Ryga i Sigulda

Z Rygą, jak pewnie z każdym większym miastem, związanych jest wiele legend, anegdot i innych opowieści, mniej lub bardziej z palca wyssanych. Zacznijmy od Krzysztofa (Great Kristaps), który pochodzi z greckich wierzeń. Ten nadzwyczaj wysoki i silny mężczyzna chciał służyć najpotężniejszemu władcy, który nikogo innego nie słucha ani się nie boi. Najpierw był poddanym chrześcijańskiego króla, ale ten bał się diabła. Sprytny Krzysztof wywnioskował więc, że diabeł jest potężniejszy i to jemu zaczął służyć. Diabeł jednak przeląkł się krzyża z sylwetką Jezusa, Krzysztof więc postanowił odnaleźć Chrystusa, co jednak nie okazało się łatwe. Kiedy w swych poszukiwaniach dotarł nad rzekę Dźwinę (Daugava po łotewsku), napotkany pustelnik poradził, że najlepiej przysłuży się Chrystusowi przez przenoszenie ludzi z jednego brzegu rzeki na drugi. Olbrzym uznał to za świetny pomysł i tym się zajął. Pewnej nocy obudził go chłopczyk, prosząc o przeniesienie przez rzekę. W trakcie tego zajęcia, Krzysztof zaczął odczuwać że chłopiec mu coraz bardziej ciąży i z ledwością dotarł na drugi brzeg. „Było mi tak ciężko, jakbym dźwigał na ramionach cały świat” – powiedzał. Na to chłopak odrzekł: „Nie tylko niosłeś cały świat, ale jego władcę” i przedstawił się jako sam Chrustus. Wynagrodził Krzysztofa ogromną ilością złota, a także uderzył laską w ziemię która od tej pory miała wydawć wspaniałe plony. Krzysztof postanowił wydać kasę na wybudowanie miasta i tak powstała Ryga.

Prawda jest jednak taka, że Rygę założył biskup Albert von Buxhövden, twórca Zakonu Kawalerów Mieczowych, działającego w oparciu o regułe Templariuszy. Zakon pod wodzą Alberta podbił i chrystianizował plemniona Liwów, a sama Ryga oficjalnie stała się miastem w 1201 roku. Szybko zaczęła rozwijać się handlowo i ekonomicznie, stając się członkiem Hanzy. Od tego czasu Ryga przez setki lat była pod silnym wpływem niemieckiej kultury, sztuki i architektury. Po 1237 roku wszelkie posiadłości i prawa po Kawalerach Mieczowych przejęli Krzyżacy. 60 lat poźniej mieszkańcy Rygi, najwyraźniej niezadowoleni z władzy krzyżackiej, wszczęli rozruchy, zburzyli krzyżacki dwór a jego załogę wyrżnęli w pień. Konflikt trwał 3 lata, mieszkańcy musieli w końcu się poddać, ale w 1366 roku Wielki Mistrz zrzekł się władzy nad miastem, zachowując jednak prawo do posiadania zamku. W tym samym roku papież ustanowił królów polskich opiekunami arybiskupstwa ryskiego. To także nie spodobało się mieszkańcom i nie uspokoiło nastrojów. Konflikt trwał przez lata i w 1484 roku ponownie zniszczono zamek. Od tego czasu wpływy krzyżackie zaczęły wyraźnie słabnąć.

W 1561 roku Inflanty przeszły we władanie króla polskiego, a po Unii Lubelskiej Ryga znalazła się w obrębie Korony Polskiej i Wielkiego Księstwa Litewskiego. Najpierw miasto dostało 20 lat autonomii, a poźniej Stefan Batory podpisał akt podania się Rygi jego władzy. Owszem, miasto dostało szereg przywilejów i praw, pozwalających na szybki wzrost ekonomiczny, ale nie obyło się bez rozruchów na tle religijnym między protestantami a karolikami. Sytuacja ustabilizowała się pod panowaniem Zygmunta III Wazy. Sto lat później w wyniku wojny polsko szwedzkiej Ryga znalazła się pod panowaniem Szwedów. Z tym wiąże się romantyczna i tragiczna historia miłosna. Mieszkańcy Rygi traktowali Szwedów jak najeźdzćów, więc bratanie się z wrogiem nie było popularne. Ale serce nie sługa i oto młoda Ryżanka zakochała się w szwedzkim żołnierzu. Para potajemnie spotykała się pod bramą prowadzącą do miasta, którą zamykano na noc. Ktoś parę podkablował, bramę zamknięto wcześniej, żeby stacjonujący po drugiej stronie Szwed nie mógł wejść, a dziewczynę mieszkańcy miasta ukamieniowali. Ponoć przechodząc tamtędy w nocy można usłyszeć jej szept, ale trzeba być prawdziwie zakochanym.

W latach 1710–1917 Ryga znalazła się pod panowaniem Rosji Carskiej. To były już czasy postępującej industrializacji i ogromnej migracji ludności wiejskiej do miasta. Wciąż większość mieszkańców była niemieckojęzyczna. Łotwa doczekała się niepodległości w 1918 roku, kiedy to utworzono Republikę Łotewską. Po wybuchu II wojny światowej w 1940 roku Łotwa została siłą wcielona do Związku Radzieckiego, zaczął się napływ ludności rosyjskiej i wywózka Łotyszów na Syberię. Warto wspomnieć, że wielu Łotyszów wspólpracowało początkowo z Niemcami, byle tylko działać na szkodę Rosjanom. W 1991 roku Łotwa ponownie stała się państwem niepodległym a Ryga jego stolicą. W kościele Św Piotra znajduje się – nie wiem czy czasowo czy na stałe – bardzo ciekawa ekspozycja przedstawiająca historię walki o niepodległość a także bardzo sugestywne zdjęcia, na przykład rozbiórkę pomnika Lenina i przekazywanie sobie konstytucji przez rozentuzjazmowanych mieszkańców. Niektórzy sądzą, że symbolizujący wolną Łotwę Pomnik Wolności, powstał właśnie po tych wydarzeniach, ale został on wzniesiony w latach 1931-35, na miejscu gdzie kiedyś stał posąg cara Piotra Wielkiego. Wiadomo, że władzom Związku Radzieckiego takie coś się nie podobało, planowano więc pomnik zburzyć. Sprzeciwiła się temu jedna z ukochanych przez władzę sowiecką rzeźbiarek, Wiera Muchina, autorka secrealistycznego Robotnika i Kołchoźnicy. Dla przeciwwagi na drugim końcu placu umieszczono więc posąg Lenina.

Swoje zwiedzanie Rygi zaczęłam od Kościoła Św Piotra, głównie dlatego, że mieszkałam dosłownie dwa kroki od niego. To kościół luterański zbudowany w 1209 roku, potem wielokrotnie przebudowywany. W XV wieku jego wieża była jedną z najwyższych takich konstrukcji na świecie. Z wieży, na którą wjeżdża się windą, rozciąga jest naprawdę ładny widok na miasto, warty wydania 9 euro. Z kościołem wiążą się dwie legendy. Pierwsza opowiada o tradycji zrzucania z wieży kieliszka, po uprzednim opróżnieniu go z wina, po każdej ważnej renowacji czy przebudowie. Rozbicie się kieliszka ma przynosić szczęście miastu. W 1746 roku główny konstruktor wszedł na wieżę, wypił wino i zrzucił kieliszek, który spadł na trawę i nie zbił się. Był to bardzo zły omen, jednak o ile wiem, nic złego kościołowi się nie stało aż do roku 1941, kiedy spadła na niego bomba. Kolejne picie na wieży odbyło sie dopiero w 1970 roku i tym razem kieliszek rozbił się w drobny mak.

Inna opowieść wiąże się z duchem tzw błękitnego strażnika. W XVIII wieku miasto patrolowali ochotnicy, taka straż miejska, noszący niebieskie uniformy. Było to zajęcie tak respektowane, że po śmierci strażnik był chowany w krypcie kościoła. Jeden ze strażników objawia się jako duch między 30 listopada a pierwszym grudnia. Pod koniec XVIII wieku grupka kumpli postanowiła sprawdzić, czy tak jest istotnie. Dwóch z nich włamało się nocą do kościoła i „na pamiątke” swej wizyty wbiło w ołtarz gwóźdź. Reszta czekała na zewnątrz, dopóki nie usłyszała przerażonego krzyku. Wbiegli do środka i znaleźli jedngeo młodzieńca w kompletnym szoku, a drugiego powieszonego na gwoździu. Ponoć oboje zostali zaatakowani przez ducha żołnierza. Gwóźdź znajdował się w ołtarzu jeszcze pod koniec XIX wieku a potem ślad po nim zaginął.

Z tyłu kościoła znajduje się pomnik bremeńskich czterech muzykantów z baśni braci Grimm. Bremen, mające sięgające stuleci związki z Rygą, podarowało go miastu w 1990 roku. Ci którzy znają wersję niemiecką dostrzegą znaczącą różnicę, mianowicie zwierzątka jakby przebijają żelazną bramę, ma to symbolizować wyjście spoza żelaznej kurtyny. Każdy stara się pomacać noski zwierząt co przynosi spełnienie marzenia. Ale łatwo nie jest – marzenie spełni się w 100 procentach tylko jeśli dotknie się noska najwyżej umiejscowionego koguta.

Stare Miasto nie jest tak niejednorodne jak np tallińske, budynki z XV i XVI wieku przeplatane są innymi stylami architektonicznymi, niektórym to może przeszkadzać. Jest w cholerę kościołów i katedr, niestety nie pamiętam już z którym wiąże się kolejna legenda, że jak zadzwoni na jego wieży dzwon, to przechodząca koło wrót kobieta jest niewierna. Bardzo szowinistyczna sprawa. Dużo jest zieleni, całych ogródków z posadzonymi w ogromnych doniacach drzewkami i roślinami, to sprawia naprawdę miłe wrażenie. Najstarsze i najczęściej foografowane budynki to tzw Trzej Bracia, ponoć zbudowane przez trzech braci właśnie, aczkolwiek jest to niemożliwe, bo każdy jest z innego wieku. Bardzo wyraźnie widać po nich zmiany architektoniczne. Najstarszy wybudowany w XV wieku ma małe okna i niewiele ozdób, bo był wykorzystywany do produkcji, handlu i przechowywania towarów. Drugi to już dom mieszkalny, z bardziej wykwintna fasadą i większymi oknami (1646 rok), jedynie okienka na górnych piętrach są niewielkie, bo tam mieściły się magazyny. Ostatni to już obiekt służący tylko jako mieszkanie, wąski z powodu braku miejsca w rozrastającym się XVIII wiecznym mieście.

Dom Bractwa Czarnogłowych to obiekt typu Dwór Artusa w Gdańsku, czyli służacy zgromadzeniom kupców zrzeszonych w gildii. Dolne sale należały do Rady Miejskiej, a górne piętra do Bractwa Czarnogłowych, zrzeszającego nieżonatych, młodych i zamożnych kupców i przedstawiecieli wolnych zawodów. Początkow była to organizacja paramilitarna, slużąca obronie praw i interesów jej członków. Moja przewodniczka po Rydze nadmieniła, że Dom ten był najbardziej rozrywkowym miejscem w Rydze, wyobraźcie sobie bowiem przebywających tam i miejscowych i przyjezdnych męźczyzn z kasą… Nazwa wywodzi się od patrona Św Maurycego, przestawianego jako osobę o śniadej cerze. Przed domem bractwa stoi pomnik Rolanda, tego z Pieśni o Rolandzie, nie mam pojęcia czemu i jaki on ma związek z Rygą. Warto też zwrócić uwagę na znak na bruku przedstawiający płatek śniegu. Oznacza on miejsce, gdzie pierwszy raz na świecie ustawiono choinkę na placu miejskim.

Na Starym Mieście jest sporo ładnych uliczek, kamienic i innych budynków. Kociarzom wpadnie w oko Dom Kotów, którego wieżyczki ozdobione są figurkami czarnych kotów w pozycji tzw toaletowej 😉 Wg anegdoty dom należał do kupca, którego z jakichś powodów nie chciano przyjąć do Wielkiej Gildii. Postawił więc te kotki tyłem do siedziby Wielkiej Gildii. Sprawa zakończyła się w sądzie ale koty zmieniły swe położenie dopiero, kiedy kupiec został członkiem gildii. Nie muszę chyba dodawać, że czarny kot stał się symbolem miasta i najczęściej kupowanym souvenirem. Oprócz Czarnego Balsamu, tradycyjnego łotewskiego trunku. Oryginalna receptura pochodzi z XVIII wieku i zawiera 24 różne składniki, używa się go też w celach leczniczych przy przeziębieniach jak whisky w Irlandii 🙂

Największą dla mnie atrakcją była jednak rydzka secesja, czyli styl Art Nouveau. Aż 1/3 wszystkich budynków w mieście zbudowana jest w tym stylu, jest to największe ich skupisko w Europie. Charakterystyczne cechy to obłe linie, organiczne kształty, łuki, bogata ornamentyka z liści, kwiatów, owadow i innych naturalnych elementów. Największe stężenie takich domów znajduje sie w okolicy Alberta Iela, gdzie mieści się też muzeum Art Nouveau. Jeśli nie chcecie płacić 9 euro za bilet wstępu, to warto i tak wejść do środa by zobaczyć fascynującą klatkę schodową z wijącą się w górę balustradą. W środku przenosimy się do początku XX wieku, do przepięknie urządzonego wnętrza wypełnionego oryginalnymi meblami i przedmiotami z epoki. Wiele osób wydawało się zdziwionych łazienką, która wyglądała całkiem nowocześnie.

Bardzo polecam pójście do Nativity of Christ Cathedral, kościoła ortodoksyjnego gdzie wejście jest bezpłatne, ale w środku nie można robić zdjęć. Niestety, bo wnętrze jest przepiękne, w kolorach złota i niebeskości, z interesującymi ikonami i cudownym sufitem. Ja poszłam również na drugą stronę rzeki do dzielnicy Kipsala, głównie by zobaczyć drewniane domy, charakterystyczne dla XIX zabudowy. Stamtąd widać też pięknie starą część Rygi.

W mieście znajduje się dużo muzeów i galerii, a krótka podróż transportem publicznym może nas zabrać nad morze do resortu Jurmala, albo do okolicznych parków narodowych czy do miasta Cesis z jego średniowieczną zabudową, ja zdecydowałam się na Siguldę. Podjechałam tam pociągiem w około godzinę. Główna atrakcja to przepiękna przyroda, lasy w kolorach jesieni, średniowieczne zamki i kolejka linowa przez rzekę Gaia. Jest tam dużo szlaków do pieszych wędrówek, najlepiej wejść do biura informacji turystycznej zaraz przy dworcu i zabrać mapki.

Pogoda udała mi się bardzo, było słonecznie i ciepło, wczesno jesiennie i nie tłocznie. W tym roku czeka mnie już tylko Londyn i Chester, za to w 2023 mam zamiar więcej poszaleć, choć na razie zarezerwowany mam jedynie Sztokholm. Myślę o Lagos (szlakiem Laury i Massima 😉 ) Santorini, gdzie już dwa razy byłam ale bardzo dawno, Wilno i co się tam jeszcze nowego pokaże w przyszłorocznych destynacjach.

6 uwag do wpisu “Ryga i Sigulda

  1. Pieknie i widac faktycznie hansatyckie wplywy w architekturze:) Roland stoi tez w Bremie, moze ma to jakis zwiazek?
    W Bremie trzeba za kopytko osiolka lapac;) swego czasu przechodzilam tamtedy codziennie chodzac do pracy i nie omieszkalam tego robic;)
    Czarny kot wymiata:)
    My wrocilismy z Czech, Karlowe Vary sa piekne, ale az kapia od (troche przykurzonego;) bogactwa, za to okolice sa przepiekne:)

    Polubione przez 1 osoba

  2. Dammar

    Bardzo do mnie przemawiaja koty, szczegolnie w pozycji toaletowej 🙂
    Niedawno przejezdzalam przez twoje Baltinglass, jest tam pieknie. Masz wszystko co trzeba, I gory, lasy, rzeke, sklepy, nawet Super Valu, I do Dublina blisko. Wszedzie masz dobre polaczeni. Naprawde tam ladnie.

    Polubione przez 1 osoba

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.