Siedem lat temu przejeżdżałam koło zamku w hrabstwie Meath, znajdującego się w posiadaniu arystokratycznej rodziny Baronów Dunsany. Główna brama była otwarta więc postanowiłam wjechać na teren posiadłości i sprawdzić czy zamek jest dostępny dla zwiedzających. Niestety na drodze pojawił się samochód a w nim dystyngowany mężczyzna który przeprosił że nie może nikomu pokazać domu bo niestety wyjeżdża. Wróciłam więc za bramę i zaparkowałam naprzeciwko, obserwując jak ów dżentelman obwiązuje ją kilka razy ogromnym łańcuchem i zapina na kilka kłódek, po czym oddala się.
Razem z koleżanką która wtedy ze mną była, postanowiłyśmy sprawdzić czy może jednak uda się zobaczyć coś przez bramę, niestety nie, za to furtka obok okazała się być podparta pustakiem i po kopnięciu go otworzyła się szeroko. Trochę niepewnie (co będzie jak właściciele mają psy albo security) ruszyłyśmy w stronę przepięknej budowli. Zrobiłyśmy szybko parę zdjęć i wróciłyśmy do samochodu, zastawiając furtkę kamieniem jakby nigdy nic.

Mogło się to skończyć inaczej, bo niedawno przeczytałam że kiedy kilka lat przed naszą nielegalną wizytą na teren ogrodów wtargnęli bez zezwolenia myśliwi polujący na zające, lady Dunsany wybiegła z zamku ze strzelbą i przegoniła ich. Natrafiłam na tę wzmiankę szukając informacji o irlandzkiej arystokracji i od razu zapragnęłam zwiedzić Dunsany Castle, tym razem zapowiedzianie.
Strona internetowa jest bardzo skromna i aby umówić się na zwiedzanie należy wysłać emaila na wskazany adres. Zrobiłam to jakieś dwa tygodnie temu, i prawie od razu dostałam odpowiedź podpisaną przez samą lady Dunsany! Pisała mi że termin przeze mnie proponowany nie jest możliwy i pytała czy jestem w Irlandii w celach turystycznych czy może tu mieszkam i wtedy można umówić się na inny dzień. Napisałam więc parę słów o sobie i tak wymieniłyśmy kilka maili. Lady Dunsany wyjawiła mi że jest Brazylijką, wypytała mnie skąd ja jestem bo widzi po nazwisku że nie stąd, w końcu ustaliłyśmy dzień i godzinę i Lady podpisała się już mniej oficjalnie, bo: Maria Alice, Lady D.
Zanim pojawiłam się w zamku zrobiłam research żeby dowiedzieć się ile tylko zdołam o historii tego miejsca. Budynek w swej pierwotnej wersji powstał już między 1180 a 1200 rokiem, dla słynnego Hugh de Lacy, lorda Meath, budowniczego i właściciela wielu znanych zamków między innymi tego w Trimie gdzie kręcono Braveheart. Obecna wersja zamku jest trzykrotnie większa niż początkowa, oprócz fundamentów i starej oryginalnej kuchni niewiele zostało ze stanu pierwotnego. Na zamku zamieszkała rodzina Cusack która przejęła go w posiadanie razem z pobliskim Killen Castle. Od wieku XV Cusackowie wżenili się w inną poważaną i bogatą familię Plunkettów. Pierwsi Plunkettowie podzielili dwa zamki między synów: starszy dostał Dunsany, a młodszy Kileen. Ów starszy o imieniu Christopher otrzymał wkrótce tytuł I Barona Dunsany, rozpoczynając długą linię baronów którzy nieprzerwanie trzymają swą schedę, a było ich po nim kolejnych dwadziestu.
Nie będę się oczywiście rozpisywać o każdym baronie, wspomnę tylko o trzech. Pierwszy to Edward John Moreton Drax Plunkett, 18th Baron of Dunsany, znany i w swych czasach i obecnie jako bardzo płodny i popularny pisarz i dramaturg. Baron całe dorosłe życie spędził na zamku i przyjaźnił się między innymi z W.B. Yeatsem, naszym słynnym poetą. Napisał i wydał 90 książek, nie licząc sztuk teatralnych, są one ciągle wznawiane i tłumaczone na wiele języków.
Jego wnuk Edward John Carlos Plunkett, 20th Baron of Dunsany, o pochodzeniu irlandzko-brazylijskim i posiadający obywatelstwo obu tych krajów, zasługuje na wzmiankę jako maż Lady Marii Alice którą poznałam. Był architektem, malarzem, rzeźbiarzem i designerem, pracującym w Nowym Yorku, Brazylii i Francji. W Nowym Yorku poznał swą żonę, Marię Alice, która wcześniej rozwiodła się z jego kuzynem i miała z nim dwójkę dzieci. Para pobrała się i miała dwóch synów, Randalla i Oliviera. Po śmierci ojca w 2011 roku, Randall odziedziczył tytuł XXI Barona Dunsany. Ten baron jest reżyserem i producentem, głównie horrorów. Domyślam się że mieszkanie w zamczysku pobudza wyobraźnie w takim właśnie, nadprzyrodzonym kierunku 😉
Pod bramę – teraz już bez łańcucha ale automatyczną – podjechałam punktualnie o 11stej. Wprowadziłam podany mi przez lady D. kod i wjechałam na teren posesji. Przed zamkiem stały 2 jeepy i 2 psy które zaczęly szczekać, ale jednocześnie machać ogonami. Po bliższych oględzinach okazało się że są już nie pierwszej młodości i daleko im do psów obronnych. Zadzwoniłam do ogromnych drzwi i po chwili ukazała się w nich sama lady D, w dresie, wyglądająca zupełnie zwyczajnie, we fryzurce na pazia. Nie wiedziałam czy mam dygać czy nie 😉 w końcu podałyśmy sobie ręce i zostałam wpuszczona do środka.
To nie był zwyczajny tour po zamku jakie miałam wcześniej w innych miejscach, z profesjonalnie przygotowanymi przewodnikami. To była bardziej towarzyska wizyta, podczas której rozmawiałyśmy na różne tematy, głównie osobiste, przy okazji chodząc po pokojach i podziwiajać wnętrza. Tym bardziej cenna i wyjątkowa.
Lady Maria Alice ma wsród swych przodków Vasco da Gamę i Alvesa Cabral, założyciela i „ojca” Brazylii. Z zawodu architekt, pracowała nad wieloma projektami w Stanach, Brazylii i innych krajach zanim zamieszkała w Irlandii. Opowiada mi o tym że poznała Donalda Trumpa lata temu, jej dzieci bawiły się z jego dziećmi kiedy mieszkali w Nowym Yorku. Nie lubiła go bardzo ale ciepło wyraziła się o Ivanie. W jednym z pokoi można zobaczyć list od Putina, podziękowanie za książkę którą lady mu wysłała. Putin, mówi lady, bardzo lubi Irlandię i kupił 2 skrzynki ksiażek Edwarda Plunketta by rozdawać je przyjaciołom. Nazwiska padają jak muchy w upale 😉 Mel Gibson gościł na zamku kiedy kręcił kilka scen w znajdujących się na terenie ogrodów ruinach opactwa – „bardzo miły człowiek ale przesadnie religijny”. Nie ma w tonie lady żadnej wyższości, o znaych ludziach wspomina w ten sam sposób jak np o polskim robotniku który malował ściany w zamku, i mówił jej że on wierzy iż ziemia jest płaska a księżyc to lampa. Widać że interesują ją ludzie i lubi towarzystwo.
Najmniejsze z pomieszczeń które zwiedzam jest wielkości całego mojego apartamentu. Szczególnie podoba mi się ogroma biblioteka z oryginalnym sufitem, gdzie oglądam rękopisy owego przodka autora, oraz kolekcję osobistych zdjęć Lady Dunsany – była z niej ogromna piękność w młodości. Wszędzie stoją też abstrakcyjne rzeźby jej męża i obrazy – Maria Alice mówi mi że zabiła go ostatnia wystawa do której się przygotowywał, zatruł się toksynami z jakiejś farby czy rozpuszczalnika. Na każdym kroku coś pieknego i oryginalnego – japońskie i chińskie pamiątki przywiezione przez przodków, kolekcje nietypowej porcelany no i przede wszystkim obrazy. Widać że lady woli piękno od wartości, mija obojętnie cenne ale ponure Van Dycki i rozwodzi się nad portretami wykonanymi przez nieznanych nikomu malarzy. Niektóre są zresztą wyjątkowe – jak na przykład obraz przedstawiający dwie młode kobiety w takich samych sukniach, trzymające się za ręce. Za jedną z nich tło jest całkiem czarne – okazuje się że to były dwie przyjaciółki z których jedna po skończeniu portretu zmarła.
Lady nie przepada za amerykańskimi turystami którym czasem pokazuje dom. Jedna z nowo bogackich pań powiedziała jej że właśnie z mężem kupili nowy dom z pustymi ścianami i ile czasu zajęło zgromadzenie takiej kolekcji? Na co Lady Dunsany powiedziała – 800 lat. Gospodyni mnie chyba polubiła bo postanawia pokazać mi to czego nie ma w planie, a mianowicie pokoje gościnne gdzie sypiał między innymi Gibson (to dlatego że rozmawiałyśmy o mojej pracy i chce poznać moją opinię jako osoby z branży hotelarskiej). Popycha ścianę której część okazuje się być ukrytymi drzwiami („wiedzilaam że to ci się spodoba”- mówi widząc moją minę ) i ukazuje się przede mną przepiękna, choć tylko dla służby, klatka schodowa prowadząca na górę gdzie kiedyś ta służba mieszkała. A potem już pod koniec mówi że wyjątkowo zaprowadzi mnie to najstarszej zachowanej części domu, a więc owej kuchni z 1200 roku. Pomieszczenie jest piękne, bardzo średniowieczne, ogromne, o nierównych ścianach. Dotykam ponad 800-letniego muru i myślę że może kiedyś wodził po nim dłonią sam Hugh de Lacy, kto wie!
Utrzymanie takiego zamku na pewno pochłania majątek. Całe jedno skrzydło jest teraz restaurowane, a drugie znów zmodernizowano na użytek Randalla – reżysera, który nawet kupił coś w Ikei! Lady wspomina coś o nieruchomościach jakie posiadają i wynajmują a przy okazji rozmowy o Portugalii wspomina coś że ma tam jakiś biznes, ale nie wie dokładnie co. Chcę uiścić zapłatę za wizytę – wiem ze strony że to jest 20 euro. Mam tylko całe 50 i lady mówi że nie trzyma gotówki w domu, ale zaraz zawoła syna, może on ma. Schodzi do nas syn – to właśnie Randall. Nie ma pieniędzy ale oczywiście nie ma sprawy, jak będę kiedyś przejeżdżać to mogę wpaść albo w ogóle – nie ma o czym mówić. Ewentualnie mogę wysłać w kopercie. Posłałam dziś poleconym. Mina pani w okienku która zobaczyła adres: Lady Dunsany, Dunsany Castle, Dunsany – bezcenna 😉
Pingback: Lord bez kończyn i skandalistki z wyższych sfer czyli z wizytą w Borris House – Dublinia pisze