Euskadi – Kraj Basków

Baskowie to naród tajemniczy i nie do końca wiadomo, skąd się wzięli. Ich język nie wywodzi się z języków indoeuropejskich, a badania genetyczne dowodzą, że nie są oni spokrewnieni z najbliższymi sąsiadami, czyli Hiszpanami i Francuzami. Grupa krwi B praktycznie u nich nie występuje, za to aż 35% Basków ma grupę Rh- (reszta Europy 15%). Najprawdopodobniej Baskowie wywodzą się z ludów zamieszkałych te same tereny, co teraz, jeszcze przed przybyciem Indoeuropejczyków w II tysiącleciu p.n.e. Przez cały ten czas udało się im zachować i swą odrębność kulturową, i język (podobny nieco do węgierskiego i fińskiego), i względną autonomię.

Winnica w Getarii

Sami Baskowie uważają się za najstarszy europejski naród, mówiący starożytnym językiem, jedyny oprócz niektórych ludów kaukaskich, który oparł się „indoeuropejskiej” inwazji. W czasach przed chrześcijańskich mieli swoje własne mity i przeróżne wierzenia. Najważniejszym bóstwem była Mari, czyli personifikacja matki Ziemi, żyjąca w jaskini. Symbolizuje siłę natury i nie wtrąca się w życie ludzi, po prostu jest. Przeważnie przyjmuje postać pięknej kobiety, szczotkującej włosy, ale może także być tęczą, powiewem wiatru czy zwierzęciem. Najprawdopodobniej, w przeciwieństwie do innych kultur, Baskowie wieki temu byli społeczeństwem matrialchalnym, co potwierdza fakt, że nie mieli boga ale boginię.

Baskowie mają też swojego Yeti, czyli wielkiego, włochatego małpoluda Basajaun. Miał on zamieszkiwać w lasach i pomagać starożytnym Baskom w fizycznych pracach. Niektórzy naukowcy twierdzą, że to wcale nie musi być mit. Bardzo prawdopodobne jest, że istotnie takie istoty, gorzej rozwinięci kuzyni homo sapiens, wspołzamieszkiwali te same tereny, dopóki silniejsza i inteligentniejsza gałąź rodziny nie wyeliminowała słabszej.

Donostia – San Sebastian

Zapiski o Baskach znalazły się w dokumentach z czasów imperium rzymskiego. Wiemy więc, że byli oni wtedy kolektywem złożonym z różnych plemion/rodzin, a jako całość nazywano ich Vaskonią. W walkach między Kartaginą a Rzymem brali udział po stronie kartagińskiego wodza Hanibala. Mimo wchłonięcia przez rzymskie imperium, nie ulegli romanizacji jak inne podbite narody i udało im się zachować wiele przywilejów. Cesarz Tyberiusz przyznał im autonomię i zwolnił z podatków, w zamian za swobodne poruszanie się po Pirenejach i dostęp do złóż.

Po Rzymianach przyszli Wizygoci, którzy również nie potrafili kontrolować i podbić upartych Basków. Nie udało się to także Arabom i Frankom. Baskońska armia pokonała w 778 roku słynnego władcę Charlemagne, który chciał stworzyć taką średniowieczną Unię Europejską 🙂 W VIII wieku Baskowie chcieli założyć własne państwo, ale znaleźli się pod panowaniem królestwa Navarry, co im chyba odpowiadało. Pod koniec średniowiecza królestwo Kastylii zdominowało półwysep Iberyjski i zjednoczyło wszelakie księstwa i królestwa, oprócz Basków, którzy poddali się wpływom Kastylii dopiero w 1512. Kastylia ustaliła tzw Fueros System, gwarantujący byłemu królestwu Navarry szeroką autonomię.

San Juan De Gatzelugatxe

I tak w sumie było aż do wieku XIX kiedy król Hiszpanii Ferdynand VII odebrał Baskom prawie wszystkie przywileje. Po śmierci Ferdynada w Hiszpanii rozgorzała wojna między pretendentami do tronu, zwana wojną karlistowską (od imienia Don Carlosa, pretendenta którego popierali Baskowie). Karliści ponieśli klęskę, czego konsekwencją było odebranie resztek przywilejów Baskom oraz narodziny nacjonalizmu baskijskiego. Wówczas już kraj Basków był podzielony między Hiszpanię i Francję. W 1894 roku powstała Baskijska Partia Narodowa pod wodzą Sabino Arana Goiri, współtwórcy idei wolnego kraju Basków i flagi (na czerwonym tle biały krzyż i zielony X – czerwony to symbol Biscaia, krzyż to wiara katolicka, zielony to święty dąb z Guerniki).

Wszyscy wiemy co działo się w okresie reżimu generała Franco, Baskowie byli traktowani tak jak Katalończycy, prześladowani za używanie swojego języka i manifestowanie swojej odrębności. Choć jestem przeciw kościołowi katolickiemu (i wszelkim religiom) to jednak właśnie kościół wciąż nauczał w języku baskijskim i pielęgnował tradycję. W 1959 narodziła się organizacja ETA, grupa terrorystyczna działająca przeciw rządom Franco. Dopiero po śmierci dyktatora sytuacja na terenach Hiszpanii i Baskonii zaczęła się uspokajać. ETA (mająca powiązania z terrorystyczną IRA w Północnej Irlandii) zawiesiła swoje działania oficjalnie w 1998 roku.

Getaria

Baskowie mają swoją autonomię, choć ciągle nie jest ona tak szeroka, na jaką liczą. Mimo to osobiście odczuwam – będąc w Katalonii kilka razy i w Baskach – że w Katalonii nastroje separatystyczne są bardziej widoczne. Owszem, tu i ówdzie widać jakieś grafitti nawołujące do niepodległości, ale nie jest to w takiej skali jak to widziałam w Gironie czy Barcelonie.

Nie wszyscy wiedzą, co to jest ten Kraj Basków (musiałam tłumaczyć wielu osobom w pracy, oprócz szefa, którego żona jest Katalonką) i niewielu sobie zdaje sprawę, jak inny on jest od typowej interpretacji hiszpańskich wakacji, czyli słońca, flamenco, walki byków i sangrii. I jak w Katalonii jest wiele miejsc „pod turystów” czyli barów flamenco na przykład, tak Baski to zupełnie insza inszość. Pisałam już w 2019 roku jak mało turystyczny to region (w pozytywnym tego słowa znaczeniu) i nic się w tym temacie nie zmieniło. Już sam klimat jest absolutnie nie hiszpański ale bardziej tropikalny. Jest gorąco ale parno, z wysoką wilgotnością w powietrzu, włosy nie schną po myciu i się kręcą a człowiek się poci non stop. Deszcz i burze z piorunami to normalka. Przyroda jest bujna i zielona jak w Tajlandii. Nie ma tu tapas ale pinxtos, lokalne wino to txakoli a stolicą nie jest Bilbao, jak wielu myśli, ale Vitoria-Gasteiz.

Ten urlop był jak w piosence Wodeckiego: Lubię, lubię wracać w strony które znam… w których byłam już… Ponieważ pojechałam z C, chciałam pokazać mu te same miejsca, które już odwiedziłam, choć udało mi się być w kilku dla mnie nowych, choćby winnicy Txomin Etxaniz.

Txomin Etxaniz

Na jej stronie internetowej jest krótkie video, gdzie można podziwiać przepiękne widoki. Już tylko dla nich warto tam pojechać, ale sam tour i degustacja są bardzo godne polecenia. Winnica przekazywana jest z dziada pradziada najstarszemu synowi, choć tak naprawdę to wszyscy z rodzeństwa razem z rodzinami tam pracują i mieszkają. Nie zdawałam sobie wcześniej sprawy, jak taki biznes jest długoplanowy i z jakim wyprzedzeniem ustala się kolejne kroki i unowocześnienia. Na przykład połać ziemi, która zaczęła dawać niedobre w smaku winogrona, musi być zaorana, musi odpocząć, a potem się na niej posadzi nowe owoce – żeby były odpowiedniej jakości, może to zająć do 15 lat! Do tego nigdy się nie jest pewnym, jakie będzie wino z danego roku, bo to zależy od pogody, tak samo jak rozpoczęcie zbiorów. Zdarza się, że ponad 80 sezonowych pracowników nic nie robi przez 3 tygodnie (a płacić trzeba) bo winogrona zbyt późno dojrzewają.

Hondarribia

Zapomnijmy o tradycyjnych metodach produkcji, czyli wsypywaniu winogron do wielkiej kadzi, a następnie wpuszczenie tam kobiet, by je udeptywały bosymi stopami 😉 Wszystko jest zautomatyzowane, a niektóre urządzenia kosztują fortunę. Jedno z nich, które odsiewa małe winogrona od dużych, pracuje tylko 20 dni w roku a z tego co pamiętam kosztowało około 30.000 euro. Jeszcze droższa jest inna maszyna, która w środku ma kilkadziesiąt małych kamerek. Robi nimi zdjęcia winogron i odrzuca te, które źle wyglądają.

Degustacja była oczywiście czymś, na co każdy czekał najbardziej. Zazwyczaj dostaje się dwa, trzy kieliszki wypełnione niewielką ilością trunku, więc jakie było moje zdziwienie, kiedy każdy dostał 5 rodzajów win i każdy kieliszek był pełny. Dostaliśmy dwa białe txakoli, inne roczniki, jedno musujące, jedno rose i nowość – słodkie deserowe. C. prowadził więc tylko łyknął trochę z każdego, ja wypiłam wszystko, choć przy ostatnim to już trochę czułam w głowie. Tatuś milioner od Corvetty, o którym wspomniałam w poprzednim poście, kupił cała skrzynkę, pewnie żeby się zrehabilitować za to, że nie miał pojęcia, że jest w Kraju Basków.

Hondarribia

Po winnicy pojechaliśmy pod francuską granicę, do Hondarribii, gdzie byłam już w 2019. Miasto ma dwie bardzo różne części – pierwsza to świetnie zachowana średniowieczna zabudowa, otoczona murami. Znajdziemy tam wiele tradycyjnych budynków z charakterystycznymi balkonami, dużo baroku i gotyckie kościoły. Druga część to kolorowa mieszanka wąskich ulic, kiedyś będąca dzielnicą rybaków. W przeszłości miasto było w ogniu konfliktu między Francją i Navarrą, stoczono tam trzy ważne bitwy. W końcu Hondarribia przypadła stronie hiszpańskiej, ale ma charakterystyczny francuski sznyt.

San Sebastian

Ponieważ było nie dość poźno, postanowiliśmy skorzystać z okazji i podjechać do pobliskiego San Sebastian, po baskijku – Donostia. Miasto szczyci się plażą w samym centrum – La Concha. Brat C. nam truł już od jakiegoś czasu żeby tam koniecznie zajrzeć, jak jest zajebiście itp. No cóż, La Concha skojarzyła mi się z jakimś brytyjskim kurortem z molo, takim Brighton na przykład. Dupy mi nie urwało. Wszystkie nasze irlandzkie plaże są 1000 razy piękniejsze. San Sebastian poza tym to skupisko wysokich, przytłaczających budynków i wąskich ulic, nic, co by mi odpowiadało. Wyjechaliśmy stamtąd dość szybko i raczej zmęczeni.

Getxo – Biscaia Bridge
Getxo widziane z Portugalete

Jakże inne jest Getxo i połączone z nim mostem Portugalete, gdzie spędziliśmy pół kolejnego dnia. To nie są jakieś małe mieścinki, ale atmosfera jest bardzo luźna. Choć ludzie siedzą wszędzie w ogródkach kawiarnianych i pusto nie było, to nie był to tłok jak w San Sebastian. Było chyba jakieś narodowe święto, bo ulicami chodzili muzycy w tradycyjnych strojach i grali na równie tradycyjnych instrumentach. Najpierw podjechaliśmy do starej części Getxo o nazwie Algorta, tam nie byłam za pierwszym razem. Co za cudowne miejsce, wyglądające jak skąpana w słońcu grecka wyspa. Potem zaparkowaliśmy niedaleko słynnego mostu, zaprojektowanego przez ucznia Eiffela, tego od wieży. Getxo słynie z wypasionych willi, które wybudowali sobie w XIX i początkach XX wieku milionerzy. Teraz większość z nich jest podzielona na ekskluzywne mieszkania.

Getxo
Getxo – Algorta

Portugalete zostało ufundowane w 1322 roku i wciąż istnieją trzy ulice, które przetrwały z czasów średniowiecznych. Jest tam mnóstwo tras spacerowych i parków ale najmilej jest w starym centrum, koło kościoła, z widokiem na Getxo. Poszliśmy po mapkę do tourist office, gdzie bardzo kompetentna dziewczyna posadziła nas przy stole i dała dlugi wykład o historii miasta. Wskazując na punkt na mapce powiedziała, że w tej wieży uwięziono Lope Garcia de Salazar, który zabijając czas pisał pamiętniki, będące doskonałym źródłem wiedzy o tamtejszym życiu. Na wiadomość o tym, że Lope zmarł w wieży, otruty, C. rzucił coś w stylu: poor guy. Na to dziewczyna odparła: don’t be sorry, he was an arshole. His sons were arsholes too. Niestety, nie udało mi się znaleźć nieczego w angielskiej wersji na temat tego dżentelmena.

Portugalete
Portugalete

Na wieczór zaplanowałam San Juan De Gatzelugatxe, gdzie też już kiedyś byłam z Kat. Atrakcja ta była dość długo niedostępna, bowiem osunęła się spora część trasy wsutek czego ją zamknięto. Dopiero od końca kwietnia można ponownie podziwiać ją w całej krasie. Na poniższym zdjęciu widać prowadzące do San Juan schody w 2019 i 2022 roku, ta pomarańczowa wyrwa po lewej to właśnie powód zamknięcia. W ogóle to dopiero teraz skojarzyłam, że do wysepki prowadzą dwie drogi, jedna lżejsza ale dłuższa i druga krótka, ale bardziej męcząca. Naopowiadałam C. jak to się długo idzie, zanim się w ogóle zobaczy skałę z daleka, a tu dosłownie za bramą siup – ona już jest. Po prostu z Kat zaparkowałyśmy w innym miejscu i szłyśmy inną trasą.

San Juan De Gatzelugatxe
San Juan De Gatzelugatxe

Ostatni dzień przed wyjazdem to natura i spacery, czyli trasa niedaleko naszego Airbnb Camino Real, a potem przejażdżka po Parku Narodowym Gorbeia i jeszcze więcej chodzenia. Oczywiście podjechaliśmy do mojego ukochanego czarodziejskiego lasu Otzaretta. Uprzedzam, gdyby ktoś się wybierał – nie wjeżdżajcie w żadną leśną dróżkę do której uparcie kieruje nawigacja! To pułapka! Normalna droga znajduje się przy stacji benzynowej i nie jest oznaczona, za to na drugiej stacji vis a vis jest wielki napis Otzaretta. Na wieczór zaplanowaliśmy wino i kolację na tarasie, tylko że całkiem zapomniałam o tym, że sklepy w niedzielę zamykają się o ósmej wieczorem. Najbliższy otwarty był w Bilbao, które co prawda jest oddalone tylko o pół godziny od naszego Airbnb ale jednak … Na szczęście doznałam olśnienia, że przecież na stacji benzynowej coś powinno być. C. nie był specjalnie przekonany, bo lokalna stacja jest maciupka. Ale kiedy tam weszliśmy, to jak do raju normalnie. Sery, owoce, chleb, pełno gotowych dań do mikrofali i w cholerę wina.

Getxo Algorta
Getxo – Algorta

Wieczorem zaczęło nagle padać i nadeszła burza z piorunami. Super! Siedzieliśmy w zadaszonym patio słuchając rzęsistego deszczu. Był to dość krótki wyjazd, ale bardzo relaksujący i przywołujący miłe wspomnienia. Bardzo polecam Kraj Basków, bardzo!

Poprzednie wpisy z 2019 roku TU i TU.

4 uwagi do wpisu “Euskadi – Kraj Basków

  1. Fascynuja mnie jezyki i ich pochodzenie. O jezyku baskijskim sporo czytalam i chyba nikt jeszcze nie rozszyfrowal jakie on ma korzenie. Tam faktycznie bylo bardzo parno, nie jak w wysuszonej na wior pld Hiszpanii. Pamietam palmy przed domami, kaktusy na nagrobkach a zarazem laki ukwiecone jak w Polsce i lasy iglaste. Super post i zdjecia!

    Polubione przez 1 osoba

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.