Rozmawiam ze swoim niezbyt bliskim znajomym, który ni stąd ni zowąd zdecydował się podzielić swymi doświadczeniami, raczej nikłymi, z płcią przeciwną. Niezbyt bliski znajomy, nazwijmy go W. jest mężczyzną 30 paro letnim, bardzo przeciętnej urody, przeciętnej postury, wykonujący niezbyt dobrze płatną i nudnawą pracę, wynajmujący mieszkanie z dwójką innych ludzi. I nie, W. nie ukrywa za swą przeciętnością żadnej niezwykłej cechy, nie zmienia się w Supermana po godzinach, nie jest ukrytym szpiegiem, nie pisze powieści, nie śpiewa jak Bocelli. Nie żeby było w tym coś złego ale W. jest nudnym nieatrakcyjnym facetem.
W. ma jeden temat na który uwielbia rozmawiać – mianowicie o swej pogardzie dla atrakcyjnych kobiet. Pogardza nimi bo więcej oczekują od mężczyzn, bo wydaje im się że nie wiadomo kim są a z reguly są pustymi lalami, bo chcą tylko leżeć i pachnieć, bo dla nich liczy się kasa i pozycja. W skrócie – bo nie są nim i jemu podobnymi zainteresowane i omijają takich panów szerokim łukiem. W. jest samotny, dlatego że kobiety są materialistkami które im są ładniejsze tym bardziej go mają w d…poważaniu. Bo mimo iż pogardza atracyjnymi kobietami, to sam innej nie chce.Tak, była jakaś kobieta kiedyś tam…ale to wredna kobieta była. W. został skrzywdzony. Wyciągam informacje dlaczego wredna – bo jako piekna kobieta rozkochała w sobie W. Spotykali się jakiś czas a potem ona się znudziła i zerwała z nim, by rzucić się w ramiona miejscowego biznesmena za którego w końcu wyszła. Wybrała faceta z kasą zamiast W. Materialistka, dla willi i sportowej hondy, dla współprowadzenia mężowskiej firmy i corocznych wakacji w Bali czy na Dominikanie zerwała z nim. A przecież mogło być tak pięknie – dojazdy tramwajem do pracy, mieszkanie kątem u teściów, zakupy na bazarku i nudny, nieatrakcyjny facet obok.
A ja się pytam – skoro taki W. ma wymagania co do swej partnerki, a konkretnie ma ona być więcej niż przyjemna dla oka (tak pomiędzy Milą Kunis a Salmą Hayek) to dlaczego ma za złe kobietom że również mają swoje wymagania, a mianowicie chcą być z kimś przystojnym i/lub przedsiębiorczym, dobrze zarabiającym (i nie dlatego by leżeć i pachnieć ale by nie musieć tego kogoś utrzymywać), ewentualnie kimś z pasją bądź władzą , że wolą Lewandowskiego niż pana Lesia z Pułtuska lat 40, bezrobotnego, albo pana Wojtka lat 30 parę, urzędnika który się nawet roweru nie dorobił? Nie widzę powodu dla którego takie kobiety miałyby się rzucać na W. skoro nie ma on absolutnie żadnych atrybutów tego wartych. I tak myślę że ta zła kobieta co to z W. zerwała, po prostu zrozumiała że to nieprawda że nie wszystko złoto co się świeci. Czasem kamień jest kamieniem, a nie nieoszlifowanym diamentem.
Mam wiecej takich męskich znajomych, przerzucających zdjęcia w Tinderze i określających dziewczyny niezbyt urodziwe jako pasztety albo i gorzej, którzy podrywają tylko te piękne, szczupłe i smukłe laski a odrzuceni przez nie narzekają jakie to te puste lale są wymagające i lecą tylko na kasę, mięśniaków, piłkarzy itd…niepotrzebne skreślić. Ale, o ironio, taki W. i jemu podobni i tak w końcu wylądują z kobietą o punkt czy dwa atrakcyjnieszą od nich, bo niestety kobiety mają z reguły zaniżoną samoocenę i przeważnie celują w kogoś oczko niżej niż wyżej. A potem taki W., dalej nieciekawy i nieatrakcyjny (a może nawet bardziej bo popuścił całkiem wiosła i łapie brzuchol) będzie opowiadał kumplom o niej że „szału nie ma” a ona będzie go wielbić bo to jej złapany misiu jest.
Jak prostytutki po zobaczeniu Pretty Woman uwierzyły że jakiś klient milioner je pokocha i poślubi, tak chyba W. i jemu podobni zobaczyli Notting Hill, komedię romantyczną w której prawie bankrut, właściciel podupadającej księgarenki, jąkający się, z krzywymi zebami i fatalną fryzurą bohater (grany przez Hugh Granta) absolutny nudziarz, spotyka na swej drodze sławną i bogatą aktorkę (Julia Roberts) która zakochuje się w nim i wyrywa z biedy i nikajości do świata gali Oscarowych i Hollywood. Taka męska wersja Kopciuszka.
I taki W. napatrzy się i uwierzy że kiedyś zderzy się na ulicy z boginią która nie tylko nie będzie pustakiem ale mądrą kobietą (no w końcu wybrała JEGO prawda? a nie jakiegoś Clooneya, więc rozum ma) i nie będzie wymagać od niego by pracował a ona się położy i będzie pachnieć – wręcz przeciwnie, on się położy a ona zarobi (co do pachnienia to przecież wg W. prawdziwy mężczyzna nie musi ładnie pachnieć).
Często czytam rady udzielane samotnym kobietom – przestań marzyć o księciu z bajki, rozejrzyj sie, jest tylu fajnych facetow wkoło, niekoniecznie na koniu i w lśniącej zbroi…jakoś mężczyznom się tego nie mówi. Oni czekają na te księżniczki, i często je znajdują, to są te same kobiety które przestały czekać na księcia i rozglądnęły się wkoło..wzrok padł na jakiegoś W. i włala…
Dla tych co czytają bez zrozumienia wyjaśniam że post nie jest o tym że tylko atrakcyjni, interesujący i zamożni ludzie zasługują na miłość i udany związek ale o przeciętnych mężczyznach którzy nienawidzą pięknych kobiet ale tylko z takimi chcą być.