Ryga – wstęp

Czy warto jechać do Rygi? Oczywiście, że warto. Spędziłam świetnie czas i „zaliczyłam” kolejne państwo europejskie, ale na pewno Ryga nie znajdzie się w TOP 5 czy nawet 10 jeśli chodzi o mój prywatny ranking najpiękniejszych czy najbardziej interesujących miast w kategorii: duże miasta/stolice (Na pierwszym miejscu jest Edynburg, potem Tallin, Wenecja, Praga, Lublin). Jak już zauważyłam w poście o Norymberdze, jak się sporo zwiedziło i widziało, to trudno znaleźć miejsca takie, które przebiją się do pierwszej piątki 😉 Ale jak zawsze dowiedziałam się przeciekawych historycznie faktów, o których pojęcia nie miałam. Choćby że Łotwa nie była nigdy niezależnym krajem przed 1918 rokiem a raz znalazła się pod panowaniem Polski.

Zacznę od informacji ogólnych i może pożytecznych – lotnisko w Rydze jest dość duże, ze sporą ilością miejsc gdzie można coś zjeść czy wypić drinka, albo choćby sobie spokojnie posiedzieć. Z tego co zdążyłam się zorientować z bilbordów, ma zamiar rozszerzać liczbę połaczeń i się rozwijać. Ponieważ lądowałam w nocy (2 godziny różnicy) to postanowiłam na burżuja zamówić sobie transport. Znalazłam firmę Connect to (taki jakby Uber), którą gorąco polecam. Cena konkurencyjna, do tego pan kierowca bardzo miły i młody 😉 Wylot miałam z kolei wcześnie rano i też ponownie skorzystałam z tej samej usługi (cena 19.95 euro za przejazd). Leciałam z Ryanair, bez problemów i punktualnie, a wracałam śmiesznym i krótkim samolotem linii Air Baltic. Z lotniska do centrum jest około 20 min (ale jechałam w czasie kiedy nie było korków), autobus z lotniska to około 3 euro.

Polecam też Airbnb, znajdujące się w samym centrum starego miasta, przy kościele Św Piotra. Nie sposób się było zgubić, bo wystarczyło się skierować w stronę wysokiej wieży z kogutem na dachu, widzianej praktycznie z każdego punktu w Rydze. Za 4 noce zapłaciłam skandalicznie mało bo niecałe 140 euro. W środku było pełno kocich motywów, co mnie przyjemnie zaskoczyło, a także spore jacuzzi, którego używałam głownie jako wannę. Mieszkanie miało bardzo przyjemny feel, bez widokow z okien co prawda, mimo lokalizacji bardzo ciche.

Pierwsze wrażenia – nie czuć za bardzo, że jest się w post sowieckim kraju. Czasem tylko jakieś starsze panie się przewiną, które wyglądają typowo wschodnio europejsko, mianowicie wielkie płaszcze ze sztucznego futra, szale i krótkie strerczące fryzury. Gdyby była zima, to pewnie jeszcze kozaczki do pół łydki. No i niestety architektura nieco zepsuta typową dla komunistycznych rejonów zabudową. Ale ogólnie bardzo nowocześnie i czyściutko, od rana fajna atmosfera na mieście, muzyka z knajpek i restauracji, w nocy gwarno i jasno od oświetlenia, łaziłam po różnych zakamarkach czując się całkowicie bezpiecznie. Ceny mogą zaskoczyć tych, co myślą że będzie dużo taniej niż na wyspach – nie jest. Nie wiem, czy tak zawsze było czy to kwestia inflacji, ale ceny są dość zbliżone do irlandzkich, przynajmniej jeśli chodzi o benzynę, alkohol i jedzenie, tudzież atrakcje i bilety wstępów. Oczywiście nie wiem, ile się płaci za zakup mieszkania czy wynajem ani jakie są płace. Nie widziałam ani jednego bezdomnego.

Jeśli ktoś spodziewa się mnóstwa średniowiecznych zabytków i murów, to się rozczaruje. Po to trzeba pojechać do Tallina, Ryga natomiast to mekka dla wielbicieli stylu art nouveau (największe w Europie skupisko zabudowy secesyjnej). Jest tam dużo do zwiedzania, mnóstwo interesujących muzeów, atrakcji, no i miejsc poza Rygą gdzie łatwo się dostać autobusem. Niestety, nie dałam rady podjechać do muzeum starych samochodów, miałam też chrapkę na wycieczkę na Litwę zobaczyć Górę Krzyży, ale w końcu udało mi się zwiedzić tylko Siguldę, przybraną w piękne jesienne barwy. Można by spędzić w Rydze tydzień i się nie nudzić, o ile wliczyć w to wyprawy po okolicy. Ale można też uwinąć się w dwa pełne dni, przeznaczając półtora na Rygę i pół na Siguldę bądź inny krótki wypad.

Ponieważ zawsze robię jakiś walking tour w każdym mieście, jakie odwiedzam, tym razem padło na Airbnb Experience z Dianą, także mogę polecić. To, czego się dowiedziałam, będzie w kolejnym poście. Wspomnę tylko o jednej rzeczy, która mnie bardzo rozbawiła. W pewnym momencie Diana została zapytana o to, jakiej religii są mieszkańcy Łotwy. Odpowiedziała, że mieszkają tam katolicy, prawosławni i protestanci, ale ogólnie to Łotysze i Estończycy nie są religijni, nie tak jak Polacy i Litiwni 😉 Na szczęście przedstawiłam się jako obywatelka Irlandii 🙂 Ponieważ już jakiś czas wpisałam sobie na listę Tallin, Rygę i Wilno jako miejsca na krótki wypad, to zostało mi Wilno gdzie postaram się zajrzeć za rok. No i kiedyś Kijów i Lwow, jak się już wojna skóczy.

5 uwag do wpisu “Ryga – wstęp

  1. Irish

    Dawno.. ale to bardzo dawno temu byłem w Wilnie i Talinie.obie stolice mają fantastyczne stare miasta.. gorąco polecam…..Ryga .cóż..kojarzy mi się z..pojechać do rygi..
    hmn..nic przyjemnego..czytam cię regulanie.. pozdrawiam

    Polubione przez 1 osoba

  2. To już moja druga blogowa wycieczka dzisiaj – wcześniej byłem we Włoszech z Ultrą 😉 Dziękuję Ci bardzo!

    Państwa bałtyckie nigdy mnie jakoś nie pociągały – może za wyjątkiem samego Wilna i to głównie ze względów historycznych. A skoro już o historii mowa – tak, Łotwa i Estonia były kiedyś lennem Królestwa Polskiego jako Księstwo Kurlandii i Semigalii. Potem te tereny przechodziły z rąk do rąk między Rzeczpospolitą, Szwecją i Rosją.

    Polubione przez 1 osoba

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.