Jakbyscie sie kiedys wybierali na wybrzeze Amalfi to przede wszystkim nie czytajcie takich bzdurnych artykulikow jak TEN w ktorym zgadzaja sie tylko schody i serpentyny.
Nie trzeba byc obrzydliwie bogatym zeby odwiedzic ten rejon – to jest niestety bardzo popularny mit. Ekskluzywne hotele i wyszukane restauracje sa wszedzie na swiecie tak samo jak zaraz obok znajda sie apartamenty czy b&b i fajne przystepne dla kieszeni knajpki. Nie jestem typem podroznika z ograniczonym budzetem ale i nie lubie szastac kasa na lewo i prawo zeby sie „pokazac” i nasze wydatki uznalabym za srednie, ale jesli ktos by sie uparl to wydalby jeszcze mniej wcale sobie na nic nie zalujac. Na kazda kieszen cos sie znajdzie a gdzie autorka felietonu znalazla kostke mydla za 17 euro to chcialabym wiedziec. Na Capri tez mozna dojechac za okolo 25 euro w dwie strony szybkim promem (40-45 minut) albo jeszcze szybszym jetem co tez my zrobilysmy za 34 euro. Nie trzeba sie od razu pchac do prywatnych motorowek.
Ponownie polecam szukanie akomodacji na http://www.homelidays.co.uk jesli ktos lubi byc niezaleznym i miec wlasne mieszkanko na wakacjach – ceny od 400 euro za tydzien na 2-4 osobowy apartament. Drogo? Nie bardzo.
A teraz ciut historii – na wybrzezu Amalfi budowali niegdys swe wille zamozni Rzymianie, rejon stal sie w X wieku preznym osrodkiem politycznym i handlowym, majacym wlasna placowke w Konstantynopolu, uklady z Arabami i Egiptem. Potem wkroczyli na arene Normanie i wszystko sie skonczylo…za to wybrzeze odzyskalo swoj blask i znaczenie w XX wieku dzieki turystyce. Miasto Amalfi od ktorego wziela nazwa cala okolica to glowny punkt przesiadkowy – stamtad mozna sie dostac dalej z Sorrento czy Positano do Ravello, Bomerano, Salerno i innych miejscowosci.
Amalfi town to przede wszystkim Duomo wylaniajace sie znienacka olsniewajac niczego nie spodziewjacego sie turyste swa wielkoscia, schodami i majestatem. Wybudowano go w XI wieku w stylu bizantyjskim, po drodze cos tam dorabiano i przerabiano wiec teraz mozna sie doszukac wplywow architektonicznych ze wszystkich prawie stuleci. Jakkolwiek nie przepadam za budowlami sakralnymi jako takimi to musze przyznac ze katedra robi wrazenie i na zewnatrz i wewnatrz. Samo miasteczko tez jest ladne, wcisniete miedzy strome skaly ktorych czubki tona we mgle, a morze. Troche za duzo turystow na glownej ulicy ale coz poczac.




Jednym z najbardziej znanych punktow wybrzeza jest Positano ktore z daleka wyglada jak dwa trojkaty. Na poczatku XX wieku byla to biedna wioska rybacka do ktorej w latach 50-tych zaczely naplywac tlumy po tym jak pisarze tacy jak John Steinbeck zaczeli ja popularyzowac w prasie. Nie ma to jak dobry PR. Mnie Positano kojarzylo sie zawsze najbardziej z filmem „Under the Tuscan Sun” i slynna scena kiedy to bohaterka stoi na nabrzezu ktore obryzguje fala.
W Positano wlasciwie nie ma zadnych zabytkow procz kosciola Sw Marii Asunnty z ikona Czarnej Madoony z ktora sie wiaze legenda – ikone ukradli z Bizancjum piraci i kiedy przeplywali kolo miasteczka rozpoczal sie straszliwy sztorm. Myslac ze to kara z niebios za kradziez, piraci postanowili pozbyc sie ikony i zostawili ja na brzegu, a wtedy sztorm ucichl.
No wlasnie, zabytkow nie ma ale sa klimatyczne waskie uliczki pnace sie w gore, biale domki oplecione przez bugenwille, male knajpki i cocktail bary, butiki i te drogie i te tanie no i oczywiscie widoki na tafle morza i gory.



Fantastyczne jest Praiano ktore chyba byloby rowniez ciekawa baza do zwiedzania wybrzeza, a jednoczenie spokojnym miejscem do relaksu majacym klimat dawnych lat, nie za bardzo turystyczne. Jest tam z 7 kosciolow i pare plaz (czesc z nich dostepna tylko z morza) no i przede wszystkim One Fire Beach dla tych ktorzy lubia ryzyko bycia dokladnie zalanym woda calkowicie i znienacka. To nawet nie jest plaza, raczej betonowe patio otoczone skalkami i dobrze ukryte. Co jakies piec minut chlupie na niego wysoka fala ku uciesze gawiedzi, co mozecie zobaczyc np na tym moim krotkim filmiku. Za lezak placi sie 20 e, my nie lezakowalysmy a tylko siedzialysmy w barze ktory ma troche ciut za wysokie ceny za jedzenie i za glosna muzyke, co jednak nie zmienia faktu ze miejsce jest rewelacyjne. Widac stamtad pieknie Positano.

Zostajemy w klimacie spokojnych miasteczek – Ravello jest jednym z nich, polozone na gorze tym razem. Mimo tego ze jest dosc male to jednakze duzo sie dzieje – Ravello Concert Society organizuje wieczorki muzyczne na swiezym powietrzu, od czerwca do wrzesnia odbywa sie tam Ravello Festival z tancami, spiewem, wystawami sztuki i pokazami filmow.
Dwie znane szkoly gotowania znajduja sie wlasnie tam – Cooking Class with Mamma Agatha i Cooking Class with Vincenzino. Poza tym miasteczko jest znane ze sklepow z wyrobami ceramicznymi a przede wszystkim z dwoch ogrodow – Villa Rufolo i Villa Cimbrone. Zdecydowalysmy sie odwiedzic te ostatnia ktorej poczatki siegaja XI wieku, jednakze na przestrzeni wiekow byla poddana tylu przerobkom ze trudno sie tego domyslic. Duzy wklad w obecny ksztal willi i ogrodow mial angielski polityk Ernest Beckett ktory ja kupil w 1904 roku, po jego smierci posiadlosc przejela rodzina. Duzo slawnych ludzi przewinelo sie tam w owczesnym czasie, miedzy innymi Greta Garbo. Wreszcie w 1960 roku wille sprzedano i obecni wlasciciele prowadza w niej 5gwiazdkowy hotel i restauracje, a ogrody sa udostepniane zwiedzajacym.
Widoki z nich sa naprawde urzekajace, a one same sa pieknie utrzymane i na pewno warte odwiedzin.


W Ravello jest tez bar z interesujacym sloganem nad wejsciem:

Nie sposob wspomniec o niesamowitych drogach ktore lacza poszczegolne miasteczka, jazda nimi jest dosc interesujaca bo jak juz pisalam – same CURVY i to ostre- albo znow bardzo pod gore. A kiedys dawno dawno temu mozna sie bylo przemieszczac tylko morzem lub ewentualnie sciezkami dla pieszych ktore teraz sa jedna z najwiekszych atrakcji regionu. Najslawniejsza trasa jest Paths of Gods ktora laczy Bomerano z Positano.
Pewnie wiecie z moich poprzednich wpisow ze mam lek przestrzeni – moge przejsc przez most rozwieszony nad przepasciami o ile ten most ma barierki, moge jechac w gore wyciagiem itd, ale nie stane blisko krawedzi niczego, nawet jesli wysokosc jest nieduza. Dlatego przed wyjazdem zrobilam research na trip advisorze i nawet emailowalam z kims kto dawal tam bardzo dobre rady. Mialo nie byc tak zle.
W Bomerano skad zaczyna sie szlak znalazlysmy sie przypadkiem, wybieralysmy sie bowiem na plaze do Furore ale przegapilysmy przystanek. Potem chcialysmy sie tam cofnac z Amalfi ale dowiedzialysmy sie ze Furore ma tez gorna czesc do ktorej sie mozna dostac innym autobusem wiec postanowilysmy zaczac tam – i znow przegapilysmy przystanek. Zdecydowalysmy jechac wiec gdzie i reszta – w pewnym momencie autobus sie zatrzymal i kierowca zakrzyknal – BOMERANO – a wszyscy zaczeli sie zbierac do wyjscia.
Chca nie chcac postanowilysmy wiec zmienic plany i ruszyc w parogodzinna trase do Nocelle, posiliwszy sie uprzednio „bula wiesniaka” w lokalnej paninotece. Wygladalysmy raczej interesujaco na tle innych – tamci w butach do wspinaczki, wysokich skarpetach, z kijkami w rekach, plecakami z zapasami wody, my jak na plaze, szczegolnie Dita z torebeczka w kropki 😉
Na szczescie trasa nie jest trudna, wystarczy miec dobre sportowe obuwie i kazdy powinien spokojnie ja przejsc. Byly ze 3 momenty kiedy troche zaszumialo mi w glowie z powodu mojego leku wysokosci i szczerze piszac jakbym byla sama to bym tam nie przeszla, ale Dita zagrzewala mnie do walki 😉 Kiedy potem spojrzalam za siebie na te gory to nie moglam uwierzyc zesmy tamtedy lazly i dalysmy rade 🙂 Widoki oczywiscie niesamowite.
Po jakichs 3 godzinach doszlysmy do Nocelle, slicznej malej wioseczki wysoko na wzgorzach. Pomyslowi mieszkancy otworzyli tam mala knajpke, zaraz przy zejsciu ze szlaku, przewidujac ze zziajani wedrowcy beda tam nadciagac tlumnie co oczywiscie sie dzieje. Nie ma to jak swiezo wycisniety zimny sok z pomaranczy po takiej wycieczce.
W Nocelle mozna zlapac autobus do Positano ale jakos nie moglysmy znalezc przystanku wiec postanowilysmy jednak ruszyc na piechote. Co tam dodatkowe poltorej godziny marszu jak juz sie zrobilo trzy. Droga prowadzila asfaltem ale potem trzeba bylo schodzic w dol stromo po schodach, mnie sie podobalo, Dicie nie bardzo. Ale ogolnie wrazenia niesamowite i uwazam ze to jest absolutny hit wakacji na Amalfi.



PS Bula wiesniaka nazwalysmy niezwykle popularne wsrod turystow i lokalsow ogromne panini z mozarella i szynka lub/i pomidorami, w wersji de lux zapiekane w piecu do pizzy:) Cena waha sie od 3 do 10euro i szczerze mimo ze bylysmy w paru restauracjach to nic mi tak nie smakowalo jak ta bula, no moze parmigiana di melanzane tez. Bula dawala wiele energii na cale dzien – po zjedzeniu takiej w poludnie czlowiek nie byl glodny az do nastepnego ranka.
