Ksiazkowo:
Zachecona ciekawym opisem i recenzjami siegnelam po pare ksiazek wyraznie sygnalizujacych ze sa tzw literatura kobieca. Okladkami sygnalizujacych. Niestety tego typu proza do ktorej zaliczam calkiem udane i kultowe dziela jak Bridget Jones chociazby, schodzi na latwizne. Pisac jak sie okazuje kazdy moze, troche lepiej lub trochej gorzej. A jak jeszcze do niedawna wystarczylo pokazac na okladce winnice czy stare drzwi z prowincjonalnej chatki, a ksiazka musiala byc o tym jak kobieta rzuca wszystko i kupuje/wynajmuje dom we Wloszech/ Hiszpanii/Francji (niepotrzebne skreslic) i tam oczywiscie odkrywa siebie i spotyka milosc, tak teraz wszystko jest robione pod 50 shades of Grey.
Zaczelam cos o tytule Piekny Dran ktore sie nawet z humorem i werwa zaczelo, by juz na trzeciej stronie pan pani pocieral lechtaczke.
Acha, jeszcze jest moda na powiesci gdzie trzy alb cztery rozne nie znajace sie kobiety spotykaja sie w jakichs okolicznosciach (np walczac o te sama filizaneczke z porcelany na targu staroci) kazda ma jakis problem i wspolnie sobie pomoga. Przewaznie wszystkie sa atrakcyjne, „o wysmuklych kosciach policzkowych”.
Rzucam podobne rzeczy w kat i siegam po cos powazniejszego co zazwyczaj okazuje sie kryminalem.
I wlasnie myslalam ze czytam kryminal bo nazwisko Charlotte Link z tym mi sie kojarzylo, ale nie. Czas burz to powiesc obyczajowa dziejaca sie wokol losow Felicji, Niemki ktorej mlodosc przypadla na ciekawe ale i tragiczne czasy pierwszej wojny swiatowej, rewolucji rosyjskiej, krachu na nowojorskiej gieldzie i szalone lata trzydzieste – w przededniu drugiej wojny. Podobienstwo do Przeminelo z wiatrem jest uderzajace – przede wszystkim glowna bohaterka – niby nie klasyczna pieknosc ale mezczyzni sie sciela pokotem, oprocz tego jednego na ktorej jej zalezy. Felicja jak i Scarlett O’Hara jest dumna, odwazna, zdecydowana by walczyc o swoja ojcowizne. Do tego egoistyczna i wykorzystujaca ludzi. Nawet jej niechec do wlasnych dzieci jest taka sama jak u bohaterki stworzonej przez Margaret Mitchell.
Czytajac jak Felicja stroi sie by uzyskac to czego chce od mezczyzny, przywoluje na mysl scene kiedy Scarlett tnie zaslony na suknie by zrobic wrazenie na Rhetcie. Jej ucieczka z majatku obleganego przez Rosjan to ucieczka Scarlett z Tary, jej walka z bieda, z glodem, sukcesy jakie zaczyna odnosic mimo ze kobiecie nie jest jeszcze latwo zaistniec w biznesie – brzmi znajomo?
To Przeminelo z Wiatrem w wersji niemieckiej, w innych czasach w innej scenerii. Lacznie z zakonczeniem.
Czegos mi w tej lekturze zabraklo. Owszem, czyta sie swietnie – jezyk, konstrukcja, przezycia i perypetie bohaterow – wszystko jest bardzo poprawne. Nie ma chyba duszy…emocji. Moze przez porownanie z oryginalem ksiazka wydala mi sie przyzwoitym wyrobnictwem, nie dzielem. Bardzo przyzwoitym. Jesli moge do czegos porownac – w hicie lat siedemdziesiatych Con Amore jest taka scena kiedy profesor w szkole muzycznej ocenia gre mlodych pianistow. Jeden jest swietny technicznie, nie da sie ukryc. Ale drugi, mimo ze jego warsztat nie jest tak dopracowy – ukazuje poprzez muzyke swoje emocje.
Nie znaczy to ze nie poczytam z checia innych ksiazek autorstwa Ch.Link (juz pare czeka na Kindle’u) ale bez jakiegos specjalnego oczekiwania i entuzjazmu.
Druga interesuja pozycja jest Glebia Oceanu Jacquelyn Mitchard- niezmiernie wzruszajaca opowiesc o rodzinie ktora spotkalo cos naprawde strasznego – zaginiecie 3-letniego dziecka, synka i brata. Maly Ben po prostu zapadl sie pod ziemie kiedy mama na moment spuscila go z oka.
Dobrze wiemy ze takie historie zdarzaja sie naprawde i to wcale nie rzadko. Wyobrazam sobie co to musi byc za tragedia i wydaje mi sie ze chyba jeszcze gorzej jest zyc w niepewnosci nie wiedzac co sie stalo niz pogodzic sie z nieodwracalna strata. A moze nie mam racji? Moze lepsza jest nadzieja? Ksiazka dzieli sie na trzy czesci. Pierwsza opisuje zaginiecie i poszukiwania, a takze reakcje rodzicow i rodzenstwa, a raczej tylko brata bo siostra jest malutka. 80% par ktore dosiegla taka tragedia jak tragiczna smierc lub zaginiecie dziecka, rozchodzi sie. Pat i Beth nie sa wyjatkami – zaczynaja sie miedzy nimi nieporozumienia i wzajemne obwinianie sie. Miedzy nimi miota sie 7letni syn ktory zostaje odsuniety przez oboje rodzicow bo ich uwaga skupia sie na przezywaniu ich nieszczescia.
Czesc druga dzieje sie prawie 10 lat pozniej – oczywiscie Ben nie zostal odnaleziony. Jego rodzice jakos sobie radza z ta swiadomoscia – oddalili sie od siebie ale sa w stanie w miare normalnie zyc, pogodzeni z faktem ze Bena nie ma. Moze pogodzeni to nie jest dobre slowo. Ich starszy syn to prawdziwy rozrabiaka, prowokujacy bijatyki i majacy problemy w szkole. Corka ledwo pamieta zaginionego brata, sledztwo ucichlo i tylko zaprzyjazniona pani policjant ciagle szuka tropow.Kazdy z czlonkow rodziny zostal przez wydarzenia z przeszlosci – jak by tu powiedziec – skazony, dotkniety? Nic nie jest juz takie samo jak bylo.
Nie zepsuje przyjemnosci czytania zdradzajac ze Ben sie znajdzie. Pewnego dnia po prostu zapuka do drzwi…ale czy to przywroci rodzinie radosc, czy wszystko bedzie jak dawniej? To najbardziej interesujaca, trzecia czesc ksiazki, prowokujaca rozne przemyslenia.Smutna.
Bardzo dobra i madra jest ta opowiesc.
Filmowo:
Jesli kochacie Once, pokochacie i Begin again (polski tytul Zacznijmy od nowa). Once opowiadal o kobiecie i mezczyznie z problemami ktorych polaczylo na chwile tworzenie muzyki w scenerii Dublina i okolic, a Begin again opowiada …wlaciwie o tym samym tylko tlem jest Nowy York. Jakos wiec nie dziwi fakt ze obydwa wyrezyserowal ten sam pan 🙂
Greta (Keira Knightley) i Dave (bardzo drewniany Adam Levine z Maroon 5 – oby nigdy w niczym wiecej nie zagral!) przyjezdzaja razem do Nowego Yorku gdzie Dave ma zamiar robic kariere muzyka (podpisal kontrakt z duza wytwornia plytowa). Oboje sa mili, skromni, zakochani. Niestety taka pozostanie tylko Greta bo jej chlopakowi kariera w showbiznesie uderzy do glowy. Powodem do zerwania bedzie jego romans z inna kobieta – zraniona Greta odejdzie i zamieszka z przyjacielem ktory zarabia na zycie graniem na gitarze przed stacja metra. Ona zreszta tez jest muzykiem i pisze piosenki, nawet dobrze spiewa choc robi to niechetnie.
Taka wlasnie Grete – dziewczeca, niesmiala, wykonujaca jedna ze swych kompozycji na scenie w barze zobaczy Dan – byly producent plytowy (wlasnie wylecial z pracy) cynik z poharatanym zyciem rodzinnym, ktory za duzo pije i ktory ma dosc otaczajacej go komercji w muzycznym swiatku.
Film totalnie kupil mnie ta wlasnie scena, kiedy Greta spiewa akompaniujac sobie na gitarze (na marginesie Keira naprawde potrafi dobrz spiewac!) a w wyobrazni Dana zaczynaja dochodzic dzwieki innych instrumentow – pianina, perkusji, wiolonczeli, i on nawet widzi je jak sie poruszaja same, bez operujacych ich muzykow. Niewiarygodne jak odpowiednia aranzacja zmienia utwor a ja jako tzw lajkonik 😉 moglam sie o tym przekonac w tak obrazowy sposob.
Dan i Greta postanowia nagrac razem niezwykly album bo nie powstanie on w studio ale na ulicach miasta. I film jest opowiescia o powstawaniu tej plyty, o tworzeniu muzyki i radosci jaka to sprawia, ale tez o powrocie Dana do samego siebie z dawnych czasow i pogodzeniu sie Grety z rozstaniem. I wiecie co? Nie ma w filmie seksu, nagosci, kajdanek itp. i bardzo dobrze! Jest za to pozytywna energia a usmiech pozostaje na twarzy na dlugo po seansie. Dawno nie zdarzalo mi sie tak czesto przesuwac do tylu zeby ponownie zobaczyc jakas scene. Uwielbiam!
Serialowo:
Fortitude to fikcyjne miasteczko za kolem podbiegunowym ktorego zaledwie 800 mieszkancow to zbieranina z Europy a moze i ze swiata. Norwedzy, Rosjanie, Irlandczycy itp paraduja po miescie ze strzelbami na ramionach jakby to byly aktowki – wokol pelno bialych niedzwiedzi. Ale Fortitude to najbezpieczniejsze miejsce na ziemi gdzie przestepstw nie ma. A rzadzi nim urocza pani gubernator ktora ma w planach wspaniala inwestycje – hotel polozony na lodowcu.
I nagle w tym spokojnym, wrecz idyllicznym miescie zostaje popelniona zbrodnia – w okropny sposob ginie jeden z mieszkancow, naukowiec. Okazuje sie ze to dopiero poczatek tajemniczych i przerazajacych wydarzen dziejacych sie w pieknej, lodowato bialej scenerii. Krew na sniegu wyglada naprawde przerazajaco…Akcja toczy sie dosc wolno a atmosfera przypomina klasyk horroru The Thing (Cos) z Kurtem Russellem.
Sezon zawiera 12 odcinkow i jest juz potwierdzone ze ci ktorzy przezyli powroca w sezonie drugim.