Historia Yorku w skrocie wyglada tak: najpierw tereny pozniejszego miasta zamieszkiwaly barbarzynskie plemiona zwane Brigantes. Rzymianie podbijajac kolejne terytoria zalozyli tu fort Eboracum ktory powoli zaczal sie rozrastac do calkiem sporej osady. Rzymanie wycofali sie z Brytanii okolo V wieku a miasto weszlo w sklad krolestwa Nortumbrii. W 866 roku, 1 listopada, do akcji wkroczyli Wikingowie ktorzy objeli panowanie na okolo 100 lat, przemianowujac nortumbryjskie Eoforwic na Yorvik. Wikingowie ustapli miejsca Normanom a miasto stalo sie Yerkiem, a potem Yorkiem.
W sredniowieczu York byl bogatym handlowym miastem, slynacym z produkcji welny i tkanin. Kolejny boom przezylo w 1839 roku kiedy to polaczono go koleja z Leeds.
Jednym slowem – historia jakich wiele 😉 ale co odroznia York od innych miast o podobnej przeszlosci to wszechobecne koty. Bo w Yorku kot to symbol szczescia – zwlaszcza czarny – a jego sylwetki od dawien dawna mocowano na scianach budynkow by przepedzac pecha. Te ktore przetrwaly licza sobie czasem i 200 lat choc wiadomo ze tradycja trwa od czasow sredniowiecza. Kot byl sprzymierzencem czlowieka bo przeganial myszy i szczury odpowiedzialne za przenoszenie przeroznych zarazkow i oczywiscie za podjadanie zapasow.
Owczesnie domem dla kotkow przynoszacych szczescie – lucky cats – jest sklep/galeria w samym sercu Shambles, najbardziej chyba znanej ulicy w Yorku. Oprocz szklanej figurki kota koniecznie trzeba tu zaopatrzyc sie w mapke ktora poprowadzi nas przez najciekawsze zakatki starego miasta w poszukiwaniu 21 kocich statuetek.
A wiec – zaczynamy nasze polowanie z aparatem, a przy okazji wedrowke po jednym z najpiekniejszych angielskich miasteczek.

Cala zabawa, jak juz wspomnialam, zaczyna sie w Shambles, jedynej zachowanej w calosci sredniowiecznej uliczce w Anglii, o ktorej pierwsze pisemne wzmianki pochodza z 1086 roku. Trudno uwierzyc ze to miejsce bedace teraz siedziba uroczych sklepikow z pamiatkami, slodyczami i tea roomami bylo kiedys skupiskiem rzezni i wylegarnia zarazkow. Scieki z uboju i inne nieczystosci plynely srodkiem jak rwaca rzeka (chodniki dla pieszych sa polozone nieco powyzej mozna bylo wiec przejsc sucha noga) A Shambles przeciez brzmi prawie jak szambo…Zachowalo sie tez 5 – jak by tu je nazwac – przeswitow miedzy ta ulica a sasiednimi. Bardzo trudno zrobic dobre zdjecia bo tu krzyzuja sie drogi wszystkich wycieczek wiec jest dosc tloczno.

Idziemy w dol uliczki lawirujac miedzy japonskimi nastolatkami robiacymi sobie selfies i podziwiajac charakterystyczne budynki gdzie pietro jest szersze niz parter (podobno w celu zwiekszenia powierzchni ulicznej). Na koncu na wprost nas widac fasade najstarszego i najbardziej nawiedzonego pubu w Yorku. Wypada wspomniec ze York szczyci sie odwiedzinami ponad 150 zjaw, z czego na wspomniany pub The Golden Fleece przypada 15. Tam wlasnie na scianie znajduje sie figurka kota nr 1.

Skrecamy w lewo i przez najkrotsza ulice z najdluzsza nazwa: Whip-ma-whop-ma-gate idziemy do Collergate, gdzie na jednym ze sklepow widnieje plaskorzezba kota nr 2. Kot nr 3 miesci sie nieopodal, a wskazowka do jego odszukania jest: tik tak, tik tak….Whip-ma-whop-ma-gate byla niegdys miejscem gdzie wystawiano w dybach roznorakich kryminalistow by lud mogl ich publicznie potepic i ewentualnie obrzucic jajkami.



Dochodzimy do King’s Square ktory jest miejscem spotkan mieszkancow i wystepow przeroznych performerow. Wystarczy przebiec spojrzeniem po dachach by dostrzec kota nr 4 polujacego na golebia.

Na King’s Square miesci sie York’s Chocolate Story gdzie mozna nie tylko sprobowac czekoladowych wyrobow ale i zobaczyc jak sie je produkuje.
Teraz skrecamy w dosc nieciekawa St Andrewgate w ktorej polowie zauwazamy – z niejaka trudnoscia (przeszlam 2 razy) kolejne kotki nr 5 i 6. Przy niewielkim, uroczym kosciolku skrecamy w Battle Garth i ponownie w lewo w Goodramgate. Tam znajdziemy kota nr 7 ktory na imie ma Bob. Wskazowka – wegetarianskie jedzenie 🙂

Cofamy sie do King’s Square i Shambles i do znanego nam juz sklepu gdzie dostalismy mapke, nad nim znajduje sie kot nr 8.

I tak skompletowalismy pierwsza czesc szlaku. Na wytrwalych czeka kolejne 13 zwierzakow.
Aby znalezc kota nr 9 musimy isc za rzeke, ulicami Fossgate i Walmgate. Fossgate byla kiedys targowiskiem rybnym a pozniej przeobrazila sie w jedna z elegantszych ulic Yorku, gdzie w 1911 roku otwarto pierwsze w miescie kino. Przyznac musze ze okolice rzeczki sa bardzo romantyczne, szczegolnie wiosna kiedy kwitna drzewa. Rozgladajmy sie za rzezba innego wiekszego zwierzecia – nasz kot jest tuz obok.




Cofamy sie do mostu i skrecamy w ulice Picadilly skad znow morzemy podziwiac rzeke a takze The Merchant Adventures Hall, piekny i bardzo duzy sredniowieczny budynek ktory sluzyl za siedzibe gildii kupieckiej, obecnie muzeum.

Po lewej znajduje sie ulica Coppergate – to w tej okolicy wydobyto slady po Wikingach wiec nie dziwi fakt ze wlasnie tam powstalo muzeum poswiecone Wikingom – Yorvik. Wahalam sie nad odwiedzeniem go bo recenzje ma mieszane a w koncu i tak zwyciezyla piekna pogoda, a dodatkowo odstraszyly tlumy w kolejce.
Na Coppergate znajduje sie tez cos w rodzaju shopping centre no i oczywiscie kot nr 10.

Skrecamy w prawo na Ousegate gdzie sa najstarsze z zachowanych kotow, nr 11 i 12. Znajduja sie na budynku dawnego sklepu i kiedys bylo ich dziewiec, mialy symbolizowac to ze kot ma 9 zyc.

Kota nr 13 za nic nie znalazloby sie bez dokladnych wskazowek. Nalezy mianowicie dojsc do polowy mostu i poszukac wzrokiem wysokiego budynku The Park Inn. A teraz spojrzcie po lini prostej naprzeciw Park Inn i oto on.

Teraz wystarczy troszke sie cofnac i zejsc w dol na South Esplanade, uliczke prowadzaca wzdluz brzegow rzeki ktora czesto byla zalewana. Na jej koncu znajduje sie tablica upamietniajaca poziom ktorego siegala woda podczas powodzi.


Za pierwszym razem nie zauwazylam kotow i doszlam za daleko, za to natknelam sie na Cliffords Tower i postanowilam sie na nia wdrapac (co nie jest zadnym wyczynem bo wieza jest dosc niska). Widoki takie sobie, nie rzucaja na kolana i jesli ktos chce sobie darowac prawie 5 funtow to nie powinien miec wyrzutow sumienia. Nie podobalo mi sie ze informacji o cenie nie bylo nigdzie u podnoza atrakcji i widzialam ze pare rodzin zrezygnowalo po staniu w kilkuminutowej kolejce kiedy wstep okazal sie platny.


Wracamy na South Esplanade i oto sa koty 14 i 15 (jeden prawie niewidoczny z dolu).

Cofamy sie do mostu i idziemy w lewo w Coney Street ktora jest tloczna ulica handlowa. Jest to chyba tez miejsce gdzie znajduja sie bary w ktorych wypada byc jesli sie jest wymalowana krzykliwie dwudziestka na niebotycznych szpilach bo zastepy takich panien sie tam przewalaja. Ale i tam mozna trafic na interesujace budynki:

Kota nr 16 ciezko tam znalezc jesli sie nie zna wskazowki ktora jest slowo Clinton.

Kontynuujac spacer dojdziemy do mojego ulubionego miejsca w Yorku – Museum Gardens. Na jego terenie oprocz klombow, skupisk drzew po ktorych grasuja wiewiorki i oczywiscie samego Muzeum, rozciagaja sie romatyczne ruiny opactwa. Jest tam znacznie ciszej i spokojniej niz w miescie i zdarzylo mi sie pare razy posiedziec tam z kindle i poczytac, wygrzewajac sie na sloncu. W ostatni dzien natknelam sie na pokazy lotow ptakow drapieznych.


Ale zanim przejdziemy przez brame trzeba spojrzec za siebie by znalezc nasz cel czyli kota nr 17 o imieniu Chambers.

Kiedy skierujemy sie na sciezke oznaczona York Art Gallery, wyjdziemy akurat na fontanne i ulice Gilligate. Tam kolo staroswieckiej latarni zauwazymy kota 18.

A teraz zejdziemy w dol wzdluz High Petergate – slynne opactwo York Minster bedzie po lewej wiec mozna mu sie dokladnie przyjrzec. Te wspaniala katere budowano 250 lat – miedzy 1220 i 1472. Jest to najwieksza tego typu budowla sakralna w polnocnej Europie, slynie przede wszystkim z ogromnych witrazy.

Kontynuujac nasze polowanie skrecamy w Stonegate gdzie znajduje sie kot nr 19 o imieniu Gordon.

Kierujemy sie z powrotem do Shambles przez ulice Low Petergate gdzie juz czeka na nas kot 20.

A pozniej wracamy do sklepu gdzie wszystko sie zaczelo – naprzeciwko niego zobaczymy ostatniego juz kota nr 21.

Ale zaraz zaraz – wloczac sie po Yorku przed samym odjazdem natknelam sie extra kota 22 – niedaleko Quilt Musem, na frontonie pubu. Co ciekawe na stronie internetowej tego pubu sa zdjecia bez kota, wiec mozliwe ze zostal on zainstalowany calkiem niedawno, pewnie by podlaczyc sie pod koci szlak 🙂

Zabawa byla przednia i polecam goraco jesli zawitacie do Yorku, a TU znajdziecie mapke.
