Bari a sprawa polska ;)

Mało brakowało, żeby Bari i Rossano były polskie 🙂 Oczywiście chodzi mi o powiązania Polski z charyzmatyczną, piękną i inteligentną królową Boną, żoną Zygmunta Starego. Moje pokolenie może pamiętać świetny serial ”Królowa Bona” z Aleksandrą Śląską w roli tytułowej.

Ulica, gdzie panie robią i sprzedają makaron orchiette.

W historii, którą niegdyś spisywali mężczyźni, jawi się jako wiedźma, sprytna manipulatorka wtrącająca się w politykę, trucicielka Barbary Radziwiłłówny. Smok, który osiadł na Wawelu. Niestety, od królowej oczekiwano rodzenia dzieci, nie aktywnego życia politycznego. Piękna i inteligentna blondynka nie miała jednak zamiaru siedzieć i wyszywać. To praktycznie ona sprawowała władzę, a nie jej dużo starszy małżonek.

Wyobrażałam sobie często, jakie to musiało być trudne ale jednocześnie fascynujące dla tej młodej kobiety, by opuścić Włochy i wyruszyć do kraju, który nie dorównywał Italii pod względem sztuki i kultury, a politycznie panował tam spory bałagan, przy zbyt dużym wpływie szlachty. Bona zaczęła od nauki języka, potem od wprowadzania na polskie stoły zdrowszej diety (na warzywa do dziś używa się określenia włoszczyzna) oraz przyciągnięcia na dwór zagranicznych artystów i architektów. Ponoć od jej przyjazdu już nic nie było na Wawelu takie samo.

Królowa zdobyła własne stronnictwo i popleczników. Była w szoku, kiedy dowiedziała się, że skarbiec królewski jest prawie pusty. Zaczęła skupować majątki, które dzięki wprowadzanym przez nią reformom i unowocześnieniom prosperowały znakomicie, przynosząc ogromne dochody.

Bona prowadziła politykę anty habsburdzką, będąc zwolenniczką sojuszu z Francją i królestwem osmańskim. Ponoć to jej korespondencyjna przyjaźń z Hurrem, żoną Sulejmana Wspaniałego, zapobiegła atakom imperium osmańskiego na Polskę. Żeby nie było, Bona wypełniła obowiązki małżeńskie i doczekała się piątki dzieci, z których jedno umarło przy urodzeniu, niestety był to syn. Jakby to określił książę Harry – the spare one. Bowiem maminsynkiem i następcą tronu był Zygmunt August.

Jak matka była zaradna, zagospodarowywała nieużytki, budowała młyny, inwestowała w tartaki i ogólnie robiła kasę, tak synek trwonił ją na klejnoty, ciuchy, polowania i kochanki. Przyszły król w młodym wieku cierpiał już na choroby weneryczne, przez które stał się bezpłodny. Jakby na złość despotycznej Bonie ożenił się z przedstawicielką znienawidzonej przez nią dynasti, Elżbietą Habsburżanką, a po jej śmierci z siostrą skonfliktowanych z królową Radziwiłłów, Barbarą.

Kiedy po śmierci Zygmunta Starego, Zygmunt August został królem, jego stosunki z matką całkowicie się ochłodziły. Bona opuściła więc Polskę oraz swe trzy niezamężne córki o statusie starych panien, i zabrawszy sporo pieniędzy i klejnotów powróciła do Bari. Tam niestety zmarła, najprawdopodobniej otruta przez swego doradcę. Przed śmiercią Bona sporządziła testament, zapisując Bari i Rossano synowi. Testament ten został jednakże sfałszowany przez truciciela, Gian Lorenzo Pappacodę, który działał z polecenia Filipa II Habsburga. To Filip sprawował rzeczywistą władzę nad Bari, do tego wisiał Bonie spore pieniądze, które ta mu pożyczyła. Kwota w przeliczeniu na wartość z 2012 opiewała na 235 mln zł. Teoterycznie te pieniądze należą się Polsce, ale nie ma szans na ich wyegzekwowanie – to tzw sumy neapolitańskie.

Tak samo przepadło Polsce Bari, mimo że przez lata polscy władcy, między innymi Zygmunt III Waza, domagali się zwrotu księstw Bari i Rossano. Bona jest jedną z moich ukochanych postaci historycznych, więc zaraz po przylocie pierwsze kroki skierowałam do bazyliki Św Mikołaja, gdzie jest pochowana. Niestety grobowiec jest umieszczony za ołtarzem i nie ma do niego bezpośredniego dojścia.

Bari ma jedno z najpiękniejszych starych miast we Włoszech, moim zdaniem przynajmniej. Od kiedy tam weszłam, wciągnął mnie labirynt wąskich uliczek, łukowych przejść z miniaturowymi ołtarzykami dla różnych świętych z powiewającym nad wszystkim nieśmiertelnym praniem. We Włoszech na starym mieście obowiązkowo suszy się pranie non stop. Nie należy się przejmować mapą, tylko chodzić bez celu.

Nie mogę polecić żadnych specyficznych miejsc, bo tak jak i w innych miastach Pugli, to całe miasto czy jego stara część jest atrakcją samą w sobie – architektura, układ ulic, bruk, stare domy i koty 😉 Po prostu trzeba wszędzie zaglądać i wchodzić do każdego otwartego kościoła czy katedry.

Nagrobek Bony

Jeśli ktoś nie ma za dużo czasu, to na dokładne zwiedzenie Bari wystarczą dwa dni, a nawet jeden pełny, jakby się kto uparł. Oczywiście bez wchodzenia do muzeów i wysiadywania w knajpach. Ale jak wspomniałam w poprzednim poście, to znakomita baza do pojeżdżenia po Apulii i Bazylikacie. Ja uderzyłam do Matery, gdzie już byłam kilka lat BC (before covid). Jedno z najstarszych miast świata zostało wykute w skale i w latach 50tych ubiegłego wieku panowała tam taka bieda i przeludnienie, że rząd zdecydował się na przymusowe wysiedlenie mieszkańców do wybudowanych specjalnie bloków.

Nie wszystkim się to podobało, bo spora część mieszkańców była historycznie powiązana z Materą. Dopiero 30 lat później uświadomiono sobie wartość i znaczenie tego miejsca, zaczęto więc dzierżawić groty pod warunkiem ich remontu i zagospodarowania. Tam Mel Gibson kręcił Pasję i tam też toczyła się akcja ostatniego Bonda. To spowodowało większy ruch turystyczny, choć ja byłam tam już drugi raz i tłumów nie ma, a wręcz przeciwnie.

Kolejnego dnia podjechałam pociągiem do Monopoli, siedząc obok dwóch polskich par, wyraźnie nastawionych na plażowanie. Z rozmowy okraszonej kurfami zorientowałam się, że towarzystwo już od tygodnia siedzi w Bari, ale nie zobaczyło jeszcze jego starej części, tylko krąży po okolicznych plażach. Oraz że były jakieś promocje na tanie loty, dlatego właśnie Bari. Przez Monopoli przejeżdżałam BC, ale nie wydało mi się warte zatrzymania. Co za błąd, który na szczęście naprawiłam. Bo stara część miasta jest przepiękna, prawie pusta i niezmiernie klimatyczna. A katedra Maria Santissima delta Madia taka jest w środku wypasiona, że zbierałam szczękę z podłogi.

Wracając z Monopoli wysiadłam w Polignano a Mare, które jest chyba najbardziej turystycznym (w negatywnym tego słowa znaczeniu) miasteczkiem w Apulii. Ale też właśnie tam są najlepiej zaopatrzone sklepy z pamiątkami i przecudna biżuterią. Jest dość tłoczno, ale i tak można znaleźć całkiem puste zaułki dalej od głównych placów.

Spontanicznie w ostatni dzień pojechałam do Trani, które też jest piękne i pełne malowniczych, wąskich uliczek. Uwagę zwraca ogromna katedra, która wyjątkowo nie znajduje się w środku miasta, ale nad morzem, nie otoczona wkoło innymi budynkami. Jest tam też długie molo, po którym spacerują miejscowi i turyści.

Na koniec dodam, że choć było bardzo ciepło, to Włosi chodzili naubierani. Czułam się tak, jakbym biegała nago, bo wszyscy mi się dziwnie przyglądali. Miałam na sobie t-shirt z krótkim rękawem, a Włosi pikowane kurtki i szaliczki, tudzież skórzane buty, nierzadko kozaki. A o 8 rano już było 18 stopni ciepła 🙂

10 uwag do wpisu “Bari a sprawa polska ;)

  1. Jestem dozgonnie wdzieczna Bonie za wloszczyzne i zaimportowanych Wlochow dzieki ktorym polskie renesansowe starowki wygladaja jak wygladaja. Bari by pewnie w koncu wrocilo do Italii nawet jakby testament nie zostal sfalszowany…

    Zbieralam tak samo szczeke we Frari w Wenecji 🙂 Polacy tez sa za cieplo ubrani – inna sprawa ze z upalu gladko przechodzimy w mrozy i vice versa 😉

    Polubione przez 1 osoba

  2. Myślisz, że dotrwałaby Starówka pod rządami Polaków do tej pory? Rozsypałaby się, jak domek z kart, a domy popadłyby w ruinę, podobnie jak znane mi dworki, w tym moja szkoła. Konserwator zabronił poprawiania dachu, wymiany okien, choć szparami sypał śnieg na parapet. Szkoła się wyniosła, dziś to już tylko kamieni kupa.
    Serdeczności

    Polubione przez 1 osoba

  3. Bardzo klimatycznie, no ale to Wlochy:)
    Serial pamietam doskonale i wspaniala w nim Slaska:)
    Inna jest odczuwalnosc temperatury, w zaleznosc od tego, w jakim kraju sie zyje, dla osob przyzwyczajonych do 30 i wiecej stopni, 18 to malo;)

    Polubione przez 1 osoba

      1. Tez tak mam:) Ale i tez odwrotnie- w Irlanii lub Holandii, 15 stopni i sandalki, gole nogi i ramiona;)
        A najbardziej nie moglam sie nadziwic, kiedy w irlandzka zime stulecia (2010) widzialam przy minus 11, 12 (a odczuwalnosc przy tej wilgoci jak minus 20), panny w szpilkach (o 2 numery za duzych;) i sukienkach bez rekawkow, lub z krotkimi, stojace przed pubami i klubami;)

        Polubione przez 1 osoba

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.