…ktory przypada na dzis, postanowilam dzielnie dokonczyc „50 shades of Grey” ktory zaczelam juz jakis czas temu i nie moglam dotrwac do konca.
Ksiazek nie czytalam, tematy sado-maso mnie nie interesuja, ale skoro wokol temu filmu pojawilo sie tyle kontrowersji i roznych opinii to wypadalo bylo zobaczyc.
Pewnie kazdy wie o czym jest ta historia ale w razie gdyby nie to krociutko streszcze: jest sobie przystojny milioner ktory ma jedna skaze: jak Kaj w Krolowej Sniegu nie umie kochac. Za to pustke emocjonalna zastepuje perwersyjnymi relacjami z kobietami, mianowicie rajcuje go podporzadkowanie sobie owych, zakuwanie w kajdanki, biczowanie itp. Pewnego dnia w jego gabinecie znajdzie sie niewinna (jeszcze dziewica) Anastasia ktora zakocha sie w Greyu i z tej milosci postanowi wciagnac sie w jego seksualne fantazje, oczywiscie wierzac ze milioner sie zmieni i ich relacje stana sie „normalne”.
Jest jedna rzecz ktora w tym filmie mi sie podobala – soundtrack. Cala reszta – tragedia.
A wiec: sama postac Anastasii: kolejna durna kobitka bez wyrazu ktora zafascynowana bogatym facetem ktory da jej samochod, pozwoli sie przedstawic mamusce i zabierze na lot helikopterem, zgodzi sie na lozkowe perwersje majac nadzieje ze je czysta milosc zmieni wybranka (bo jednak te perwersje jej sie nie podobaja).
Beznadziejne dialogi…do tego kompletny brak chemii miedzy bohaterami. Jest taka scena kiedy Anstasia pyta Greya tym mdlym, „dziewiczym” glosem: Will you make love to me now A on na to (z blyskiem w oku) I don’t make love..I fuck.
Aktorzy maja takie miny jakby za moment mieli wybuchnac smiechem (zwlaszcza Jamie Dornan ktory chyba sie dlawil z wewnetrznego chichotu). Parodia pornosu, serio. Oblewalam sie drinkiem za kazdym razem kiedy bohaterka zwracala sie do Greya: Yes Sir.
A jesli chodzi o brak chemii..dawno dawno temu bylam w kinie na obrazie dokumentalnym „Microcosmos” ukazujacym swiat owadow i innych malych zyjatek. Scena milosna miedzy slimakami (ktora polecam zobaczyc TU) wywoluje zdecydowanie wiecej dreszczy podniecenia niz seks miedzy Anstasia i Greyem. Ale tez co to z seks…on wodzi po jej ciele czyms co wyglada na packe na muchy i raptem PAC ja w ramie, jakby jakas muche upolowal…ona wzdycha, kamera omija dokladnie wszelkie fragmenty cial oprocz biustu i tylka dziewczyny. On ma w szufladkach pochowane jakies opaski na oczy ktore pieczolowicie wybiera co trwa dluzej nic sama erotyczna akcja.
Anastasia w koncu zerwala – zlamalo je szesc klapsow w tylek. Po tych wszystkich kajdankach, linkach, kleczeniu przed drzwiami w oczekiwaniu na swojego pania itp…marne szesc klapsow. No ale podobno jest cos o tej kropli ktora przelewa czare czy cos tam. Dalsze koleje losow w czesci drugiej.
Obroncy filmu twierdza ze obraz ma drugie dno bo opowiada o zaniku uczuc i zastepowaniu ich przyjemnosciami cielesnymi, im wieksza pustka w sercu tym wiekszy apetyt na pozbawiony milosci i perwersyjny seks. Ok, ale na taki temat to sie krecilo arcydziela, obejrzyjcie chociazby Gorzkie Gody Polanskiego, a nie ten przydlugi teledysk.
Moze wyszloby lepiej gdyby Christian byl Irlandczykiem: