8 marca na zupelnym spontanie pojechalam z KMZ do Galway.

Glownie po to zeby sprawdzic jak dlugo sie teraz jedzie (proba generalna przed Sw PAtrykiem) oraz by sie ponownie przekonac ze to sympatyczne miasteczko ma najch…owszy klimat w calej Irlandii. Wszedzie piekna pogoda, wjezdzasz w pierwsza ulice – zaczyna padac. A jak wyjechalysmy to takie slonce sie nagle pokazalo ze musialam ubrac ciemne okulary.

Jednym z powodow dla ktorch lubie jezdzic z KMZ samochodem jest to ze potrafimy obie kontynuowac normalna konwersacje przerywajac ja momentami by zapiewac z BeeGees „IT’S TRAGEDY”!!!! lub refrenik „Mambo Italiano”. Ale do rzeczy – nie wydaje mi sie mozliwe pokonanie odleglosci Dublin-Galway w 1.5 godz jak to niektorzy wypisuja na forach. Mieszkam przy wylocie na M50, jechalam miedzy 110-140 km/h (z przewaga 140) i wyrobilam sie w dwie.

Konkretnie to z powrotem sie wyrobilam bo jadac do Galway nie wiem jakim sposobem zboczylam do Enfield – i tu uwaga: mijajac toll zaplacilam 2.90. Potem niechcacy zjechalam na Enfield wiec chcialam przejechac miastem i wydostac sie z powrotem na autostrade. A tu przy wjezdzie bramka – 4.30! Doslownie objechalam ja w kolko zeby sie wydostac i znow musialam zaplacic 4.30. O so kurna chozi?

Galway jak juz wspomnialam sympatyczne i chyba sie nic nie zmienilo od czasu kiedy go odwiedzilam ostatni raz. Jak padalo tak pada. Jak wialo tak wieje. Jak labedzie sie rzucaly na czlowieka tak sie rzucaja.

Chyba zaproponuje Alex by zmienic plany patrykowe no chyba zeby prognozy pogody zapowiadaly WIOSNE stulecia w Galway i rekordowe temperatury 15 stopni ciepla plus zero deszczu 😉

A zdjecia sobie mozna poogladac TU