Oxford tytułem wstępu

Nasz rząd potrafi zaskakiwać. Jak nam przywalił najsurowsze restrykcje covidowe w całej Europie na 2 lata, tak niespodziewanie prawie wszystkie zniósł. W zasadzie pozostał obowiązek noszenia masek w pewnych miejscach, obowiązek izolacji dla zarażonych lub bliskiego kontaktu (ci nie muszą się izolować o ile nie mają objawów i są po boosterze) no i covid pass przy podróżach zagranicznych. W zeszły piątek oglądałam orędzie do narodu wygłoszone przez premiera, czując się tak, jakby obwieszczał koniec wojny. Nie żeby moje życie się jakoś zmieniło od piątku. Nie chodzę do nighclubów, nie muszę jadać w knajpach po 20stej, siedzieć przy barze czy chodzić na koncerty, ale patrzę na wszystko pod kątem ekonomii, mojej kariery w środowisku, który od restrykcji zależy, oraz ogólnie pojętej wolności dla wszystkich.

Ale dość o covidzie, mam nadzieję, że już na zawsze 😉 Przechodzę do Oxfordu. Tak w zasadzie to miałam lecieć do Rygi, ale postanowiłam zrobić swap i jechać do miasta, w którym miałam być w 2020 roku, do czego oczywiście nie doszło. Rygę chcę zaplanować na jesień, żeby pojechać stamtąd do Siguldy, ponoć pięknej o tej porze roku. A po bardzo udanym pobycie w Cambridge wydawało mi się, że Oxford to będzie takie „większe Cambridge”. Że po ulicach będą chodzić przygarbieni profesorowie o zgryzie Hugh Granta, znikając w czeluściach college’ów, rozproszone przez studentów jeżdżących na rowerach gołębie będą unosić się nad wieżami, a z kościółków dobiegać gra organowa.

Czy tak było? Do tego dojdę 🙂 Do Oxfordu dojechałam z lotniska Heathrow autobusem w godzinę i 15 minut. Rezerwowałam akomodację praktycznie na ostatnią chwilę, więc dużego wyboru nie było. Najpierw zabukowałam Airbnb, około 20 min od centrum. Wszystko fajnie, ale nie przyszło mi do głowy sprawdzić, co jest że tak powiem w cenie, bo pewne rzeczy wydają mi się oczywiste, na przykład papier toaletowy w łazience. Zdziwiłam się więc nieco, kiedy w pokoju ensuite z osobnym wejściem, częścią domu gospodarza, miało nie być ręczników, pościeli i papieru toaletowego. Bez suszarki do włosów mogłam się obejść, ale do samolotu raczej by mnie nie wpuścili z naręczem papieru na szyi oraz ręcznikami i pościelą pod pachami, nie licząc bagażu 😉 Skasowałam więc rezerwację i rzutem na taśmę zabukowałam pokój w jakimś hoteliku w samym centrum. Opinie na booking.com tak ponad 7, czyli nic specjalnego, ale co tam, na 3 noce. Cena nie była niska, ale w miarę konkurencyjna.

No dobra, narzekałam na Airbnb w Cambridge, ale ten hotel to o matko buzka. I pokój i łazienka nadawały się do remontu, zwłaszcza łazienka. Nie było sensu odstawiać Karen* i żądać zmiany, bo cały budynek oraz wnętrze, czyli recepcja i klatka schodowa, nie sprawiały wrażenia, że inne są lepsze. Nazwa Ali Inn powinna mnie była przestrzec, ale nie mam rasistowskich uprzedzeń. Zresztą akurat manager czy właściciel czy kim się zwał, był naprawdę miły. Trzeba był zacisnąć zęby i zostać, przynajmniej łóżko było bardzo wygodne. Lokalizacja rewelacyjna, choć trudno oczekiwać w samym centrum ciszy i spokoju, a ja usnę i w hałasie. Co prawda nie spodziewałam się, że skoro świt pod samym moim oknem dzień w dzień będzie parkować wielka cieżarówa, do której, albo z której, będzie się coś przenosiło, co robiło potężny hałas. Aż szyby się trzęsły. Jak wspomniałam, nie było to dla mnie aż takim problemem, ale znam osoby, które by szlag trafił.

A co do samego Oxfordu to nie zrozumcie mnie źle, bardzo się cieszę, że tam pojechałam, to miejsce pełne historii i ciekawych opowieści, z fasynującymi budynkami. Ale nie jest takie malownicze i urokliwe jak Cambridge. I nie chodzi o to, że jest duże, bo jakoś Edynburg daje radę i zachował swoista atmosferę. W Oxfordzie atmosfera jest w okolicach placu, gdzie jest Radcliffe Camera, a reszta to po prostu chaotyczne, pełne autobusów i ludzi miasto, z sieciówkami, zaśmieconymi ulicami i hordami drących się wieczorami weekendowych turystów. W Cambridge aż się czuło w nozdrzach unoszący się w powietrzu intelekt i kulturę, w Oxfordzie raczej spaliny i bylejakość. Oprócz kilku wyjątkowych miejsc, o których napiszę. Tak mi się nasuwa, że to jakby porównać Brugię do Ghent.

Nie żeby mnie to zniechęciło do angielskich znanych miast, wręcz przeciwnie, zaraz po powrocie zarezerwowałam majowy wyjazd do Windsoru. A ponieważ pojechałam do Oxfordu głównie z powodu uniwersyteckiej atmosfery oraz powiązań ze znanymi pisarzami (nie chodzi mi o JK Rowling i filmy o Potterze, które kręcono między innymi właśnie tam) to na tych tematach skupię się w kolejnych postach (choć nie tylko).

*Karen to w naszym hotelarskim slangu uprzywilejowana, biała kobieta, która się na wszystko skarży i od razu chce rozmawiać z menadżerem.

9 uwag do wpisu “Oxford tytułem wstępu

  1. W Cambridge bylam jak dotad dwa razy (no, trzy, ale pierwszego razu nie licze bo przez huragan wycieczka sie nie udala) i bardzo chce jechac ponownie, natomiast z jednodniowego wypadu do Oxfordu nie pamietam nic. Zdjecia mam ladne, ale efektu wow nie bylo.

    Polubione przez 1 osoba

  2. „ale znam osoby, które by szlag trafił” – czyli mnie 😉

    Nie powiem, w życiu mieszkałem w różnych miejscach i w centrum i przy ulicy i nieco dalej. Ale żeby zasnąć i dobrze spać, ja potrzebuję całkowitej ciszy i zupełnych ciemności 🙂 Taki jestem, nic nie poradzę 😉

    Ale Oxford jest zdecydowanie na mojej bucket liście – głównie ze względu na mojego ukochanego Tolkiena. Cambridge też mnie troszku ciekawi (tu ze względu na innego ulubieńca, Hawkinga).

    Polubione przez 1 osoba

    1. Bylam na grobie Tolkiena, zapraszam do czytania kolejnych dwoch postow:) ja lubie cisze I spokoj, tu gdzie mieszkam jest cicho jak makiem zasial, tylko czasem labedzie jak fruna to robia halas:) ale jesli gdzies jestem chwilowo, to sie do wszystkiego dostosuje I bede spac, chocby nie wiem co 😉

      Polubione przez 1 osoba

  3. Dammar

    Czekam na ciag dalszy. Choc ja jestem teraz na etapie poznawania county Carlow i samego Carlow, Troche to dziwne, bo moje osiedle nalezy do county Laoise.
    Przypuszczalam ze Irlandia zniesie restrykcje, Najpierw zrobila to Hiszpania, potem Anglia, a jak Anglia to wiadome bylo ze Irlandia pojdzie w jej slady. Ale bardzo mnie ta wiadomosc ucieszyla.

    Polubione przez 1 osoba

  4. No to czekam na kolejne wpisy:)
    Ja jeszcze nic konkretnego nie zaplanowałam, bo tu nic nie wiadomo, co 5 minut nowe zmiany, nowy rzad i 3 koalicjantow, kazdy wymysla cos innego, oszalec idzie:/ Ale nic to damy rade, bedzie spontan, jak w dwoch ostatnich latach, a i tak byly zo bardzo udane wyjazdy.
    Znam ludzi, ktorzy przez covida od 2 lat sie nigdzie nie ruszyli i to są osoby w naszym wieku i młodsze. Nie ograniam tego…

    Polubione przez 1 osoba

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.