Mieszkamy na naszej wsi juz prawie rok ale dopiero wczoraj postanowilismy tak NA SERIO wtopic sie w lokalna spoleczosc z okazji parady traktorow, starych samochodow i miejscowych szkol i instytucji. Ah yeah, country life 😉 Okolo drugiej ruszylismy w kierunku glownej ulicy miasteczka (ktore sklada sie z jednej ulicy a wiec jednoczesnie glownej) gdzie zastalismy nadmuchiwane zamki, krecace sie kadluby bykow i sprzedawcow lodow, waty cukrowej i balonow.
Pogoda byla bardzo ladna choc komus z obslugi bylo raczej chlodno, skoro wywiesil informacje z taka data:

Zdazylismy napic sie Guinessa w lokalnym pubie (a co 😉 zanim cala impreza sie zaczela. Ulica glowna i jedyna przeparadowaly miedzy innymi klub taneczny, klub karate, stowarzyszenie pomocy ofiarom przemocy domowej, przedstawiciele policji i strazy pozarnej oraz wyczekiwane traktory – niektore warte tyle co dom – samochody vintage i zgraja Harleyowcow. Nawet nie wiedzialam ze w naszej malej miejscowosci dziala i teatr, i organizacja pomagajaca ludziom starszym i klub czytelniczy, dopoki nie zobaczylam ich – za przeproszeniem 😉 – czlonkow i czlonkin z transparentami.

Pozniej mieszkancom zaczela przygrywac wcale niezla kapela na prowizorycznie postawionej scenie, harleyowcy i wlasciciele pojazdow vintage zaparkowali gdzie sie dalo i dolaczyli do zabawy. Impreza na calego 😉 A najwieksza furore wzbudzil ten piesek ktory dzielnie pozowal na motorze:

Niedlugo pewnie kupie sobie kalosze i takie ciuszki. I konia, i strzelbe. I oczywiscie traktor.

Nie ma to jak wiejskie rozrywki 😉