Ale wracajac do filmu – nie jest to przelomowa komedia typu Bridget Jones. Ale fajnie sie oglada. I jakie to niesprawiedliwe ze Simon Baker (Mentalista) pomarszczony jak sucha sliwka i jedna powieka opadajaca, a Ciacho! U kobiety by to nie przeszlo.