Natknelam sie dzis w blogosferze na posta kobiety ktora niedawno skonczyla 33 lata i z tej okazji naszly ja refleksje zwiazane z tym wiekiem, a takze pytanie: czy gdyby mogla cofnac sie w czasie 20 lub 10 lat, jakie rady dalaby sobie samej, 13 i 23 letniej? Czy chcialaby sama siebie przed czyms przestrzec a moze tylko uspokoic ze „wszystko bedzie dobrze”?
Poniewaz pare dni temu stalam sie 44-latka, co brzmi jeszcze dostojniej i w koncu ma tajemnicze konotacje („a imie jego 40 i 4” 😉 pomyslalam rowniez o samej sobie jako o 14 -sto i 24-latce, wracajac na troche do przeszlosci. Nawet albumy sobie przejrzalam 😉
Nie wiem czy kazdy tak ma czy tylko ja, ale nie pamietam za bardzo siebie z czasow wczesniejszych niz jakies 10 lat wstecz. To znaczy owszem, wiem jak wygladalam, co robilam, gdzie wtedy bylam itp, kiedy sie wysile to wygrzebie wiele istotnych historii i roznych sytuacji jakie mi sie przydarzaly, ale nie mam pojecia o czym myslalam, jakie mialam przekonania, jakie mialam nastawienie do samej siebie i czy w ogole zastanawialam sie nad tym jaka bede po czterdziestce czy pozniej. I dlatego jedyna wskazowke jaka chetnie przekazalabym sobie 14-letniej byloby: Pisz dziewczyno pamietnik, zebym sobie potem poczytala 😉
Tak powaznie – o czym tu juz nie raz pisalam – nie jestem zwolenniczka grzebania sie w przeszlosci i rozwazan „co by bylo gdyby”. Niczego to nie zmieni, a do tego mam silne wewnetrzne przekonanie ze jestem dokladnie w tym wspanialym miejscu teraz w zyciu dlatego wlasnie ze dzialo sie wczesniej to co sie dzialo. Wszystko czego doswiadczylam zlozylo sie na to kim jestem i co teraz robie. A jesli bym nie byla zadowolona z tego kim jestem i co robie, to nie obwinialabym swoich decyzji ani tego co zrobilam albo mi zrobiono w przeszlosci, tylko wzielabym dupe w troki i zmienilabym to.
Do tego wcale nie uwazam ze czlowiek z wiekiem az tak bardzo madrzeje – i dobrze. Bo skoro nie traktuje sie bledow jako bledy ale jako doswiadczenia, to nie trzeba sie bac ich popelniania, bo przeciez one ucza i czesto prowadza do czegos dobrego (nie ma tego zlego co by na dobre nie wyszlo, prawda?) W wieku 33 lat ani 44, ani nawet po szescdziesiatce wcale sie nie jest jakims medrcem ktory posiadl wiedze na kazdy temat i moze ja teraz rozsiewac, tym bardziej ze cos co jest korzystne dla jednej osoby wcale takie nie musi byc dla innej. To ze ja nigdy nie chcialam miec dzieci i uwazam ze to rowniez uczynilo mnie szczesliwa, nie znaczy ze mam teraz komus wmawiac ze tez powienien taka decyzje podjac.
Kolezanka z pracy ktora moglaby byc moja corka, zaczela mnie kiedys traktowac troche jak mentorke i doslownie poprosila o rade „jak zyc” ale z powyzszego powodu nie mam ambicji byc wyrocznia dla mlodziezy 😉 Ludzie i tak zreszta robia wszystko po swojemu co niestety pokazuja smutne statystyki – przeciez kazdy wie czym sie moze skonczyc np jazda po alkoholu czy branie narkotykow, a jakos wciaz ryzykantow nie brakuje.
Jedyne co usiluje propagowac to pozytywne myslenie, ale nie pod katem edukowania mlodszego pokolenia ale pod katem wszystkich, I wiara w nie rowniez nie przyszla do mnie z powodu wieku.
W zasadzie moglabym dwudziestoparolatce powiedziec tylko tyle: cialo nie starzeje sie tak szybko jak sie moze wydawac, chyba ze go zaniedbamy, umysl starzeje sie jeszcze wolniej, chyba ze go nie bedziemy trenowac, a dusza nie zestarzeje sie nigdy dopoki zyjemy.
I zyciem mozna sie tak samo cieszyc majac 23 lata…

Jak i 43 i wiecej 🙂
