Zdarzyło mi się wiele razy że kiedy po kolejnym wypadzie turystycznym opisywałam znajomym co widziałam i co zwiedziłam, niektórzy pytali: gdzie ty wynajdujesz te miejsca? Skąd wiesz co zobaczyć? Pytanie wydawało mi się dziwne (jak to skąd???) dopóki nie uświadomiłam sobie że wiele osób podróżuje na żywioł i bez żadnego przygotowania. Nie mają planu ani wiedzy, ewentualnie na miejscu pójdą do biura informacji turystycznej czy spytają o jakieś wskazówki w hotelu.
Często widzę jak na recepcji goście pytają recepcjonistkę: gdzie mamy iść? co pani poleca? Biorą mapkę i słuchają w skupieniu, zaznaczając długopisem kółka w miejscach które ich zainteresowały. Znam taką osobę która wybierając się do Pragi myślała że to stolica Węgier. Niektórzy rezerwują jakieś tanie miejsce nie sprawdzając gdzie się znajduje, i lądują na zadupiu skąd mają dwie przesiadki autobusem do centrum. Naprawdę dużo turystów nie ma pojęcia czego się po danym miejscu spodziewać i jaka jest jego historia.

Ktoś powiedział mi że celowo wybrał taki sposób na swoje wakacyjne wyjazdy. Bo jak się przygotuje, poogląda zdjęcia, naczyta, to czuje się tak jakby już wszystko widział i wiedział więc po co jechać? Niespecjalnie mnie to przekonuje bo przykładowo wiem jak wyglądają obrazy Vermeera ale dopiero kiedy zobaczyłam je na żywo to dech mi zaparło. Ale rozumiem że nie każdy musi być tak zorganizowany jak ja i mieć taki sam pomysł na zwiedzanie.
Ja przygotowaniami do każdego wyjazdu po prostu się delektuję 🙂 Samo wyszukiwanie lotów i akomodacji to czysta przyjemność. Zaczyna się od:
Skyscanner – czyli od mojej ukochanej apki do wyszukiwania połaczeń lotniczych. Za co kocham skyscanner? Za to że nie muszę wpisywać konkretnej daty ale miesiąc, i nie muszę podawać destynacji, wybierając opcję WSZĘDZIE. I mogę też zaznaczyć że interesują mnie wyłącznie połaczenia bezpośrednie. Zdarza się że skyscanner inspiruje mnie do pojechania w jakieś miejsce bo akurat loty mi pasują (tak było z Wiedniem).
Czasem zanim przejdę do skyscannera muszę się zorientować z którego lotniska dostać się w miejsce które zaplanowałam odwiedzić, bo nie zawsze jest to takie jednoznaczne. Np w przypadku wyjazdu do Colmar we Francji, do którego najłatwiej dojechać z lotniska w szwajcarskim Basel. Można znaleźć najbliższe lotnisko po prostu używając google maps, a można i użyć znanej chyba wszystkim aplikacji Rome2Rio, która podpowie jak dostać się z punktu A do B.
Moja rada: zanim zarezerwujecie loty sprawdźcie ceny akomodacji. Przykładów że takie podejście ma sens mogę przytoczyć wiele: para z Ameryki która zarezwowała sobie wyjazd do Irlandii na 4 dni, i dopiero po zakupie biletów zorientowała się że akurat w 3 dni z tych czterech w Dublinie konceruje Ed Sheeran a w pozostały jeden – Rolling Stones. Ceny hoteli w Dublinie „chodziły”po 250 euro plus (na obrzeżach) do 1000 euro za noc w centrum – NIE ŻARTUJĘ. Moja znajoma wybrała się do Tralee kiedy trwała tam uwielbiana przez Irlandczyków impreza zwana The Rose of Trallee, i spała w samochodzie. A niektóre miejsca są po prostu drogie i warto się wcześniej zorientować w temacie zamiast rzucać najpierw na tanie bilety lotnicze.
Niedawno pisałam TUTAj o tym jak rezerwować pokoje hotelowe. Od czasu opublikowania tego tekstu nastąpiły dwa wielkie bankructwa agencji turystycznych, jedną z nich był azjatycki tuz Hotel Quickly. Do tej pory do hotelu w którym pracuje przyjeżdźają ludzie którzy przez nich dokonali rezerwacji, zapłacili, nie dostali żadnego zawiadomienia że rezewacja jest odwołana, i szukaj wiatru w polu.To tylko potwierdza to o czym pisałam – uwaga na tanie oferty na Trivago (poczytajcie mój post). Polecam rezerwacje przez sprawdzone strony internetowe i oczywiście na bezpośrednich stronach hoteli. Osobiście jeśli nie mogę znaleźć niczego na AIRBNB, korzystam z BOOKING.COM który ma świetną wyszukiwarkę. Po znalezieniu odpowiedniego miejsca polecałabym najpierw sprawdzić jego stronę a nawet skontaktować się bezpośrednio: hotele płacą prowizję więc starają się przyciągnąć gości do rezerwacji bezpośrednch lepszymi cenami.
Na pewno każdy ma własne preferencje w poszukiwaniu hoteli czy apartamentów, czasem to cena, czasem luksusy 😉 Dla mnie ważna jest location location location i względne luksusy, nie 5 gwiazdek ale i nie dzielona łazienka…

Lot zarezerwowany, akomodacja też. Przystępuję do planowania – zazwyczaj po prostu tworzę sobie dokument w wordzie gdzie zapisuję wszystko co mnie interesuje w danym miejscu, wszelkie wskazówki, ukryte atrakcje, MUST SEE. Przewodników używam wspomagająco bo najciekawsze informacje zdajdują się na blogach i ogólnie w internecie. Szczególnie te wszystkie atrakcje nietypowe, ukryte bary, murale, zakątki, okolice nie wspomniane na stronach oficjalnych. Przeważnie szukam po frazach „what to see in…” „hidden gems” „most instagrammable places” . No właśnie – dużo ciekawych miejsc znalazłam właśnie dzięki instagramowi.

Niestety bywa i tak że na nietypową atrakcję natknę się już po wizycie w jakimś miejscu, i tak np umknął mi pomnik porucznika Colombo w Budapeszcie. Wszystkie miejsca gdzie obowiązują godziny otwarcia i bilet obczajam z wyprzedzeniem żeby nie pocałować klamki, a do tego jeśli tylko się da rezerwuję bilety online. Zanim więc się gdzieś ruszę, mam już rozpiskę i rezerwacje.

Rzecz jasna planuję też czym dostać się z lotniska na miejsce, jak się poruszać po terenie, znam mniej więcej położenie wszelkich atrakcji względem siebie i mojego hotelu/apartamentu. Korzystam z google maps bardzo często, bo mapka mapką ale szybciej jest po prostu dać się poprowadzić. W razie ataku głodu 😉 przydaje sie Trip Advisor – zanim wejdę do nieznane mi wcześniej z rekomendacji restauracji sprawdzam jakie ma opinie na tym portalu. Dodatkowo można przeszukiwać go pod kątem najbliższych miejsc typu restauracja czy bar, sortując względem opinii lub odległości. Trip Advisor podaje też godziny otwarcia.
W moim dokumencie – planie znajdą się też: punkty widokowe, bary z widokiem, polecane wegańskie knajpy, a jeśli wyruszam na dłużej i zatrzymuję się w środku niczego, to sklepy spożywcze i alkoholowe w pobliżu bądź na trasie 😉 Jeśli jadę na tzw city break, sprawdzam też co ciekawego można zobaczyć w okolicy i jak się tam dostać.

Nie chcę spędzić czasu na bieganiu od miejsca do miejsca, nie latam wszędzie z wywieszonym jęzorem. Wyjazd to relaks, chodzę i zwiedzam prawie non stop ale w wolnym tempie, znajduje czas na posiedzenie sobie w parku czy kontemplowanie przyrody i architektury. Wolę wszystkiego nie zobaczyć niż się spieszyć i tylko „liznąć” każdą atrakcję zamiast się nią nacieszyć. Dokładne planowanie zdecydowanie w tym pomaga.
A już na dzień przed wylotem zostaje sprawdzenie pogody – ja używam niezawodnej strony YR – i spakować się 🙂 Jeśli macie jakieś własne metody na organizowane udanych wyjazdów – dajcie znać 🙂
Podobnie jak Ty, też robię porządne rozpoznanie zanim gdzieś wyjadę. Kiedyś nie musieliśmy planować z bardzo dużym wyprzedzeniem, bo raczej staraliśmy się latać poza sezonem, ale odkąd mamy dzieci w wieku szkolnym, to niestety musimy podróżować w szczycie sezonu i przez to trzeba lepiej wszystko planować.
Jeżeli jedziemy na tzw. road trip, to wstępny szkic trasy robię w RoadTrippers (https://roadtrippers.com/)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Wspolczuje podrozowania w sezonie 😦 sprawdze te strone 👍
PolubieniePolubienie
Ja przyznam, że czasem staram się podróżować bez planu i zdać się na przypadek, chociaż to trochę wbrew mojej naturze, bo też tak jak ty lubię sobie czytać wcześniej o miejscach, które odwiedzam. Do takiego sposobu podróżowania przekonał mnie trochę mój mąż i muszę przyznać, że udało się odkryć dzięki temu dużo ciekawych miejsc. Obydwoje nie przepadamy za bieganiną między zabytkami, w pocie czoła i z szałem w oczach, że nie zdążymy wszystkiego zobaczyć. Takie spontaniczne podróże są bardziej na luzie, tak mi się wydaje. Ale i tak prędzej czy później kończy się to u mnie zawsze tak, że sięgam po broszurki i czytam w telefonie blogi. Nie umiem jakoś tak zupełnie zdać się na przypadek… póki co 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ja zostawiam sobie czas na wedrowanie bez celu ale jednak plan musi byc 🙂
PolubieniePolubienie
Dość dobrze przygotowuję się do wyjazdu w miejsce, którego jeszcze nie znam. Faktycznie, gdy gdzieś się zwyczajnie „jedzie” niekoniecznie mając pojęcie jakie tam są atrakcje, wiele fajnych rzeczy można przegapić. Tak ostatnio w Pradze niemalże przegapiliśmy Konia.
A jeśli chodzi o sam tekst, chwilę dumałam nad słowem „akomodacja”, bo kompletnie nie wiedziałam co masz namyśli. Przestawienie się na wyraźne widzenie? Przystosowanie do warunków życia? Aż nawet zajrzałam do słownika. I okazuje się, że to nie oznacza miejsca w którym zatrzymujemy się, żeby pomieszkać 🙂 Ufff 😀
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Akomodacja to chyba ponglish;) niestety mowiac przez ostatnie 13 lat niemal wylacznie po angielsku stosuje sie spolszczenia. Moje slynne to ekshibicja- exhibition:D konia w Pradze niestety nie zobaczylam bo kiedy tam bylam to akurat byl nieczynny;) oczywiscie jesli masz na mysli tego ktoremu sie wklada glowe do tylka a nie tego w kinie:)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ogólnie-z planem:)
Ja zostałam oficjalnie nazwana przez przyjaciół i rodzinę panią kierownik wycieczki, więc to mówi chyba samo za siebie;)
Ja to kocham, więc nie pozwalam nikomu odbierać sobie tej przyjemnosci;)
Teraz planuje wyjazd do Brügge, Apartment już zabukowany, choć od czasu do czasu zerkam, czy nie trafi się cis jeszcze lepszego, jedziemy samochodem , więc odpada bukowanie lotu, za to zwróciłam uwagę na bezpłatny, pewny parking. Chcemy trochę pojeździć po okolicy, więc tym razem nie jest w samym centrum.
Ja też lubię zaglądać na podróżnicze blogi, a jeszcze bardziej tych osób, które w danym miejscu mieszkaja:) Przy okazji tego wyjazdu, odswiezylam sobie Twoje wpisy o Brügge i Gent:)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
No to pewnie wiesz ze Ghent mi sie nie podobalo, moze w zderzeniu z cudowna Brugia 🙂
PolubieniePolubienie
Wiem:) Ale moja pracowa koleżanka tam mieszka i mnie zachęca wysyłając miejsca to do;) to jak już tam będziemy, wyskoczymy na 1 dzień,)
PolubieniePolubione przez 1 osoba