Kilkadziesiat przeroznych nagrod i wyroznien, wreszcie pierwszy w historii Oscar dla nieanglojezycznego filmu – „Ide” trzeba bylo obejrzec.
Usiadlam wczoraj wieczorem w ciszy i skupieniu, z lampka malibu z mlekiem, i zaczelam ogladac spodziewajac sie CZEGOS co mnie uwiedzie, zaszokuje, olsni, zaskoczy.
Wyjasnie na wstepie ze nie jestem zadnym wysublimowanym widzem, nie odczytuje znaczen, alegorii, nie domyslam sie w gestach i obrazach ukrytych znaczen. Nie krzycze tez slepo za tlumem ze cos jest rewelacyjne skoro tak nie uwazam bo glupio mi wydac sie idiotka ktora nie rozumie prawdziwej sztuki.
Prosto z mostu: film nie rzucil mnie na kolana. Jednakze nie przestalam o nim myslec w zasadzie az do teraz, mielic w myslach obrazy i wyrabiac sobie opinie. Na podstawie ocen innych stwierdzam ze co osoba to inna interpretacja, a czy to wlasnie nie swiadczy o wielowymiarowosci i artyzmie?
„Film drogi” w stylu Jarmusha opowiada o mlodej zakonnicy ktora przed przyjeciem ostatecznych slubow zostaje przez zakon „oddelegowana” by spotkac sie ze swa jedyna krewna. Ciotka Idy, Wanda, okazuje sie byc byla komunistyczna prokurator ktora chetnie skazywala na smierc (w domysle – przeciwnikow nowego ustroju). To ona wyjawi Idzie ze tak naprawde jest ona Zydowka. Obie kobiety wyrusza wysluzonym wartburgiem do wsi z ktorej pochodza by odkryc prawde o smierci rodzicow Idy.
Podobala mi sie dekadencka Polska lat szescdziesiatych – odrapane budunki, dancingi, alkohol i jazz. Ale caly film „niesie” postac ciotki – to swietna kreacja zagrana bardzo oszczednie przez rewelacyjna Agate Kulesze. Wanda to kobieta na pozor twarda i bezlitosna, tak naprawde gleboko samotna, topiaca wyrzuty sumienia za swa przeszlosc w alkoholu i przygodnym seksie. Na jej tle Ida jest koszmarnie bezbarwna. Film odebralam po pierwsze jako krytyke slepo pojmowanej wiary i samego kosciola. Zakonnice sa oddzielone od prawdziwego zycia, zajete rytualami i modlitwa, gardzace grzeszacymi. Czy przypadkiem ksieza i zakonnice nie powinny wychodzic do ludzi zamiast sie od nich odgradzac, pomagac im zamiast krytykowac? Latwo jest spiewac piesni i kleczec przez figura Chrystusa, ale chyba nie na tym powinna polegac sluzba Bogu. Gdyby Ida dala ciotce troche milosci i zrozumienia, ta historia moglaby sie skonczyc inaczej ale dziewczyna jest irytujaco bezduszna.
Postac Wandy natomiast pokazuje czlowieka zniszczonego przez czasy w ktorych zyje. Czy pani prokurator skazujac na smierc mscila sie za tych ktorzy zabili jej rodzine, na Polakach? Bardzo mozliwe. Przeszlosc i to co nas spotkalo oraz uwarunkowania historyczne moga zawazyc na zyciowych wyborach, niestety czesto nieslusznych. Wcale nie usprawiedliwiam bohaterki, jednak w porownaniu z Ida wzbudza we mnie litosc i jest bardziej ludzka niz zyjaca we wlasnym swiecie zakonnica.
Wreszcie kwestia bestialstwa ktorego wzgledem zydowskiej rodziny dopuscili sie sasiedzi – cos czego nigdy nie zrozumiem i czym sie brzydze. Za kawalek ziemi i dom zabic – bo wolno, bo nikt sie nie upomni. Dobrze ze brzydkich kart z naszej historii nie zamiata sie pod dywan. Prawda przynosi oczyszczenie i wyzwolenie.
Nie rozumiem krytyki filmu nazywajacego go „anty-polskim” i „pro-semickim”. W kazdym narodzie istnieja bohaterzy i szuje. Byli Niemcy ktorzy ratowali Zydow, byli i Polacy ktorzy ich zabijali (posrednio lub bezposrednio). Reakcje publiki na zwycieska mowe rezysera w ktorej zartobliwie stwierdzil ze jego koledzy pewnie pija podczas ogladania, sa zalosne. Nie rozumiem jak takie wspaniale dla polskiej kinematografii wydarzenie zamiast radosci moze wywolac fale oburzenia i na sam film i na rezysera, a nawet na biedne aktorki ktore nieszczesliwie byly w toalecie czy na korytarzu kiedy ogloszono wygrana. Wstyd.
Ale wracajac do Idy – oprocz rewelacyjnej Kuleszy na uwage zasluguja przepiekne zdjecia. W zasadzie kazdy kadr to osobna, artystyczna fotografia. Kilkanascie razy zatrzymywalam obraz zeby podziwiac stop-klatke. Film zostaje w glowie dlugo po obejrzeniu, obojetnie czy sie podobal czy nie. Warto go zobaczyc i wyrobic sobie wlasna opinie.
