Jak sie psuje to juz hurtem wszystko – bo zaczelo sie od „relationship” z Iksem, potem spalil sie moj przenosny twardy dysk (na szczescie zdjecia mialam skopiowane na laptopie a KMZ i tak ma te same filmy) potem rozwalil sie stepper, na koncu polegl aparat.
Wszystko odbylo sie na przestrzeni jakichs 2 tygodni i bardzo spektakularnie : Iks, wiadomo, rzucil we mnie informacja o naszym slubie (!?!) i wyjezdzie. Dysk pewnego razu syknal i zasmierdzial, az ze strachu go wypuscilam z reki i walnal mnie w palec u nogi 😉 Kiedy sobie pedalowalam na stepperku nagle jeden pedal po prostu sie zlamal i polecial w dol, jeszcze bym jakos zlapala rownowage ale co sie ma w reku podczas cwiczen? No drinka sie ma, dokladnie byl to alkoholowy bananowy milkshake. Wylala sie conajmniej polowa. A aparat pozyczylam Kobiecie Mojego Zycia na festiwal jachtowy w Cork. Wysunal obiektyw i juz tak zostal. Lezy na stole w living roomie i co jakis czas rzezi dogorywajac. Zal mi go ale co zrobic? Zakopac?
Ale choc typowy osobnik nazywa takie wydarzenia czarna seria albo nieszczesciami co chodza parami itd, ja jako niepoprawna optymistka tlumacze to po prostu zuzyciem sprzetu i oczywiscie okazja do sprawienia sobie nowego, lepszego. Patrick zamiast Iksa – to juz jest odfajkowane. Aparat i dysk kupiony (czekam na przesylke z Polski) stepper zastapi lada dzien sliczny elliptical trainer (dostawa wkrotce).
W poniedzialek fryzjer – podciecie, spa dla wlosow (masaze, odzywki, nawilzanie itp) plus zmiana koloru. Jeszcze nie wiem na jaki, zamowilam sobie konsultacje z kolorysta. CZy mowilam kiedys jak uwielbiam ten salon? Zawsze czeka na mnie ulubione chardonnay 🙂 Pozniej planuje zakupy, solarium, kapiel w waniliowej pianie przy swiecach i drinku. Reszte dnia spedze nasmarowana maslem Farmony o zapachu cynamonu ogladajac najprawdopodobniej Gilmore Girls, choc biorac pod uwage obecnosc KMZ w domu mozemy rownie dobrze palic cygara na tarasie i spiewac Upiora w Operze. Czy zycie nie jest piekne?
I znow umocnilam swoje i tak juz napompowane ego otrzymujac oferte bardzo dobrej pracy w prestizowym sieciowym hotelu. Posada taka sama – assistant front office manager – ale na zmiane z duty manager. Duze mozliwosci kariery i rozwoju zawodowego, swietni ludzie, tylko parkingu brak. Poruszylam ten temat jeszcze przed interview ale powiedziano mi ze jakies tam miejsca dla staffu maja. Podczas spotkania z HR officer i deputy managerem (dawno mi sie tak dobrze nie rozmawialo podczas interview) dowiedzialam sie ze owszem, 8 miejsc darmowych jest ale na zasadzie kto pierwszy ten lepszy. A „on street parking” owszem, za 2.40 za godzine. Czekalam jednak az zadzwonia z potwierdzeniem kolejnej rozmowy a tu dzis przez telefon zaproponowano mi od razu prace. Musialam wiec odmowic – w sumie bez zalu.
Zmiany zmianami ale moze na razie wystarczy 🙂