Ponownie w Chester

Drugi raz odwiedziłam Chester, tym razem na zaproszenie koleżanki nie tylko blogowej Dity vel Kat z bloga Kat in The North, która ma szczęście być właścicielką nieruchomości w tym historycznym mieście. Gdyby ktoś był zainteresowany, to leciałam do Liverpool, skąd trzeba podjechać autobusem na South Parkway, a stamtąd albo bezpośrednim pociągiem w pół godzinki albo dlużej z przesiadką na Liverpool Lime Street.

Niewiele brakowało, by to właśnie Chester, wtedy Deva Victrix, było stolicą rzymskiej prowincji w Brytanii zamiast Londinium (Londynu). Rzymianie założyli fort w 70 roku naszej ery i pozostali w nim do około końca IV wieku. Na powyższej rekonstrukcji widać, że to typowo garnizonowy układ dla stacjonowania wojsk. Ale wokół zaczęli osiedlać się cywile, zwłaszcza kupcy. Musiało tam mieszkać sporo luda, skoro Rzymianie zbudowali amfiteatr ku rozrywce gawiedzi, mieszczący do 10.000 widzów. Tak w ogóle to właśnie z Devy miała się zacząć inwazja na Hibernię, czyli Irlandię. Do tej pory nie za bardzo wiadomo, dlaczego do tego nie doszło. Ponoć w przygotowaniu ataku pomagał Rzymianom irlandzki wódz, wydalony z Hibernii, który chciał w ten sposób odzyskać swe ziemie. Albo Rzymianie byli zbyt zajęci walkami z plemionami walijskimi, albo stwierdzili, że niewielka wyspa nie jest warta zachodu.

Kiedy Rzymianie wynieśli się z Devy, a właściwie z całej Brytanii, panującym po nim Anglo-Saxonom ani w głowie było pielęgnowanie pozostałości po najeźdzcach. Oczywiście mury obronne jak najbardziej zostały, do tego były w pózniejszych wiekach rozbudowywane. Ale na przykład amfiteatr służył jako źródło budulca okolicznych domów, a potem zaczęto używać go do składowania śmieci, które z czasem kompletnie go zasypały. Dzięki archeologom możemy teraz podziwiać jego mizerne resztki, tak samo jak jakieś szczątki kolumn, mozaiek i inne artefakty. Interesującym miejscem jest kaplica bogini Minerwy wykuta w skale, niszczejąca sobie spokojnie w centrum małego parku. Za jakiś czas sylwetka bogini całkiem rozpłynie się pod wpływem warunków atmosferycznych.

Odnaleziono też system do centralnego ogrzewania podłogowego (zawsze fascynuje mnie to, że starożytni Rzymianie czy Grecy mieli takie nowoczesne rozwiązania jak ogrzewanie podłogowe lub spuszczane wodą toalety, a po nich w sredniowieczu to się załatwiano do dziury w murze i kąpano raz do roku). No i jescze jest duch rzymskiego dowódcy, który zakochał się w Walijce. Przez tę miłość zaniedbywał swoje obowiązki. Na patrolowane przez niego mury wdarli się Walijczycy i zabili kilkoro z jego podwładnych. Żołnierz popełnil samobójstwo, a teraz duch błąka się w części muru koło amfiteatru. Ma zresztą sporo towarzystwa bo Chester duchami stoi, ale o tym poźniej.

Wracając jednak do Saxonów – ponieważ rzymskie osady czy miasta nazywali słowem ceaster, właśnie stąd powstała nazwa Chester. Mimo problemów z najeżdżającymi okolicę Duńczykami, Chester rozkwitało i rozrastało się. Ponieważ rzeka płynęła wtedy zaraz przy murach miasta, do portu zawijały statki z winem z Hiszpanii i Francji oraz bydłem i artykułami spożywczymi z Irlandii i Walii. Po Saxonach przyszli Normanie, jak wiadomo Wilhelm Zdobywca zaczął podbijać całą Anglię. W 1071 roku król Wilhelm ustanowił tytuł Earla of Chester, który w jego imieniu miał kontrolę nad miastem. Pod rządami Normanów Chester zyskał jeszcze więcej znaczenia i przywilejów, rozwinął się też handel skórami i wyrobami galanteryjnymi. Mniej wiecej w XIII wieku zaczęły powstawać budynki, które są teraz magnesem dla turystów, a więc piętrowe domy ze sklepami na parterze i na piętrze, pomiędzy którymi poprowadzono tarasy. The Rows, bo tak się nazywają, to unikalne dla Anglii konstrukcje których nie zobaczymy w żadnym innym zachowanym średniowiecznym mieście.

Oczywiście w mieście nie mogło zabraknąć katedry. Najpierw był kościół, popadający w ruinę i odbudowywany, wreszcie bratanek Wilhelma, hrabia Hugh Lupus sprowadził z Normandii opata Anzelma, słynego wówczas teologa, by ten nadzorował rozpoczętą w 1092 roku budowę dużego romańskiego kościoła. Jest to obecnie zabytek I klasy, reprezentujący wszystkie główne style architektury średniowiecznej. Być w Chester i nie pójść do katedry to jak pojechać do Rzymu i nie zobaczyć koloseum. W okresie świąt wnętrze było pięknie podświetlone i odbywała się wystawa udekorowanych przez okoliczne szkoły i organizacje choinek. Na wieży urzęduje kolejny duch, aby jednak o nim opowiedzieć muszę się posunąć do przodu ze średniowiecza w czasy Tudorów, kiedy kościół stał się katedrą, bo Henryk VIII zerwał z katolicyzmem. Rzeka zamuliła się i Chester przestało być portem, ale i tak handel nadal kwitł i mieszkańcom żyło się dobrze, mimo nawiedzających ich raz za czas plag czy pożarów.

Jeszcze dalej w czasie i mamy w Anglii na tronie Karola Stuarta, który wdał się w wojnę domową z Parlamentem. Król podpadł tyranistycznymi zapędami a także małżeństwem z katoliczką. Trzeba było się opowiadać po jednej ze stron i Chester na nieszczęscie okazał lojalność królowi. W 1645 roku Karol schronił się w mieście, które zostało oblężone przez siły parlamentarzystów. Karol miał zwyczaj stać na jednej z wież i obserwować walki w towarzystwie swego oddanego żołnierza. Pewnej nocy ów żołnierz, powodowany dziwnym przeczuciem, namówił króla by oboje przenieśli się na wieżę katedry. Tam dosięgła ich kula wroga, niestety wycelowana w króla trafiła jego towarzysza. Duch tego mężczyzny bywa teraz widywany na wieży. Oblężenie skończyło się klęską – kiedy mieszkańcy i obrońcy zjedli nie tylko zapasy ale i psy, poddali się. Ledwie Chester otrząsnęło się po porażce i splądrowaniu, dokopała mu zaraza uderzając w 1647 roku, a potem ponownie w 1650 i 61.

XVIII wiek przyniósł ponowne odradzanie się miasta, przemysł skórzany co prawna zaniknął ale rozwinęły się inne rzemiosła. Wykopano kanał, dzięki któremu można było wznowić transport wodny. Może pamiętacie z moich wpisów o Irlandii, jak regularne połącznia dorożkarskie wpłynęły na rozwój miast, otóż Chester też stał się głównym przystankiem na drodze takiej siatki. A to prowadzi do powstawania zajazdów, karczm, kuźni i tak dalej. Nawet teatr się otworzył. A już wiek XIX i rewolucja przemysłowa przyciągnął do miasta zwiedzających, bo koleje spowodowały bum w dziedzinie turystyki.

Dita, która jako mieszkanka żywo się stanem obecnym Chester interesuje, twierdzi, że miasto nie promuje się dostatecznie jako destynacja turystyczna. Szczerze mówiąc ja usłyszałam o nim dopiero od niej i dlatego w 2016 odwiedziłam go po raz pierwszy. To jest świetna baza wypadowa do Walii, do okolicznych parków narodowych i Liverpoolu. Do tego nie jest tłocznie i panuje tam fajna atmosfera. Od kiedy zaczęły powstawać centra handlowe, to już co prawda nie jest to cel wypadów na shopping. Ale jest mnóstwo pubów, knajpek, galeryjek, kawiarenek, jest kino i sporo terenu do spacerów. No i są duchy. W noc wigilijną, jak na ateistki przystało, poszłyśmy na walking tour o duchach właśnie. Aż 11 osób zebrało się razem, by wysłuchać opowieści sympatycznej pani przewodnik i krążyć z nią po zaułkach.

Opowieści o duchach były i są popularne, sam Charles Dickens odwiedził Chester, by czytać fragmenty swojej Opowieści Wigilijnej która, jak wiadomo, jest o trzech duchach. Już wiemy o dwóch urzędujących w mieście zjawach, czyli o rzymskim żołnierzu i wodzu z katedralnej wieży. W pubie Ye Olde King’s Head, wybudowanym w 1622 roku, naliczono aż 13 duchów. Nie wiem, jak się z sobą dogadują. Najbardziej znanym jest niejaki James. W 1982 roku pewna bizneswoman postanowiła zatrzymać się w pubie na noc. Przydzielono jej pokój numer 6. Kobieta przy śniadaniu wyjawiła obsłudze, że obudziła się w środku nocy i zobaczyła stojącego obok łóżka młodego mężczyznę. Nie sprawiał wrażenia niebezpiecznego ani budzącego grozę. Kobieta zapytała go, kim jest i on wtedy rozpłynął się w powietrzu. Pracownicy hotelu wyznali gościowi, że był to duch o imieniu James, który pojawia się czasem tylko w tym jednym pokoju. Wcześniej podczas renowacji znaleziono pod podłogą miecz (wisi teraz nad barem) i może przywiodło to z zaświatów jego właściciela. Kobieta przedłużyła swój pobyt o kilka dni, ale James, ku jej rozczarowaniu, się już nie pokazał.

Innym znanym duchem jest niejaka Sarah, która pokazuje się w miejscu, gdzie kiedyś mieszkała. Teraz na parterze mieści się sklep z telefonami, wcześniej z czekoladą i słodyczami. Sarah zakochała się z wzajemnością w jakimś młodzieńcu, który poprosił ją o rękę. Niestety, z niewiadomych przeczyn nie zjawił się przy ołtarzu. Załamana Sarah stała się zdziwaczałą samotnicą i taką też w końcu zmarła. Nie dość, że widać ją często w oknach posesji, to jeszcze robi zamieszanie w sklepie, zrzucając w nocy towary z półek na podłogę. Właścicielka poprzedniego biznesu z czekoladą wyznała, że w czasie Walentynek duch demolował tylko bombonierki w kształcie serca i przewiązane czerwonymi wstążkami, demonstrując swą opinię o miłości.

Miłośnicy wrażeń paranormalnych mogą spędzić noc w hotelu The Pied Bull, budynku pochodzącym z XI wieku. Tam pojawiają się duchy dwóch pokojówek oraz niejakiego Jamesa Daviesa, który w 1609 roku upadł w piwnicy i przypadkowo śmiertelnie zranił się własnym nożem. Ponoć staff nie chce schodzić do tej piwnicy. Natomiast w sklepie Sofa Workshop pokazuje się duch chłopca. W XVIII wieku na miejscu sklepu stał zajazd, gdzie młodzi służący czyścili peruki zamożnym gościom. Robiło się to za pomocą arszeniku, nic więc dziwnego, że często kończyło się to śmiercią pracownika. Jeden z nich powraca teraz jako duszek, wydając dźwięki jak dziecko podczas zabawy.

Jeśli ktoś ma ochotę na odwiedzenie muzeów czy innych płatnych atrakcji, to podczas okresu świątecznego prawie wszystko jest zamknięte. Ale ja pojechałam tam głównie po to, by spędzić czas w miłym towarzystwie, popijając drinki i oglądając Netflixa (Knives Out i Glass Onion z Danielem Craigiem, który zresztą urodził się w Chester). A kolejna podróż za wodę już na początku lutego do Londynu.

10 uwag do wpisu “Ponownie w Chester

  1. Bylo mi bardzo milo Cie goscic – nareszcie we wlasnych progach 🙂 „Marketing Cheshire” dostal w tym roku £100k na promocje miasta i owszem, widac ladne tablice informacyjne, ulotki, strona internetowa jest ok. Wg mnie powinni dostac jednak przynajmniej milion funtow i wykupic reklamy do metra londynskiego jak kto zrobil uniwersytet Bangor, promowac sie intensywnie w UK jak i za granica. Taki York czy Bath ma rozhulany marketing do granic mozliwosci i to daje efekty. Marzy mi sie tez nowoczesne centrum multimedialne albo przynajmniej „rzymskie” jak Jorvik w York. Biorax pod uwage marazm i
    apatie lokalnych wladz ktorym 30 lat zajelo zbudowanie nowego marketu, niepredko takie cuda zobaczymy 😉

    Polubione przez 1 osoba

  2. Widać,że dawno do Ciebie nie zaglądałam i strasznie szkoda,bo byłaś pod moim nosem a ja o tym nie wiedziałam. Mieszkam obok Chester,maskara ! Może kiedyś znowu zajedziesz w te strony i urządzimy sobie jakieś tam małe blogowe spotkanko. Chester to cudowna miejscowość i z przyjemnością przeczytalam Twój wpis. Pozdrawiam i życzę wszystkiego co najlepsze w Nowym Roku

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.