Ostrzegano mnie ze Wegrzy oszukuja turystow – trzeba uwazac na taksowkarzy wozacych dluzszymi trasami, na kelnerow doliczajacych do rachunku i na sklepikarzy wydajacych reszte w „starych” nieuzywanych juz forintach.
Nic jednak takiego mnie nie spotkalo a wrecz przeciwnie – Wegrzy okazali sie mili, usmiechnieci, mowiacy swobodnie po angielsku a czesto i po polsku (pare razy ktos odezwal sie „Polak Wegier dwa bratanki 😉 Znacznie sympatyczniejsi od Czechow jesli mam porownac do innego pokomunistycznego narodu.

Budapeszt ze Wzgorza Gellerta
Wskazowki praktyczne – Budapeszt jest duzy, mozna zwiedzac na piechote (jak my to w wiekszosci robilysmy) ale mozna przemieszczac sie duzo szybciej metrem. Co prawda droga z lotniska to autobus i metro z jedna lub wiecej przesiadkami (zalezy gdzie sie nocuje) ale za to kosztuje tylko okolo 530 HUF a taksowka 8.000. Co i tak w sumie jest nieduzo bo w Budapeszcie wszystko jest tansze, przynajmniej duzo tansze niz w Irlandii i UK. Ktos gdzies pisal jak to trudno sie zorientowac w liniach metra i jak ciezko kupic bilety – NIEPRAWDA! Oczywiscie trzeba dysponowac niejaka inteligencja (komunikacja jak i Media MArkt jest nie dla idiotow) ale tylko w stopniu podstawowym. A budki z biletami sa wszedzie. Zolta linia metra jest najstarsza w Europie po londynskiej, wpisana na liste Unesco. Kafelki na scianach i stylizowane napisy z nazwami przystankow – bardzo klimatycznie.

Jeszcze troche pochmurnie – cisza przed upalem
Dita przyleciala pare godzin wczesniej i juz walczyla z winem (nie mogla znalezc otwieracza) kiedy ja wciaz kwitlam na lotnisku w Dublinie. Baj de łej jesli kiedys jestescie w takiej sytuacji, to wystarczy miec tylko wkret, mlotek i kombinerki by bez tego otwieracza sie obejsc. Proste 😉 Po wyladowaniu zamowilam taxi w budce po lewej stronie po wyjsciu z lotniska – podobno to sa te oficjalnie ktore sa uczciwe. Wkolo krazyli naganiacze do innych, zoltych.

Cheers 😉
Kilka minut po polnocy bylam juz u celu ktory okazal sie wysokim, siedmiopietrowym apartamentowcem. Weszlam do srodka – ciemnosc. Nie to co u nas – swiatlo sie wlacza wskutek ruchu. Po omacku poszukalam wlacznika i stala sie jasnosc 🙂 Po pokonaniu labiryntow dziwnych korytarzy wreszcie spotkalam sie z Dita ktora juz zdazyla znalezc muzyczny wegierski kanal w telewizji, puszczajacy na okraglo ichniejsze Gotty, i swietnie sie przy nim bawic.

Ponownie widok ze Wzgorza Gellerta
A czy wspomnialam ze lot byl bezdzietny (w druga strone zreszta tez) i ze Wegrzy tez klaszcza przy ladowaniu?
Pogoda nas zaskoczyla – pierwszy dzien byl pochmury i dosc chlodny i nawet padalo. A potem jak sie nagle nie rozcieplilo do 30 stopni…Na szczescie wial wiaterek wiec nie bylo tak tragicznie ale i tak bardzo goraco.

Gdzies 😉
Zawsze wydawalo mi sie ze narod wegierski bedzie przyjemny dla oka, taki jak powiedzmy wloski ale wyzszy. Ale nie – Wegrzy za piekni nie sa. Za to jezyk – dla nas – jest przezabawny. Same cipoplazy i ruhanie naokolo 😉 Co do waluty – czlowiek moze sie poczuc bardzo nadziany dostajac te tysiace w zamian za kilkanascie euro. Dita miala swietny patent na przeliczanie wartosci – pytalam ja np ile cos kosztuje w przeliczeniu na funty a ona: mniej niz moj obiad. Albo – nie moze byc drogie bo T-shirt kosztowal wiecej.Zreszta kto by tam przeliczal na wczasach 🙂

Ponownie gdzies 😉
Architektonicznie miasto to misz masz – na pewno czuc robote Rzymian w ukladzie ulic w Peszcie. Obok monumentalnych neorenesansowych i barokowych kamienic stoja socrealistyczne potworki. A znow okolice zamku w Budzie to jakby zupelnie inny swiat. Wszystko to jakos spaja wszechobecna zielen wiec nie jest zle.

Buda
Historia Budapesztu i w ogole Wegier jest bardzo ciekawa, zwlaszcza ta wojenna – w czasie II wojny swiatowej Wegrzy zbratali sie z Niemcami ale nigdy nie zgodzili sie na pomoc w inwazji na Polske. Potem kiedy juz wiadomo bylo ze Niemcy raczej nie wygraja, probowali odwrocic kota ogonem. A po wojnie przyszedl komunizm i poddanie sie wplywom Zwiazku Radzieckiego, ale tez duze inwestycje budownicze i odbudowa kraju.

Buda widziana z Pesztu
Jakby ktos chcial sie wypuszczac w swiat to do Wiednia i Bratyslawy tylko pare godzin, a ponadto mozna zwiedzic okoliczne male miasteczka co my zrobilysmy.
A co warto zobaczyc w samym Budapszcie? Na pewno wzgorze Gellerta – na niego trzeba sie wspiac. Dlugi to spacer ale przyjemny bo w drzewach i akompaniamencie spiewu ptakow. Z gory widac pieknie i Bude i Peszt, i Dunaj i mosty. Napatoczylysmy sie na polska mlodziez w ilosci sztuk czterech (ogolnie bylo zatrzesienie polskich turystow) ktorzy nie za bardzo wiedzieli czy maja nam mowic na pani czy na ty. Mlodziez zapytala skad jestesmy to odpowiedzialysmy zgodnie z prawda ze ja z Irlandii a Dita z Anglii, na co mlodziez zdumiona rzekla – i tak samolotami tu przylecialyscie (panie, eeehhh 😉 Mlodziez tlukla sie 14 godzin autostopem i spala w namiotach. Fajnie jest byc starszym i zamozniejszym 😉

Baszta Rybacka
Wzgorze Zamkowe tez trzeba odwiedzic koniecznie, oprocz samego zamku jest tam kilka interesujacych obiektow np Baszta Rybacka. A w parku zawsze ktos na czyms gra i jest fajna atmosfera. Ogolnie jest bajkowo jak w jakims malym miasteczku z epoki Austro-Wegier tylko blagam nie jedzcie w restauracji Red Devil o ktorej jeszcze wspomne w czesci o food & beverage.

Aaaaa!!!
Na druga strone Dunaju przedostajemy sie jednym z wielu imponujacych mostow, np Mostem Lancuchowym na ktorym mozna znalezc polskie wlepki ze niby oczyscic Slask z czegos tam.

Oczyscmy Slask z ?
Jedna z rzucajacych sie w oczy atrakcji po stronie Pesztu jest Parlament pieknie prezentujacy sie za dnia i w nocy. Przed nim zolnierze pelnia warte i co jakis czas krzycza (wystraszyli nas kiedy robilysmy zdjecia) i zmieniaja pozycje kroczac jak bociany. Tuz obok na nabrzezu znajduje sie pomnik upamietniajacy zabojstwa Zydow – Buty nad Dunajem. W latach 1944-45 Zydow gromadzono w tym miejscu, kazano sciagac obuwie po czym strzelano do nich a martwe ciala porywala rzeka.

Parlament
Na pewno trzeba zajrzec do Katedry Sw Isztwana (Stefana) ktora jest drugim co do wysokosci budynkiem w Budapeszcie (i trzecim na Wegrzech). Z wiezy na ktora wdrapujemy sie po schodach albo wjezdzamy winda, rozciagaja sie piekne widoki. A z bazyliki niedaleko do mojego ulubionego budapesztanskiego lokalu/atrakcji Cat Cafe o ktorej jeszcze wspomne.

Widok z Istvana
Jesli kogos interesuje kultura zydowska to warto zajrzec do najwiekszej na Wegrzech Synagogi ktora sie okazale prezentuje z zewnatrz. Zeby wejsc przez brame trzeba zostac obszukanym przez security jak na lotnisku. Obeszlysmy dziedziniec 2 razy i nie znalazlysmy wejscia do srodka – bardzo dziwne. Jako ze nie bylysmy jakos bardzo napalone na te wizyte, zrezygnowalaysmy.
Zwiedzilysmy 2 tereny parkowe – Vorosliget z przepieknym zamkiem Vaidahunyad, lazniami i zoo, i wyspe Margaret gdzie w sumie nie ma nic nic ciekawego (wieza widokowa byla akurat zamknieta).

Laznie termalne
Oczywiscie jest wiele muzeow, galerii i innych typowo turystycznych atrakcji jak rejsy po Dunaju, rozne hop off hop on busy, amfibie, wycieczki piesze z przewodnikami itp. Szczerze dla mnie wiekszosc takich rzeczy to wyciagarka kasy i korzystam jak naprawde znajde cos co sie ciekawie zapowiada. Myslalysmy z Dita ze warto bedzie isc do Hospital in the Rock ale okazalo sie ze nie za bardzo. Jest to podziemny szpital ktory przez dlugi czas byl utajniony. Uzywano go w zasadzie tylko podczas drugiej wojny swiatowej i powstania przeciw komunistycznej wladzy. Po wojnie szpital przystosowano do przetrwania w nim wybuchu bomby, co prawda tylko przez 7 dni ale zawsze…Historia bardzo interesujaca jak mozecie przeczytac TU ale niestety ten artykul jest zncznie ciekawszy niz sama wizyta w muzeum.

I znow „gdzies”
Najpierw przez okolo 10 minut spedza sie w ciasnej salce gdzie przewodnik wyswietla film z ktorego sie mozna znacznie mniej dowiedziec niz z tego zalinkowanego tekstu, poza tym jest po wegiersku a angielskie napisy sa prawie niewidoczne jesli sie nie siedzi w pierwszym rzedzie. Potem przewodnik przeciaga grupe po wszystkich udostepnionych pomieszczeniach (szybciutko, szybciutko) gdzie na pierwszy plan wybijaja sie ubrane w mundury i stroje lekarzy i pielegniarek brzydkie manekiny. Sa jakies eksponaty w gablotach i zdjecia na scianach ale nie ma czasu sie nawet dobrze rozgladnac.

Pies z saksofonem zawsze sie dobrze prezentuje
Nie tylko samym zwiedzaniem czlowiek zyje wiec teraz o jedzeniu i napitkach. Ogolnie i w sklepach i w restauracjach ceny sa – jak dla nas mieszkajacych w Irlandii i UK – smiesznie wrecz niskie. Udalo sie mnie i Dicie obiadowac juz pierwszego dnia w jednej z najgorszych budapesztanskich knajp (o czym sie pozniej dowiedzialysmy z internetu) Red Devil przy zamku. Zwabila nas ciekawa dekoracja na zewnatrz – iscie diabelska. Potem juz bylo tylko gorzej bo sala jadalna niby znajduje sie w klimatycznej piwnicy ale jakos pusto, cicho, ani sladu zapachu jedzenia a wg Magdy Gessler to oznacza ze trzeba wiac gdzie raki zimuja – i ma racje. My jednak nie zwialysmy niestety.

...tak samo jak i slon w okularach przeciwslonecznych
Juz nie pamietam co Dita zamowila, moja zupa ziemniaczana byla chyba zrobiona z wody gotowanej z obierkami, z nieapetycznymi kawalkami boczku plywajacymi smetnie w kompletnie niedoprawionej bladej cieczy. Wzielysmy tez Wegierski Talerz Przystawek ktory okazal sie byc deska z pokrojonym topornie najgorszym sklepowym zoltym serem i jeszcze bardziej topornie pokrojona najgorsza tlusta mortadela. Bleee…

nastrojowo…ksiezyc i takie tam…
Za to jakby dla balansu ostatniego dnia odwiedzilysmy najlepsza budapesztanska restauracje Zeller Bistro i to juz w ogole inna bajka.
Udalo nam sie dostac stolik bez rezerwacji wiec bylysmy bardzo happy. Kelner powital nas lampka szampana po czym dokladnie objasnil karte i dania specjalne, zwiezle przedstawiajac historie tego miejsca. Menu krotkie – co ze znow zacytuje pania Gessler dobrze zapowiada – za to ciekawe i zroznicowane. Wiadomo ze z powodu diety nie jem duzo i tylko niektore rzeczy ale nie moglam sie oprzec starterowi w postaci malych smazonych rybek podanych niby jak frytki w gazecie, ale oparlam sie daniom glownym i zamowilam tylko pomidorowa zupe – przepyszna. Dita wziela fois gras i cielecine i byla zadowolona. Plus wino i jakies inne napitki a rachunek tylko niecale 30 euro na pol 🙂 I na koniec darmowy mini deserek dla nas obu. Bardzo polecam jesli tylko bedziecie w Budapeszcie.
Inne miejsca w ktorych jadlysmy byly ok glownie dlatego ze nauczone doswiadczeniem sprawdzalysmy recenzje online. Oczwiscie sprobowalam zupy gulaszowej – dobra – a Dita ichniejszej „buly wiesniaka” czyli langosa. Najlepsze warzywa, owoce i miecho mozna kupic w hali Vásárcsarnok – zreszta rowniez pamiatki ludowe. I langosa.
Co do alkoholu – oczywscie kroluja wina, Tokaj i Egri Bikaver. Sprobowalysmy Palinki – owocowej 50% brandy i jakos tak…niedobra. Za mocna. Mozna wymieszac z kola i wtedy da sie wypic 😉
Najlepsza kawiarnia to oczywiscie Cat Cafe – w sam raz dla crazy cat ladies (i nie tylko bo panowie tez zagladaja). Rezydenci to okolo 10-12 kotow, maja do swojej dyspozycji parter i pietro wyposazone w kocie drzewa, rozne polki i zabawki. A i tak najchetniej spia na krzeslach i laza po stolach. Wsrod dachowcow rowniez i rasowe, maine coony i brytyjskie krotkowlose. Moje serce skradl rudy olbrzym 🙂 Kawa i inne napitki swietne, poza tym mozna zamowic deser, panini (naprawde smaczne bo probowalysmy) a nawet wino i palinke. Marzy mi sie takie miejsce w Dublinie, byloby po co jezdzic do centrum.


A co mnie jeszcze walnelo po oczach w Budapeszcie, co jest inne niz u mnie: mozna palic wszedzie. Swiatla dla pieszych nie maja przycisku ale trzeba czekac az sie samo swiatlo zmieni. Papierosow nie kupi sie w supermarkecie ani sklepie innym niz tabak shop ktory jest dosc zakamuflowany. Na osiedlach sa zamkniete place zabaw dla psow i ich wlascicieli (nazwane przez nas psiarnie). I to by chyba bylo na tyle 🙂