Nie wiem jak to sie stalo ale mam wolne w dzien Sw. Patryka!
Robilam roster i zauwazylam ze nikt z wyjatkiem nocnego audytora nie jest absolutnie zainteresowany przepychaniem sie w tlumie zapalencow z calego swiata w odpowiednim outficie, np w czulkach-shamrockach, by z ledwoscia dojrzec kawalek parady.
Tylko ja.
No wiec mam wolne i wybieram sie z Alex do Galway. Podobno z nowym by-passem na autostradzie jedzie sie tylko kolo 1h 45 min wiec przy okazji sprawdze. Alex juz sie zaopatrzyla w to, a ja sie zdecydowanie sklaniam ku temu. Zastanawiam sie jeszcze nad swoja ruda peruka 🙂
A w kolejnym po Patryku weekendzie – Dingle! Dzieki blogowi moglam sprawdzic ze bylam tam az 4 lata temu, zdecydowanie czas nadszedl na kolejne odwiedziny choc mam nadzieje ze nic sie na tym polwyspie nie zmienilo. Swietny opis Dingle (jak zreszta calej Irlandii) serwuje w swej ksiazce „Bar McCarthy’ego” Pete McCarthy. Oczywiscie nie mogl nie wspomniec o slynnym delfinie Fungie ktory nawiedza zatoke niezmiennie od 1984 r:
„Od pietnastu lat pojawia sie codziennie jak na zawolanie, zeby ciekawscy mogli z nim poplywac i zrobic pare zdjec. Jak na urodzonego na wolnosci delfina jest to zachowanie conajmniej niezwykle, ale jednoczesnie – swietny interes. Nie moge uwolnic sie od uporczywego podejrzenia, ze to jakis facet codziennie wciaga na siebie kostium delfina. Turystyczna hossa zalamie sie, kiedy pewnego dnia oswiadczy ze go polamalo i ma wszystkiego dosc. Jesli mysla perspektywicznie, juz teraz powinni szkolic kogos na zastepstwo. Dzis rano u de Valery spotkalem barczystego holendra, ktory dopytywal sie czy moze zmowic na sniadanie rybe. Moze to on, po cywilnemu.”
A na koniec wspomne o sympatycznym filmie jaki widzialam ostatnio, oczywiscie z Irlandia w tle (im blizej do Patryka tym sie robie bardziej patriotyczna!) – Tara Road na podstawie powiesci Meave Binchy. Przepiekna Andie McDowell i jedna z moich ulubionych angielskich aktorek Olivia Williams w rolach glownych i wspaniala muzyka.