Komiksowe Angouleme

W Akwitanii bylo bardzo cieplego, a jednego dnia nawet upalnie. Ale po tym jednym dniu obudzilo nas olowiane niebo i lekki deszczyk – gwaltowny skok jakiego sie nie spodziewalam. Do tego temperatura spadla o jakies 8 stopni i ogolnie nie bylo zbyt przyjemnie. Zupelnie spontanicznie postanowilismy wiec nie jechac nigdzie daleko w razie gdyby sie jeszcze bardziej rozpadalo, i wybralismy sie do wczesniej nie branego pod uwage Angoulême.

W niecale 45 minut bylismy na miejscu, znalezlismy parking podziemny w samym centrum i wyszlismy na poszukiwanie tourist office, a tu jak nie lunie. Zdecydowalismy wiec wrocic do domu. W strugach deszczu dobieglismy do parkingu, wyjezdzam z niego i oczom nie wierze – deszcz juz nie pada i slonce wyszlo! W Irlandii takie cos to normalka ale zeby we Francji 😉 Wrocilismy wiec na parking i juz bez przeszkod zaczelismy zwiedzanie od biura informacji turystycznej.

Angoulême stoi na wzgorzu i z daleka prezentowalo sie okazale, typowe ufortyfikowane sredniowieczne miasto. Pani w biurze dala nam mapke z zaznaczonymi atrakcjami – koscioly, muzea, wazne budowle itp a potem pokazala inny szlak mowiac – a to sa murale. Murale? – od razu sie zainteresowalismy i juz wszystkie inne rzeczy jak koscioly itp zeszly na dalszy plan. Tak to jest jak sie jedzie gdzies nie wiedzac nic o danym miejscu – przypadkowo znalezlismy sie w miescie ktore co rok w styczniu jest gospodarzem najwiekszego w Europie festiwalu komiksu, i trzeciego na swiecie. Na ulicach mozna podziwiac 20 okazalych murali a takze prawie na kazdym rogu jest jakis malunek czy to na scianie, czy na plocie, czy nawet na skrzynce pocztowej lub koszu na smieci. Nawet nazwy ulic napisane sa w „chmurce”

Bardzo duzo radosci sprawilo nam wyszukiwanie i fotografowanie tych okazow ulicznej sztuki. Zdarzalo nam sie przechodzic 2 razy ta sama ulica i dostrzegac nowe malunki w miejscach ktore wczesniej przeoczylismy, wiec jesli bedziecie kiedys w Angoulême to rozgladajcie sie na wszystkie strony. 

A to bardziej tradycyjna odslona Angoulême

Niestety mam tez z miastem nieprzyjemne wspomnienia, mianowicie to chyba jedyne miejsce w jakim bylam w celu turystyczno-wakacyjnym gdzie sie nie czulam bezpiecznie w niektorych miejscach, i nie mowie tu o jakichs ciemnych zaulkach w srodku nocy. Angoulême jest pelne walesajacych sie badz przesiadujacych na murkach czarnoskorych mlodziencow ktorzy nie wygladaja na turystow czy studentow, czy mieszkancow relaksujacych sie na rynku. Obserwuja przechodniow spode lba, gromadza sie na rogach wymieniajac jakies rzeczy z reki do reki. Jest taki jeden duzy plac z ktorego roztacza sie ladna panorama na czesc dolna miasta i ten wlasnie plac niby jest pusty, natomiast kiedy razem z C. zaczelismy isc w kierunku balkonu zauwazylismy ze z katow wypelzaja opisani wczesniej mlodziency i udaja sie w tym samym kierunku, obserwujac nas jak drapiezniki zwierzyne ktora otaczaja. Rzecz jasna zawrocilismy i pozostawilo to jakis niesmak po pieknym Angoulême. 

A jadac do domu oplotkami w miejscowosci Torsac wpadl mi w oko majaczacy za drzewami zamek. Wlasnosc prywatna jak sie okazalo, z brama zamknieta na cztery spusty, za to z pasacymi sie przy niej trzema dorodnymi jeleniami 🙂 A malutka wioska otaczajaca zamek to jak z bajki normalnie – z rzeczka po ktorej plywaly labedzie, mini domkami, mini mostkami, czarujaca.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.